Witam wszystkich na tym forum.
Nie bardzo wiem od czego zacząć, jako że nigdy nie dzieliłam się z innymi tak trudnym tematem na ogólnodostępnym forum, jednakże czuję się kompletnie bezsilna i zrezygnowana, tak więc liczę, że być może tutaj ktoś mi choć trochę pomoże.
Problem dotyczy mojej mamy, u której stwierdzono derealizację z elementami depersonalizacji na tle depresyjno - nerwicowym. Leczy się ona na te przypadłości już od ponad roku (aktualnie od tego tygodnia przyjmuje Clonazepamum i Pernazinum, jako że po zażywaniu innych, wcześniejszych tabletek jej stan był fatalny) i niestety bez większych efektów - a wręcz przeciwnie - jest coraz gorzej. Mieszkamy tylko we dwie i powoli nie wytrzymuje już tej presji. Mama codziennie rano płacze, mówi, że nic już jej w życiu nie pozostało, jedynie choroba i śmierć. Wszystko straciło dla niej znaczenie, nie jest w stanie skupić się na żadnej czynności. Nic jej nie cieszy. Całe dnie śpi bądź leży. Sen przynosi jej jedyne chwilowe ukojenie. Zupełnie nie ma apetytu, jeśli nie zrobię jej czegoś i nie podam to sama nie zje. Powtarza, że obawia się o utratę zmysłów, że niebawem straci kontrolę nad swoją świadomością. Mówi, że czuje się jakby nie była tą osobą, którą była dawniej, że opanowały ją liczne lęki, których nie jest w stanie się pozbyć. Boi się skrzywdzić siebie bądź kogoś innego. Psychiatra u którego się leczy twierdzi, że to jedynie obawy i nie byłaby w stanie wprowadzić danej myśli w czyn. Pociesza mnie trochę ten fakt, ale mimo to sama czuję, że mogę pogrążyć się w depresji. Staram się być silna, jednak to niezwykle trudne...
Jak mogę pomóc mamie? Co robić? Jak sama mam sobie radzić z tą gehenną? Proszę o odpowiedź psychologa jak również osób, które miały styczność z tymi chorobami...