Nie będę się rozpisywał za dużo tylko streszczę najważniejsze fakty.
Zawsze byłem skryty. Później pojawiły się leki, fobie, nie wychodzenie z domu. Poszedłem do psychiatry stwierdził zaburzenia nerwicowe z napadami lęku. Przewinęły się też psycholodzy ale to nic nie dało. Po roku wylądowałem z psychiatryku chciałem się zabić, słyszałem głosy, mysli innych ludzi. Stwierdzono jakieś zaczątki schizofremi naćpano neuroleptykami i tyle. Po wyjściu poszedłem do psychiatry i przestałem brać neuroleptyki bo źle się na nich czułem. Powróciłem do ssri konkretnie paroksetyny i do tego doraźnie benzo. Tak już mija 4 miesiąc od kiedy byłem w psychiatryku a w moim życiu nic się nie zmienia. Dalej tylko wychodze z domu jak mam wizytę do psychiatry. Nie czuje nic, niechce kontaktów z ludźmi, wychodzenia z domu. Brałem większość leków ssri, snri, benzodiazepiny, trochę neuroleptyków. Mam 22 lata i jestem totalnym wrakiem. Na następnej wizycie chcę poruszyć temat dostania renty ponieważ w niedługim czasie mogę zostać bez środków do życia. Nic nie wskazuje na to abym podjął prace. W sumie tylko raz pracowałem na czarno i tyle. Jedynie w moim stanie to mogę znowu iść do szpitala psychiatrycznego i tyle. Są jakieś szanse na otrzymania jakieś renty z ZUS ? Jak nie dostanę wyląduje w szpitalu na długi czas bo nie będę w stanie leków kupić co wiąże się z tym, że już w ogóle chyba się zabije. To tak w skrócie dalej nie ma sensu pisać.