agusiaww, już czuję się zmęczona tą bezradnością... Pytanie tylko, jak sobie z tym radzić, jeśli nie szukać sposobów na to, aby mu pomóc?
scroll, jako że nasze relacje są zdominowane przez kontakt wirtualny, nie mam wielu okazji, aby pokazać mu, że zasługuję na jego zaufanie... Dlatego też nie zwierza mi się zbyt często, a i ja nie chcę drążyć tego tematu, bo nie wiem, jak powinnam reagować na jego wynurzenia. Nie jestem nawet pewna, czy w ogóle powinnam jakoś systematycznie pytać go, jak się czuje, jak z jego chorobą czy coś takiego. Z tego, co mówił, bardzo pobieżnie zresztą, (tłumaczy się tym, że nie ma siły o tym rozmawiać/że za dużo tłumaczenia) to kogoś stracił. Wiem, że bardzo przeżył śmierć babci, ale podejrzewam, że jego stan spowodowany jest jakimś zdarzeniem z bliższej przeszłości. Może chodzi o dziewczynę. Albo o przyjaciela. Nie chcę go o to pytać, bo to delikatna sprawa...
Zresztą wydaje mi się, że ta strata (w jakiejkolwiek formie) to tylko przelanie czarki, która była wypełniana od dawna. Mam na myśli jakiś ciąg wydarzeń, z których każde miało wpływ na to, jak czuje się obecnie.