Jestem nową osobą na forum i jest to mój pierwszy post.
Mój problem ciągnie się od dosyć dawna i skala zjawiska przypomina amplitudę- raz gorzej, raz lepiej. Radziłem sobie jakoś i potrafiłem cieszyć się życiem i dawać radość innym. Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że żadnym narcyzem wpatrzonym w siebie nie jestem.
Cierpię na dość specyficzną przypadłość- mam niedorozwiniętą małżowinę uszną lewego ucha. Ujmując to prościej- lewe ucho mam znacząco mniejsze niż prawe. Dziś zabiegiem chirurgicznym się to koryguje, niestety 20 lat temu tego nie robiono lub zapomniano o mnie...
W młodzieńczych latach wyśmiewano mnie za to, szykanowano. Miałem nie małe problemy, chodziłem do różnych specjalistów, byłem zamknięty w sobie. Odnalazłem się w liceum gdzie za sprawą damskiej klasy i sportu jakoś udało mi się wyjść z dołka i patrzeć inaczej na to wszystko. Problem diametralnie rozwiązał się po zapuszczeniu dłuższych włosów. Potem nastał czas studiów,szalone imprezy, dziewczyny i to na co wyobraźnia pozwoliła. Niestety, wszystko co dobre się kiedyś kończy...
Dwa lata temu zdiagnozowano u mnie łysienie androgenowe. Na początku zbagatelizowałem sprawę. "Jest na to lek lub specyfik", "bez włosów też można żyć", "łysy też człowiek"- takie radosne myśli hulały mi po głowie. Trwało to do pierwszego ostrego ciachania kudłów. Skończyło się to tym, że przez dwa tygodnie chodziłem w różnych chustach i czapkach, póki włosy nie odrosły...
Dziś mam średniej długości włosy i walcze o każdy kłak. Nie znam innej osoby, która miała by podobny problem co ja( chodzi mi o moje ucho:(). Czuję się szpetny, brak mi pewności siebie. Mam wrażenie, że całe życie przed tym uciekałem a i tak zostałem dogoniony... Nie wiem co teraz robić... Wyjścia właściwie ograniczyłem do minimum. W domu totalny brak zrozumienia. Jestem zbywany z kąta w kąt. Z przyjaciółmi nie romawiam, bo każda rozmowa kończy się tym samym- "będzie dobrze". Jestem w kropce, czuję się jak dziwoląg. Izoluje się coraz bardziej od świata zewnętrzego. Mam wrażenie, że jestem tam niepotrzebny, wszystkim zawadzam i nie chce się narażać na kpiny.
Nie wiem jak mam z tym walczyć. Staram się o tym nie myśleć, ale to zawsze powraca:-(