
themis
Użytkownik-
Postów
17 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez themis
-
Zrozpaczona, przepraszam za to pytanie, ale dlaczego róbowano Cie zgwałcić? Kto podejmował te próby? Ktoś Ci, pozornie, bliski czy zupełnie przypadkowe osoby? Opowiedz nam więcej, to może będziemy w stanie jakkolwiek pomóc... Ale przede wszystkim to witaj!:)
-
Magda, jest źle, ale czemu? W sensie, że w czym się to przejawia? Masz problem z empatią, zaangażowaniem, słuchaniem, dotknięciem, w sensie emocjonalnym, drugiego człowieka? Lęki? Fobie? Określ to, zrób to na tym forum właśnie! Wyobraź sobie, że masz do czynienia z bandą Aborygnów (nie mam do nich nic, ale są tak szczęściwie prymitywni, że o zaburzeniach psyche, osobowości pewnie nie słyszeli) Potraktuj nas, forumowiczów, tak, jak ja ich widzę, napisz jak jest, od początku... Dasz radę!:)
-
Ja tez piję, ale mam po co, mam cel, więc jutro rano wstanę o 7 (choć to dla mnie środek nocy) i dam radę w pracy!:) A mój pomysł na Ciebie- po 1. upewnij się, że Kamil jest warty mniej niż funt kłaków, choć może Cię to wiele kosztować, 2. podepcz go, a raczej wspomnienie o nim i odetnij się, wyrzuć wszytko, co Ci go przypomina, ból potrwa jakiś czas, ale wszystko na tym świecie z czasem wygląda inaczej i kiedyś dotrzesz do momentu, że 3. będziesz gotowy i otwarty na nowe... Tylko nie szukaj tego na siłe, najpierw potrzebujesz załoby... Trzymaj się!
-
Scrat, albo byłeś, jesteś mądrzejszy ode mnie, albo, i w tę opcję wierzę, jednak się różnimy. Czuję całym sobą, że mam tak wiele w sobie do ofiarowania, i jak starsznie żal, że tak mocno dociera to do mnie dopiero teraz, kiedy tak wiele zła wyrządziłem... Nie wiem, skąd biorę siłę, pewnie od Synka, ale próbuję, walczę i nie poddaję się. Idę spać, muszę wziąć się w garść. Marta kiedyś powiedziała mi, że wg jakiejś tam wróżby pisane Jej jest mieszkać w domku (a nie 100- metrowym mieszkaniu). Muszę więc zarabiać jeszcze więcej kasy, by moc kupić dom, i sprawić, by w ten sposób wróżba się spełniła.
-
Owszem, dziecko jest najwyższym priorytetem. Ale co to tak naprawdę znaczy? Być ze sobą tylko dla niego? A może przeciwnie, czym prędzej się rozstać, by zapewnić mu najmniej trudny z możliwych, w tej sytuacji, scenariusz? Dziś znowu przepłakaliśmy z MArtą pół nocy. Uczepiłem się myśli, że to całe zło, które im, i jeszcze wielu innym osobom wyrządziłem nie mogło być bez powodu. Ze o coś w tym chodzi, że paradoksalnie to właśnie ja, nikt inny jestem po to, by nakleić plasterek na Jej straszliwe rany... Minęło dopiero 9 dni, 10. ciężka noc przede mną, i przed Nią, mam nadzieję, że spi, i że nie śnią Jej się koszmary... a już czuję się starszy o 10 lat. Nie wiem, czy mam jeszcze jakieś niesiwe włosy. Nie daję już rady. Z drugiej strony, cóż za alternatywę mam. Zabić się? Nawet nie wiem, czy mam na tyle, może nie odwagi, co samozaparcia, by to zrobić, pomijając, że byłoby to ostatnim tchórzostwem. Zatem istnieję, wegetuję i próbuję... Może jakieś zakłady, czy się uda?:-(((((((((((((
-
Ewa, masz córki, masz więc dla kogo wstawać z łóżka. Choć z faktu, że one są jest Ci na pewno jeszcze ciężej to na ten moment to Twoja ostatnia deska ratunku, koło, które rzucono Ci, byś nie utonęła w bezmiarze zimnego oceanu. Dzięki nim wstałaś, i dzięki nim łatwiej będzie podnieść się na dobre. Nie wiem ile to potrwa, pewnie długo, ale kiedyś NA PEWNO uwolnisz się, a wtedy znajdzie się ktoś, kto doceni, że jesteś, i to taką, jaką jesteś, ktoś, na kogo czekałaś całe życie. Trzymaj się!
-
Scrat, jesteś zawodowym psychologiem, albo raczej psycholożką? Tyle zimnego dystansu w tym, co napisałaś. Ale to dobrze, dziękuję. Dzięki temu utwierdzam się w przekonaniu, że wreszcie wiem, co ważne, czego chcę, i że sama pokuta, jakkolwiek straszna, to za mało. Dużo pracy przede mną, ale dam radę. To wszystko, co się wydarzyło, było po coś... Być może popadam w jakąś manię, ale może to było po to właśnie, by wyrwać mnie z tego paradoksu kopiowania zachowań, których tak bardzo się nie chce, a krzywdy wyrządzone Marcie były po to, by je wynagrodzić i wejś na nowy, dotychczas niedostępny poziom bliskości... Może bredzę, ale tak czuję. Jedno jest pewne- nigdy nie będzie tak, że będziemy razem cokolwiek udając, a już na pewno nie to, że nie zapewniam jej wyłączności, a ona, że nie wie tego, że to nieprawda.
-
Cieszę się, że poza korzystaniem z forów umówiłaś się z psychologiem! Ja też jutro idę do lekarza od duszy. I też będę update'ował, tj. zdawał relację z postępów. Spróbójmy dać radę!:) Trzymajmy się!
-
Współczuję, czyli są wredniejsze świnie od mnie na tym świecie... Zapewniam Cię, że koleś wcześniej lub później ale na pewno tego pożałuje... Trzymaj się
-
Dzięki za wsparcie. Dziś spotkać się z psychologiem nie dało rady, ale mam umówioną wizytę na środę. Staram się przekonać Martę, by poszła, idealnie, jeśli ze mną ale w ostateczności choćby i sama, do rodzinnej poradni kryzysowej, ale póki co nie może na mnie patrzeć, cóż dopiero by gdziekolwiek ze mną pojechać, czy skorzystać z rady... Jeśli czytają to zdradzone kobiety, czy zdradzeni mężczyźni, prosze napiszcie, co wtedy czuliście, jak sobie radziliście i czy udało się połatać... Dzięki i pozdrawiam
-
Słuchajcie no, koleżanko Banalna! Do niedawno wydawało mi się, że jestem silnym facetem, nigdy nie byłem u żadnego psychologa czy psychiatry, nie łykałem zadnych pigułek, nie potrzebowałem wypłakiwać się w czyimś ramieniu, choć bywało co wypłakiwać. Kilka dni to się zmieniło. Mieszanka ogromnego poczucia winy, przejmującego żalu, strachu, przekonanie o bezsensie, myśli samobójcze, piję niemal na umór, palę 10 razy więcej niż wcześniej, wylewam litry łez... Ale się nie poddaję! Choć realnie nie ma szans na sukces, walczę. Co się przewrócę to się podnoszę. Nie napisałaś, co jest źródłem Twojego problemu. Nie jestem psychologiem, ale schemat jest chyba zawsze mniej- więcej taki sam- nazwanie problemu, zdefiniowanie celu i mozolna jego realizacja. Co Cię gnębi? Co chciałabyś osiągnąć, ale tak strategicznie, a nie, że po prostu spać w nocy. Jak chcesz pogadać to wal śmiało- teraz często tu zaglądam. Trzymaj się! [Dodane po edycji:] Banalna, zaglądaj tu, pisz, dziel się z nami wszystkim, zwłaszcza tym, co najgorsze. Po to to forum jest...
-
Wulgaryzmów nie użyłaś, maggieflakes. Zresztą, sięgnąłem dna- dziś Marta zabrała Skarba i wyprowadziła się... Nadal obstaję przy tym, że będę walczył, jutro idę do psychologa, ale tak naprawdę to nadzei nie ma... Jestem skończony, the game is over. Szkoda, że żyję...
-
Wstyd, mówsz... To ogrmny eufemizm na opisanie tego, co czuję. Nienawidzę się, za to co zrobiłem, raczej robiłem... Ale,głęboko wierzę, że choć napawić się nie da to posklejać, połatać owszem. Marta już nigdy nie będzie taką osobą, jak kiedyś, ale będę walczył do ostatniego tchu, ostatniej łzy, by powoliła mi to wynagradzać...
-
Czy Ty aby, Nely, nie demonizujesz? Masz po prostu nedznego faceta, i rodziców, którzy nie są idealni. To takie straszne? Przepraszam, wiem, że to brzmi jak policzek, ale na podstawie tego, co napisałaś to ja tak to widzę... Zmień faceta, a rodzice, cóż, jesteś dorosła, jeśli znajdziesz cel, coś, czemu się poświęcisz, nieważne, czy będzie to praca, hobby czy nowy, ale godny partner, w każdym razie oni zejdą na dalszy plan... Inna rzecz, że zawsze łatwiej radzić, niż dobre rady wdrażać we własnym życiu... W każdym razie, powodzenia!:)
-
Choć to nieracjonalne, tli się iskierka nadziei, więc walczę. Póki co błagam ją, by się nie wyprowadzała, pomaga mi w tym synek, i to nie tylko w ten sposób, że jest... Wybieram się na jakąś terapię, bo choć teraz nie mogę patrzeć na kobiety, a seks dla mnie nie istnieje to jak minie najgorsze to nałóg gonienia i zdobywania nowej może powrócić... Ale jest koszmarnie... Kiedyś, jak jako mały chłopiec chadzałm do kościoła to zastanawiałem się cóż to jest ów żal doskonały- odczuwanie ogromnego bólu tylko dlatego, że zrobiło się coś strasznego, nie z powodu strachu, "tylko" z powodu popełnienia grzechu. Choć jestem agnostykiem, teraz wiem, co taki żal znaczy...
-
Idela, przeczytałem Twój post trochę przypadkiem, a okazuje się, że trafia w mój problem w 100%, tym bardziej, że przybliża punkt widzenia tej drugiej strony, zdradzanej... Odezwij się, jak możesz...
-
Znowu to zrobiłem, a raczej robiłem, bo trwało to niemal 2 lata... Od 2 lat prowadziłem podwójne życie. Z jednej strony Marta, która kocham, od samego początku przed 5 laty, a o tym jak bardzo przekonuję się w takich chwilach, jak teraz, z drugiej ta druga. Nie było nawet nudy, rutyny, nie brakowało ani bliskości psychicznej ani seksu, nawet wyuzdanego. Mimo tego nie potrafiłem oprzeć się pokusie gonienia za inną, zdobywania, seksu z inną... Co najgorsze, nawet nie dopuszczałem do siebie myśli, że to coś złego, choć przecież wiedziałem, jak wielką krzywdę wyrządzam Marcie i naszemu synkowi. Zgadnijcie, w jakim wieku jest ten mały skarb.... Tak, 2 lata... Poprzednim razem wybaczyła mi, sam nie wiem jakim cudem... To było 3,5 roku temu. Już wtedy byłem przekonany, że sięgnąłem dna, że zrozumiałem, co jest ważne, że jak da mi kolejną szansę na pewno jej nie zawiodę. Wierzyłem, że sprawię, że będzie królową. Uwierzyła, dała mi szansę, choć kosztowało ją to niewyobrażalnie wiele... Po 1,5 roku urodził się nasz synek, a ja, a ja niebawem wróciłem do tego nałogu... Nie daję sobie prawa, by prosić ją o kolejną szansę dla siebie, to jest jasne. Ale jest dziecko, dziecko, smiem twierdzić szczególne, które nijak nie zasłużyło, by nie mieć rodziny, a ojca mieć jedynie w weekendy. Tym, bardziej, że sam wiem, co znaczy mieć takiego ojca, i co znaczy mieć syna mieszkającego w innym miejscu... W każdym razie, poprzednim razem wydawało mi się, że sam jestem w stanie poradzić sobie z tym, co zrobiłem, i sprawić, że w pełni będę tym, kim zawsze chciałem być- kochającym partnerem, nieposzukującym wrażeń poza związkiem z ukochaną kobietą, i wspaniałym ojcem. Znowu się nie udało, znowu nie dałem rady... Przepraszam, że aż tyle na powitanie.