Skocz do zawartości
Nerwica.com

patryk000000001

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez patryk000000001

  1. każdy z Was pisze o toksycznym związku a ja... w niedzielę się upiłem ile to nic nie dało, tylko kaca rano miałem. dziś wciaż kocham. co dzień widzę sie z Kamilem w pracy, chwile co prawda, ale... i to nie pomaga, no moze tylko ze pogarsza? jak to by nie bylo to i tak musze z min porozmawiac, rzeczowo bez sciemniania i podjac decyzje. boze jak ja jestem uzalezniony od Kamila... w kazdym razie dziekuje Wam wszystkim, choc wciaz myslalem, ze moze ktos cos napisze, zeby sprobowac. wiecie, to prawda milosc potrafi gory przenosic ale i rozlorzyc czlowieka na czynniki pierwsze. pozdrawiam Was.
  2. dziękuję Wam! z jednej strony mówi mi coś w środku mnie, tak właśnie jest jak piszecie, z drugiej zaś jestem jak mały dzieciak (totalnie) rozwalony, który wciaż kocha majac świadomość ile to kosztuje mnie; zeby nie było każdy z nas ma za uszami, dużo by jeszcze pisac,ale to już chyba wtórna sprawa. dziś czuję się jak wyżuta guma do żucia i ten strach napięcie... ide po browar, dziś się upiję a jutro z rana biore wolne od pracy wiadomo nie będe w stanie iść pokazać się;
  3. Witam wszystkich tu na forum pisze po raz pierwszy cos takiego ale wydaje mi sie ze swiruje czy jak by to nie nazwac. Na imie mam Patryk, mam 34L, moja historia jest pokrecona i nie wiem jak sie z tego wszystkiego odkrecic; Na poczatku dodam ze jestem orietacji homoseksualnej, moze to wielu zrazic, ale to czym teraz jestem ma (wydaje mi sie) zwiazek spory z tym kim seksualnie jestem. W zyciu swoim wiele szans zaprzepascilem ile dzis (na ta chwile) to wiele nie oznacza. Obecnie mam "swoje" mieszkanie, mieszkam sam i to mnie przeraza. Tydzien temu zaprotestowalem swojemu... ale od poczatku Za mlodych lat duzo balowalem ze znajomymi, alko, srodki "dopingujace" imprezy, i tak do ok 22 roku zycia, ostatecznie ktoegos dnia powiedzialem sobie ze dragow nie potrzebuje i ciach urwalem to z dnia na dzien. Wiadomo zostaly jeszcze imprezy ze znajomymi i alko... i tak do ok 27 roku zycia. Wtedy tez doroslem do chwili aby powiedziec ze jestem homoseksualny i tu dowiedziala sie o tym rodzina oraz znajomi, moze to dzis wydaje sie smieszne ale to wiele dla mnie oznaczalo. Koniec koncow zaczalem szukac swojej drugiej polowki... po czasie znalazlem a bylo to 5 lat temu. Z czasem zdalem sobie sprawe ze kocham go jak nikogo, choc jak to w zyciu roza ma i kolce tak i u nas nie wszystko jest rozowe i kolorowe z czasem zaczelo sie psuc, to z winy mojej to z winy Kamila. zaczely sie roznice, kazdy z nas uparty jest, ile z czasem ja zaczalem ustepowac a Kamil grac te pierwsze skrzypce. Zwiazek nasz oficjalnie przestal byc zwiazkiem dwoch osob po dwoch latach ale nadal ze soba bylismy spotykalismy sie dawalismy sobie szanse. Od tego czasu jakby zaczelo ode mnie uciekac zycie i coraz bardziej ze soba walczylem, od zawsze kamila kochalem i nadal to czuje ale Kamil zdal sobie sprawe ze (chyba) nie tak chce zyc ze mna. Kiedys powiedzial mi ze musi sie wyszalec, innym razem ze zycie od pierwszego do pierwszego to nie to czego on oczekuje, zreszta mi tez to nie odpowiadalo ale przeciez krasc nie pojde. Doszlo do tego ze oficjalnie (Kamil zawsze byl szczery) szukal innej osoby i np bedac u mnie rozmawial przez tel z innymi, wyjezdzal do W-wy, wiadomo do facetow, co mnie bardzo bolalo i boli do dzis, ale nadal go kochalem i kocham i nie wyobrazam sobie zycia bez niego. W zeszlym roku nie odzywalismy sie przez 2 m-ce widujac sie co dzien lub prawie co dzien, pozniej powiedzial mi ze spotykal sie ze swoja pierwsza miloscia i innymi osobami. Doszlo do tego ze zawozilem go na dworzec i jechal do innych, paranoja, a ja czekalem, duszac w sobie wszystko. Pamietam ze mowil ze jest na "liscie" 5, 4, 3... i ze ja jestem na liscie... po czym ktos dochodzil... Ktoregos dnia powiedzial mi ze zle robi i ze zle sie czuje ale na moja odpowiedz usnal zamilkl, a ja nadal go kochalem i kocham. Ostatnio dodal jeszcze ze mozna zyc z kims a seks to odrebna sprawa i ze nie nalezy tgo laczyc. ja nadal go kocham ale psychicznie wysiadam. W koncu stalem sie jakby na zawolanie, co prawda spotykalismy sie i wogole ale ja juz nie moglem i tak wlasnie tydzien temu kiedy powiedzial ze bedziemy u mnie a koniec koncow zmienil zdanie, bo fakt mial prace w domu i zaprosil mnie do siebie i rodzicow ale cos we mnie peklo (po raz kolejny) i odpowiedzialem ze ja nie jade, ze inaczej sie nastawialem na weekend... na co odpowiedzial ze jak chce. od tej chwili byl raz u mnie z kolezanka (zreszta i moja). Pamietam to jakby stalo sie przed chwila, nie spojrzal mi nawet w oczy, a to boli, nic od siebie do mnie nie powiedzial a jedno co powiedzial to ze jego to wali (do kolezanki) o mnie w kwestii ze nie powiedzialem co i jak na jeden temat kolecance, ze czemu nie chce alko... Po czym po jakiejs chwili dluzszej (to nie ma juz znaczenia) kiedy rozmawial z kolezanka, a ona ze mna (totalnie groteskowa to byla sytuacja), odporowadzil ja do domu i wrocil do mnie i nic ani slowa tego wieczoru nie powiedzial, rano tylko kiedy wstalem w koncu wczesniej od niego i przygotowalem kawe, sniadanie i sniadanie do pracy jemu (bo ja pozniej jechalem do pracy), to powiedzial zebym mu kawy nie robil, na co ja dobrze oraz powiedzial "no to milego dnia". Chore to po czesci jest ale nadal go kocham ile juz nie wystawie pierwszy raz reki... a on nic nie mowi nie odzywa sie. Zalamalem sie totalnie. zdalem sobie sprawe jak bardzo zalezny jestem od Kamila, jak mimo wszystko go kocham, jak tez wiele nas poroznilo, od tego dnia w sobote zeszla, siedze w domu i nie mam z kim o tym porozmawiac, strasznie zle sie czuje, leki mam jakies (nie wiem) o to co ja zrobie, drzenie rak, pocenie dloni, scisk w brzuchu, slaby plytki sen, ciagle napiecie emocjonalne. Moze to glupie ale opadam z sil wszystko mi obojetne sie stalo a i po raz pierwszy w zyciu mialem mysli jak by to bylo kiedy by mnie nie bylo, byloby bez problemow, pomyslalem.
×