Skocz do zawartości
Nerwica.com

eryk2001

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez eryk2001

  1. Bardzo Ci współczuję. Nie masz wesoło. Chcę, Ci powiedzieć, że ja również miałem bardzo trudne dzieciństwo i obecnie jestem 7 lat po ślubie. Alkoholizm ojca, potem ojczyma, lekomania matki, próba samobójcza matki, drugi rozwód matki, przemoc w rodzinie, policja itp. I ja też myślałem, że jak założę rodzinę to już wszystko będzie inaczej, że zrobie to po swojemu. Szybko okazało się, że zaraz po ślubie o mało nie wpadłem w alkoholizm tak z głupoty - poczułem wolność i popijałem wieczorami, aż nagle kiedyś obiecałem sobie, że dzisiaj nie piję - nie dałem rady i musiałem się napić. Szybko pojawiły się problemy z żoną, nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać, kłótnie itp. Przed ślubem znaliśmy się 7 lat więc teoretycznie znaliśmy się bardzo dobrze. Pojawiło się dziecko jedne i potem szybko drugie i wtedy zrobił się prawdziwy "meksyk". Kupe nienawiści, krzyków, kłótni, notoryczne choroby dzieci itp. Odchodziłem od zmysłów bo już nie wiedziałem jak mam z żoną rozmawiać bo zawsze kończyło się tak samo. A zawsze powtarzałem sobie, że rodzina będzie dla mnie najważniejsza, i że nie powtórzę scenariusza moich rodziców. Potem okazało się, że mój młodszy syn o mało nie udusił się mlekiem, trafił do szpitala, potem znowu był w szpitalu z zagrożeniem życia. A jak o mało nie zginął przywalony telewizorem, który zrzucił na siebie to juz się poddałem. Żona też. Ja poszukałem pomocy u Boga, powiedziałem, że ja nie daje sobie rady z tym wszystkim, z tym moim całym życiem, żoną i dziecmi, i powiedziałem mu, że ja nie chce już tak żyć. Powierzyłem mu to wszystko, żonę też. Wyobraź sobie, że od tamtego czasu wszystko się zaczęło zmieniać. Nawróciłem się, okazuje się, że mam o wiele więcej cierpliwości do wszystkiego co mnie spotyka. Wstąpiłem do katolickiej wspólnoty, w której Bóg uzdrawia nawet z chorób fizycznych , ale przede wszystkim z chorób duszy. Okazało się , że Pan Jezus zaczął uzdrawiać moje zranienia, chore relacje z dzieciństwa - z ojcem, z matką, z braćmi. Bardzo wiele wtedy płakałem (mam 32 lata :) ). Moja żona po 1,5 roku również się nawróciła i może będzie Ci trudno w to uwierzyć ale zaczyna być normalnie! Zaczęliśmy rozmawiać na takie tematy, których nawet przed ślubem nie poruszaliśmy, ja od około 2 lat nie piję już alkoholu ( z małymi przerwami), a w lutym "podpisałem", że nie będę pił żadnego alkoholu przez 2 kolejne lata. Oczywiście to wszystko nie stało się nagle, ale od tamtej pory kiedy oddałem wszystko Bogu było mi już łatwiej to przetrzymać. Piszę o tym do Ciebie, bo ja też już myślałem, że nie mam szans, że to wszystko to moja wina, nienawidziłem siebie za to co działo się w moim małżeństwie, nienawidziłem swojej historii a zwłaszcza chorego dzieciństwa. Mogę domyślać się tylko co Ty musisz czuć. Chciałem Ci tylko jeszcze powiedzieć, że w tej wspólnocie jest bardzo wiele takich małżeństw, które Pan Bóg w ostatnim momencie przed rozwodem uratował. Więc to jest już reguła- jeśli powierzysz wszystko Jemu to dasz radę. I powiem Ci jeszcze jedną rzecz- moja żona zaczęła się uśmiechać - może to szczegół, ale dawno tego nie robiła. Teraz widzę ,że nasze życie bardzo się zmieniło. Tego samego życzę i Tobie. Głowa do góry! Z Bogiem Eryk
  2. Witaj, widze, że nie masz po prostu ochoty do życia. Zastanawiałeś się dlaczego i kiedy to się zaczęło z Tobą dziać? Czy masz jakieś rzeczy, które lubisz robić, coś co przysparza Ci radości lub po prostu interesuje Cię? Jeśli możesz to odpowiedz prosze na priva pozdro eryk
  3. Witaj, moim zdaniem jeśli jest coś nad czym nie potrafisz zapanować i nie dajesz sobie z tym rady, i musisz to robić coraz częsciej a potem czujesz się źle to jest to nałóg. Nic nie pomoże znalezienie żony - chyba, że z tym samym nałogiem. A nawet jeśli znajdziesz to ja nie widziałem jeszcze związku, który był udany i był oparty na nałogu. Prędzej czy później wrócisz do tego. To była wersja pesymistyczna. Natomiast dobra wiadomość jest taka, że można z tego wyjść. Zamknij się w pokoju sam ; zamknij oczy i poproś z całego serca Boga o pomoc - powiedz mu, że już wymiękasz i że się poddajesz, a skoro On Cię stworzył takim jakim jesteś to niech teraz On przejmie stery bo Ty już nie wiesz jak płynąć. Powiedz, że oddajesz Mu wszystko to z czym Ci ciężko w życiu po kolei sprawa po sprawie. I oddaj Mu inicjatywę. Nie pożałujesz. Bóg często nie działa natychmiast, ale za jakiś czas zobaczysz , że jest inaczej. Jeśli masz już wszystkiego dość i próbowałeś już wszystkiego to spróbuj i tego, wiedz o tym, że ja w żadnej sprawie i NIGDY jeszcze się na Nim nie zawiodłem. Na pociechę coś super - obejrzyj do końca!!!! Jak są pytania to na priva. pozdro
  4. witaj, widze, że Twój problem jest rzeczywiście poważny. Masz prawo do tego, żeby Twój mąż oglądał tylko Ciebie nago i tylko Ciebie pragnął. Zawiodłaś się bo zobaczyłaś, że podniecają go również inne kobiety. Nie zgadzam się z przedmówcami, że to jest normalne - bo skoro mąż to obiecywał Ci wierność, miłość i uczciwość małżeńską to oglądanie nagich kobiet i podniecanie się tym (nie wspominając o rozładowaniu narosłych w ten sposób emocji) nie ma nic wspólnego z tymi obietnicami. Czytając Twoją historię można wywnioskować, że ten problem Twój mąż już przyniósł do Waszego małżeństwa a nie, że dopiero po ślubie się on zaczął. Chciałbym jednak, żebyś wiedziała droga Saido, że mężczyźni trochę inaczej widzą kobiety i świat. Mężczyźnie bardzo niewiele potrzeba do rozbudzenia seksualnego ( w przeciwieństwie do kobiety, u której musi być spełnionych wiele warunków), to że mężczyzna ogląda strony xxx świadczy, że nie radzi sobie ze swoją seksualnościąPrzyczyn takiego stanu może być naprawdę wiele. Być może jest uzależniony od seksu- to bardzo częste w dzisiejszych czasach epatujących nagością i seksem. Nie powinno to być powodem do obrażania się i zamykania na niego, ale raczej do szczerej rozmowy na ten temat. Choć na pierwszy rzut oka może wyglądać na to, że problem leży głównie po jego stronie to jednak odkąd jesteście małżeństwem to jest to już Wasz wspólny problem. Seks uzależnia tak samo jak alkohol czy narkotyki, udowodnione jest , że podczas orgazmu organizm mężczyzny produkuje hormon odpowiedzialny za poczucie błogości i rozluźnienia. Do tego stopnia jest to prawdziwe, że kiedy mężczyzna nie może w naturalny sposób współżyć z żoną bo na przykład urodziła 2 miesiące temu dziecko :) i nie ma tak często ochoty jak kiedyś, to mężczyźni potrafią mieć czasami ogromne problemy z okiełzaniem swojego bardzo rozbudzonego popędu. I pewnie kiedy bardzo chce to potrafi dłuższy czas z miłości do Ciebie z tym walczyć. Ale kiedy to jest nałóg, to prędzej czy poźniej wraca. Na koniec chciałem tylko dodać, że strony erotyczne są bardzo często prowadzone przez sekty satanistyczne, które poprzez odpowiednie praktyki wpływają na to, że oglądający uzależniają się od tych obrazów o wiele szybciej i bardziej trwale. Bardzo często prowadzi to do poważnych zniewoleń - wiem sporo na ten temat, więc czuję się upoważniony, żeby się wypowiedzieć. Ale to już zupełnie inny temat ... Zastanów się jak wygląda Wasza wiara - czy wierzycie w Boga bo wtedy jest dużo łatwiej. Pozdrawiam serdecznie i życzę ... długiej i szczerej rozmowy ze zrozumieniem drugiej strony bez wyrzutów.
  5. Witam, chciałem i ja dodać od siebie parę słow o tarocie i wróżkach. Na podstawie mojej bogatej wiedzy n/t tarota i chodzenia do wróżek, czy np. chorobliwego uprawiania wróżb mogę stwierdzić, że rzeczywiście problem samobójstw i nerwic jest ściśle z tym związany. Możecie w to wierzyć lub nie ale czasem wystarczy tylko 1 wizyta u tarocisty, wróżki lub bioenergoterapeuty, żeby zapewnić sobie kłopoty na całe życie. Jeśli chodzi o tarota sprawa jest bardzo poważna i tutaj mogę tylko pradzić, że jesli ktoś czuje potrzebę aby skorzystać z tych kart to stanowczo odradzam. Jeśli natomniast ktoś z Was już był kiedyś na wizycie to proszę o chwilę zastanowienia nad tym co stało się w jego/jej życiu od tej wizyty. Zapewniam, że dobrego wcale lub niewiele, a złego mnóstwo. Podobnie ma się sprawa z wróżkami i bioenergoterapeutami. Odnośnie bioenergoterapii mam fajny przykład z życia. Otóż mam kolegę, który przyjechał do rodziny w moich okolicach, żeby troche odsapnąć po trudnych przejściach nerwicowych w domu rodzinnym (prawie wszyscy są klientami pewnego bioenergoterapeuty). Miał on natręctwa myśli samobójczych (ma obecnie 22 lata), ciocia u której zamieszkał postanowiła wysłać go do "swojego" bioenergoterapeuty, który "z powodzeniem leczył" ją już kilka lat (sic!). Czuła ciepło, jakieś prądy itp. Kolega ten pytał mnie co robić bo nie wie. Ja jestem osobą wierzącą "z odzysku"- kiedyś w tym siedziałem - odradziłem mu. Jednak ciocia strasznie chciała mu pomóc i nie odpuszczała. Poradziłem mu więc aby w trakcie wizyty odmawiał sobie różaniec - jeśli "moc" tego bioenergoterapeuty będzie od Boga to Bóg mu pomoże tym bardziej, a jeśli nie to znaczy, że z Bogiem ta energia nie ma nic wspólnego. Jak wiemy można zostać uzdrowionym również mocą demona. Najczęśćiej te uzdrownienia są krótkotrwałe, choroba przechodzi w inne miejsca ciała, lub na ducha, bardzo często złe owoce przechodzą również na najbliższych członków rodziny a już szczególnie na dzieci (niewyjaśnione lęki, nerwice, złe sny itp.). Otóż po wizycie odwiedziłem tego kolegę z zapytaniem "i jak"? On powiedział, że robił tak jak się umówiliśmy i po kilkunastu minutach prób tego pana i namowach do otwarcia się wizyta zakończyła się niepowodzeniem! Bioenergoterapeuta powiedział jemu i ciotce, że nie może nic zdziałać bo on jest zamknięty. W świecie duchowym nie ma czegoś takiego jak jakaś wolna energia. Obowiązuje zasada wolnego ja. Jeśli powiesz "tak" (czyli otworzysz się) na jakieś moce, których nie znasz to prędzej czy później będziesz żałować. Natomiast jeśli powiesz swoje Tak Bogu to wtedy On sam pomaga. Można poczuć się trochę bezradnym jeśli ktoś do tej pory chodził w do gabinetów ezoterycznych i bioenergoterapeutycznych - ale warto sobie zrobić rozrachunek co się zmieniło w moim życiu od pierwszej wizyty w tych gabinetach. Jak wygląda moja wiara? Czy chodzę na Eucharystię, jak się czuję w kościele podczas Mszy św, co czuję/ myślę o Bogu, czy mam myśli bluźniercze, jak zmieniły się moje relacje w rodzinie itp. Na pociechę powiem tylko, że jest alternatywa. Kiedyś miałem ogromne problemy z wiarą, byłem daleko od kościoła katolickiego i popełniałem wiele złych rzeczy, ale 3 lata temu zobaczyłem Boga działającego z mocą - uzdrawiającego ducha i ciało(!), doświadczam nieznanego mi kiedyś poczucia bezpieczeństwa, radości, miłości; widziałem Boga, który uwolnił mnie i moich znajomych od działania złych duchów. Teraz mogę powiedzieć , że po wielu latach trudów, nieszczęść i łez wreszcie zaczynam żyć . Pozdrawiam serdecznie Arek
×