Skocz do zawartości
Nerwica.com

Introwertyk

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Introwertyk

  1. Dzięki wielkie za pomoc! Trochę się uspokoiłem,pomogło. Jedynie pozostaje jeszcze zmartwienie o tych drgawkach ciągłych. Mam tylko nadzieję że to wszystko kiedyś mienie jak odstawie leki. Pozdrawiam!
  2. Witaj,mam nadzieje że tu zajrzysz bo myślę że jestem w stanie ci pomóc. Przynajmniej mam taką nadzieję! Może zacznę od tego że dokładnie cię rozumiem,miałem kiedyś ten sam problem i uwierz że to może przejść ! Ja się od tego uwolniłem już kilka lat temu! Nerwice natręctw mam od dziecka,miałem wiele jej odmian,wiele mi dokuczało myśli,ale skupie się tutaj tylko na tym co i tobie dolega. A więc kiedyś obsesyjnie bałem się że zachoruje,co za tym idzie bałem się różnego rodzaju mikroorganizmów,bakterii itp Wciąż wydawało mi się że mam ich masę na rękach,wciąż myłem ręce,w kółko i w kółko obsesyjnie i mimo że wiedziałem że to bez sensu i że inni mi tak mówili,myśli były silniejsze ode mnie,i wiem że to pogrąża człowieka,i to strasznie. Bałem się np że jak nie umyję rąk a dotknę ust czy wezmę coś do jedzenia w ręce i zjem to to zachoruję,było tak też w drugą stronę więc jak nie miałem gdzie umyć rąk bo byłem np na podwórku,to nie potrafiłem ludziom podać ręki czy np gdy ktoś mnie częstował chipsami to zawsze odmawiałem bo miałem myśli typu,"nie myłem rąk,jeśli włożę rękę do paczki wszyscy zachorują". To było tak obsesyjne że doszło do tego iż miałem całe ręce popękane od ciągłego mycia,i uwierz że to było dużo gorsze.Po jakimś czasie tak mnie to wyniszczyło że olałem pewnego dnia sprawę i wziąłem do ręki kanapkę i zacząłem jeść nie myjąc wcześniej rąk,to było ciężkie,ale jeden,drugi raz i moja psychika zrozumiała że nic mi nie zagraża,że nie mam nic na rękach,to tylko moja wyobraźnie,moje wkręty. Zapewniam cię o sto kroć że jeśli chodzi o twój przypadek,NIE MA MOŻLIWOŚCI BY PRZEZ MOCZ WYDOSTAŁY SIĘ PLEMNIKI! To jest nierealne fizjologicznie,nie możliwe po prostu. Mogę ci to zagwarantować.Druga sprawa,jeżeli dziewczyna cię wspiera,to może porozmawiajcie o jakieś ewentualnej anty koncepcji,będzie ci wtedy łatwiej pokonać chorobę,a jak minie to ona odstawi tabletki czy inny środek anty koncepcyjny i umówcie się tak,że jak ona sama zobaczy że ci przeszło to nie powie ci czy już odstawiła czy nie.Będzie ci łatwiej oszukać swoją psychikę,będziesz miał swobodniejszy przepływ myśli,bo nie będziesz się stresował,uwierz! Z doświadczenia powiem ci jeszcze że gdy ja idę do łóżka z moją dziewczyną to też myjemy ręce przed tym bo jednak higiena jest ważna współżyciu intymnym,ale tylko dla zachowania czystości by nie przeniosły się jakieś niechciane ustrojstwa i żeby później się nie męczyć ze swędzeniem w kroczu Ogólnie co do samych plemników,ona jeżeli nie trafią do wnętrza kobiety (że tak to ujmę) umierają w przeciągu kilku sekund,a tym samym,nawet jeżeli miał byś je na rękach,to były by na 100% martwe a tym samym nie ma możliwości by twoja partnerka zaszła w ciąże.Ba,nawet jeżeli sperma po stosunku seksualnym dostała by się gdzieś blisko jej narządu płuciowego to i tak jest mała szansa by zaszła w ciąże! Jedyną opcja że mogła by zajść w ciąży była by taka że musieli byście to robić bez zabezpieczenia i musiał byś wtrysnąć w nią nasienie,a to też nie zawsze daje 100%,zobacz ile osób stara się o dziecko i nie zawsze się im udaje,i to wcale nie przez to że któreś z nich jest bezpłodne,bo czasem tak bywa że nie wyjdzie.Dla większego bezpieczeństwa uprawiajcie sex w jej dni nie płodne,będziesz czuł się bezpieczniej. A tak na co dzień NIE MA SZANS BY ZASZŁA W CIĄŻE!!! Daje głowe,nie ma takiej możliwości,gdyby tak było to zobacz jak populacja by się zwiększyła Twoi rodzice narobili by ci nieświadomie masę rodzeństwa Wszyscy by mieli ze sobą dzieci,bo np twój tato by rąk nie umył po toalecie i podał rękę jakieś pani i w magiczny sposób zaszła by w ciąże. Jeszcze raz cię zapewniam,plemniki żyją tylko kilka sekund po opuszczeniu jajek Nie ma żadnych powodów do obaw! Tylko po prostu zabezpieczajcie się podczas seksu,chociażby prezerwatywą i będzie ok! Jeśli nadal masz wątpliwości to pisz śmiało! Trzymaj się!
  3. Dziękuje za odpowiedź! Generalnie w moim przypadku to jest tak że już od kilku dni nie czuje się jakbym miał depresje,w miarę normalnie funkcjonuje,potrafię np pograć sobie w karty czy na pc,i potrafię się jakoś na tym skupić,ale luki w pamięci mnie nadal męczą,szybko wszystko zapominam i jak chcę sobie przypomnieć to za cholerę nie potrafię,myślę,zastanawiam się,aż mnie głowa boli ale i tak nie potrafię sobie przypomnieć.Niby wydaje mi się że z tą koncentracją jest w miarę ok,potrafię rozmawiać z ludźmi itp ale ciągle niemal bez przerwy w każdej wolnej chwili męczą mnie myśli że mogę być poważnie chory i domyślam się że to powoduje u mnie też te luki,ponieważ większość moich myśli skupia się przede wszystkim na tym,i myślę że to może zakłócać swobodny przepływ moich innych myśli i właśnie przez to powodować problemy z zapamiętywaniem innych rzeczy. Ehh,sam nie wiem.
  4. Nie rozumiem? Ja naprawdę oczekuje pomocy na tym forum bo już nie wiem co mam robić...
  5. Witam! Może zacznę od tego dla czego postanowiłem napisać na tym forum i jak wyglądała moja sytuacja od początku.Od małego miałem problemy w domu,ujmując łagodnie rodzice się nie dogadywali,problemy w szkole,i ogólne problemy z nawiązywaniem kontaktów.Później się trochę polepszyło ale przez te wszystkie lata przechodziłem przez wiele rożnych problemów natury psychologicznej i to pozostało mi aż do dziś.Od najmłodszych lat miałem nerwice natręctw objawiająca się ciągłym i niekontrolowanym myciem rąk i obawą o to że wszędzie są bakterie przenoszące choroby i w strachu przed tym moja obsesja w zasadzie trwała bardzo długo.Następnie doszło do tego że wszystko co usłyszałem w TV czy od kogoś,przypisywałem sobie i doszukiwałem się maniakalnie (choroby) mimo że fizycznie zawsze byłem zdrowy.Obsesyjnie bałem się wielu śmiertelnych chorób takich jak AIDS,Nowotwory,czy choroba Crusfelta-Jacoba o której kiedyś było głośno a przez którą całkowicie niemal że zrezygnowałem z jedzenia wołowiny i moja psychika dodała mi kolejne natręctwo w postaci czytania wszelkich etykiet na produktach mięsnych. To wszystko trwało tak do wieku 16 lat a zaczeło się chyba około 8 roku życia.Po skończeniu 16 lat wpadłem w inne towarzystwo,udało mi się o wielu rzeczach zapomnieć i pokonać niektóre lęki,niektóre przeszły samoistnie,był okres że było już dużo lepiej.Niestety w wieku około 18 lat znów zaczęły mnie nękać różne natręctwa w postaci np maniakalnego obracania się za siebie będąc po za domem i kontrolowania czy czegoś przypadkiem nie zgubiłem,i choć,jak to bywa przy natręctwach,zdawałem sobie sprawę że to ''tylko'' moja psychika sobie ze mnie drwi i że to co robię jest bez sensu,nie potrafiłem sobie z tym poradzić,to było silniejsze... Z czasem doszła nerwica serca,duszności,stany depresyjne,przesadzona nieufność w związku.Po czasie,jakoś po pół roku ukończenia szkoły,zacząłem strasznie skupiać się na sobie i swoim zdrowiu,nie było dnia żebym o tym nie myślał,ciągłe uporczywe myśli o tym że może mi się coś stać,że mogę poważnie zachorować (to samo co w dzieciństwie tylko dużo gorzej)że mogę umrzeć... W dobie internetu łatwo sobie dobrać pewne objawy do wielu chorób i samemu ''zdiagnozować'' błędnie co może mi być,a zazwyczaj jest to coś co zagrażało by mojemu życiu.Myśli niedające mi spać po nocach,uporczywie wracające jak najgorszy koszmar,powodujące opad rąk i nie możność wykonywania obowiązków czy też przyjemności dnia codziennego... Chodziłem spać nad ranem jak robiło się jasno,bo wtedy czułem się bezpiecznie i miałem przeświadczenie że jakby coś się ze mną działo to wszyscy są już na nogach i zawsze ktoś pomoże.Tak więc mój zegar biologiczny całkiem się po czasie rozstroił i spałem w godzinach 6/7 rano do 13-14 w południe... Jak wiadomo,podczas snu układ nerwowy się regeneruje,a u mnie to był już chyba całkiem zdarty... Praktycznie od tego wszystkiego uleciała ze mnie wszelka radość i energia życiowa,mało co mnie cieszyło,w kółko tylko myślenie o tym że zaraz umrę jak tylko mnie coś zabolało.Miałem praktycznie wszystkie choroby o których usłyszałem,moja psychika potrafiła upozorować mi każdy objaw nawet najgorszych chorób i to często bardzo rzadkich.W mojej głowie panowało błędne koło,gdy coś mnie zabolało,psychika zaczynała wariować i zaczynało boleć mocniej i dochodziły kolejne różnorakie objawy danej choroby,w zależności od tego co w danym momencie potrafiło mnie zaboleć,i co potrafiłem sobie wkręcić,tym samym psychika dostawała jeszcze gorszego jobla,i koło się zamykało. Wiadomo,bywały dni że nie było źle,i właśnie w jeden z takich dni,nagle,gdy wracałem z ogniska do domu,dostałem dziwnego ''zawrotu'',wydawało mi się że zaraz zemdleję,że się duszę,że nie czuje rąk.. Poszedłem do domu,starałem się jakoś uspokoić.Z dnia na dzień czułem się coraz gorzej... Uczucie lekkości w głowie,tak jakbym miał jakąś dziurę w czole,strasznie dziwne uczucie,wydawało mi się też że nie czuje rąk,szczególnie lewej,czułem się słabo,nie chciało mi się nic,tak się na tym skupiałem że przestałem jeść (odruchy wymiotne na sam widok jedzenia),zacząłem czuć się otępiony,zero myśli,zero skupienia,tylko ciągłe myślenie o tym co mi może być i skupianie się na tym dziwnym uczuciu lekkości,które jak się później dowiedziałem był jednym z objawów lękowych,popadłem w doły,bałem się znów że umieram,że jestem chory na coś poważnego,szukałem sobie diagnozy w internecie.Metodą klina klinem,doszedłem do wniosku że po prostu miałem uczucie zawrotu i omdlenia ze zmęczenia i osłabienia organizmu przez to że mało jadłem,i tak się wystraszyłem tego zawrotu że wytworzyłem stan lękowy.Doszło do tego że była jedna wizyta w szpitalu,zła diagnoza (komputer i brak snu),pani doktor przepisała mi tylko witaminki które już i tak wcześniej brałem (magnez,potas,tran) i kazała się "przestawić" jeśli chodzi o sen,ale łatwo powiedzieć... Kilka dni potem znów szpital,tym razem karetka,powiedziałem o wszystkich objawach,zrobili mi EKG,jakieś podstawowe badania krwi itp Wszystko oczywiście w jak najlepszym porządku,tak więc przeniesiono mnie na oddział neurologii,tam pan neurolog zauważył że ze mną coś nie tak,że jestem jakiś "wypluty" ,pozbawiony energii,troche mnie przepytał i powiedział że zostawił by mnie na obserwacji i zrobił punkcje z kręgosłupa żeby wykluczyć jedno podejrzenie,ponieważ miałem kilka miesięcy wcześniej robione MRI głowy i zdiagnozowano u mnie zmiany demielinizacyjne,to neurolog chciał wykluczyć chorobę demielinizacyjną przy której również są zawroty,ale najpierw kazał mi iść do psychiatry i psychologa żeby się psychicznie podbudować bo nie chciał by mnie w takim stanie kłaść do szpitala.Tak jak powiedział tak zrobiłem. Pierwsza moja wizyta u psychiatry,niezbyt rozmowna starsza pani,nie mogłem nic powiedzieć,ona oczywiście już wszystko wiedziała co mi dolega,werdykt- depresja i nerwicowe stany lękowe z obsesyjnymi natręctwami. Oczywiście leki.Przyszedłem do domu,wziąłem jedną tabletkę Signopamu,i bach! Zawrót głowy jak po dwóch litrach i momentalna poprawa samopoczucia,uśmiech na twarzy,powrót apetytu,odrazu wstałem na nogi i dziwne uczucie lekkości w głowie nagle minęło.Wtedy doszedłem właśnie do wniosku że to mogło się uroić od tego zawrotu,i właśnie od tego musiał powstać stan lękowy. Ogólnie leki jakie dostałem to tak : Asertin50,Miansec i Signopam doraźnie. Asertin rano jedna,Miansec jedna na wieczór przed spaniem. O ile efektu Asertinu jakoś nie odczuwałem,tak po Miansecu zasypiałem szybko,trochę pobolewało mnie serce,ale czułem się jak pijany i jak zasnąłem tak budziłem się dopiero około 14-15,mimo że zasypiałem przed 23.Strasznie mnie ten Miansec mulił,przez kolejne dni jak wstawałem czułem się ciągle śpiący,niewyspany,strasznie zamulony.Ogólnie potrzebowałem porozmawiać,a u psychiatry tamtego,tego nie uświadczyłem,więc po tygodniu brania tych leków udałem się do innej pani,która była bardzo miła,wysłuchała mnie i wszystko zanotowała,postawiła diagnozę,powiedziała co ona o tym myśli i z kąt wzięły się moje problemy emocjonalne,wybrała mi psychologa i dała mi do niego nr telefonu.Z tym że zmieniła mi Miansec na Sympramol,bo stwierdziła że za mocno na mnie działa. I teraz tak.Od kiedy biorę leki,a może troszkę wcześniej,już sam nie wiem,zacząłem mieć problemy z pamięcią,takie luki w pamięci,od dwóch tygodni jest coraz gorzej,nie potrafię sobie przypomnieć co robiłem godzinę temu,prawie wszystko wypada mi z głowy,gdy położę coś,za chwile zapominam gdzie to położyłem... Zapominam już nawet czy np brałem rano leki itp Bardziej pamiętam te starsze wydarzenia niż te świeże.Ogólnie czuje się otępiony,nie ma we mnie życia,czuje się splątany,we własnym pokoju nie potrafię się odnaleźć,jak coś robię to mechanicznie,odruchowo,tak jakbym nie myślał.Jak ktoś coś do mnie mówi to nieraz nie dociera to do mnie,jak czytam coś to nie raz kilka razy tą samą linijkę.Robię nie raz kilka razy tą samą czynność i później zdaje sobię sprawę że już chyba to robiłem.W dodatku po zmianie leku z miansecu na sympramol doszły mi od jakichś 3 dni fascykulacje (skakanie w mięśniach) na początku się tym nie przejmowałem bo to było znikome,teraz już nie daje mi funkcjonować,ręce mi się trzęsą,nogi potrafią mi skakać,pojawiły mi się skurcze miokloniczne,czyli takie szarpnięcia mięśni że aż mnie wygina. I teraz po tych moich wypocinach pytanie do Was,słyszałem że depresja może powodować zaniki pamięci,często piszecie że czujecie się otępieni,ale czym to się objawia ? Otępienie to ogólnie zaniki pamięci,brak koncentracji,ciężkość rozpoznawania pewnych rzeczy,czy słów. I mi właśnie takie coś dolega,czy u Was jest tak samo? Do tego wyczytałem że drgania mięśni (fascykulacje) czy takie odruchy miokloniczne mogą być zarówno objawem nerwic jak i odstawienia leku.Tak jak pisałem Miansec mocno na mnie działał,ale brałem go tylko tydzień po czym odrazu odstawiłem i zacząłem brać Sympramol którego z kolej działań w ogóle nie czuje.Aha,przy mojej drugiej wizycie u psychiatry pani zwiększyła mi dawkę Asertinu,z jednej tabletki na półtora.Z tego co czytałem w ulotkach,Sympramol przyjmowany z lekami typu Asertin(wychwyt zwrotny serotoniny) może nasilać objawy nie porządane a jednym z takich objawów są skurcze mięśni.Zadzwoniłem do mojej pani doktor i kazała zmniejszyć dawkę Asertinu na jedną z powrotem,problem w tym że minęły trzy dni od kiedy zmniejszyłem dawkę a objawy się pogorszyły,potrafi mnie tak szarpać momentami jakbym miał chorobę Toureta. Proszę o pomoc!! Czy to mogą być objawy zmiany leku,czy może za krótko leki biorę (2tyg) ??? Zaczyna mnie strasznie martwić ten stan,zaniki pamięci wydają mi się coraz gorsze,jak również te drgania mięśni,leki zamiast mi pomagać to czuję się jak by pogarszały,zaczynam się załamywać,już dwa razy się totalnie załamałem. Pomocy!!
×