Skocz do zawartości
Nerwica.com

gocha1967

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez gocha1967

  1. Dziękuję Ci Beniu :) Zapewne masz rację, tylko w tej chwili to do mnie nie dociera, zbyt dużo lęku jest we mnie, przed wszystkim. Ale chcę myśleć pozytywnie, naprawdę chcę..
  2. RafQ - dzięki za odzew :) 28 lat - mój Boże, jak bardzo chciałabym mieć znowu tyle. I małe dzieci. Całe życie przed sobą.. RafQ, może popatrz na to w ten sposób właśnie, że jeszcze tyle przed Tobą, żona, dzieci, ich dorastanie. Piękne chwile. Ja teraz jak widzę kobietę z małymi dziećmi, to zaczynam ryczeć. Bo sama chciałabym być na jej miejscu..i mieć tak dużo czasu. Żałuję też, że nie miałam więcej dzieci, może teraz łatwiej by mi było patrzeć na dorosłość najstarszego syna. Mój mąż jest bardzo dobrym facetem, tłumaczy mi, że jeszcze długo będziemy synom potrzebni, że młodszy ma dopiero 15 lat, z 10 lat jeszcze posiedzi nam na głowie. Ale do mnie to nie dociera, jestem przerażona tym, że te 10 lat to tak krótko, zleci w mgnieniu oka i zostanie..starość, bezsens, a zaraz potem śmierć. I że mnie już nigdy nie będzie, nie będzie mojego męża i moich synów. O Jezu - tragedia jakaś normalnie...
  3. Witam, Jestem tu nowa, witam więc wszystkich :) Postanowiłam coś napisać, gdyż mam nadzieję, że przyniesie to choć namiastkę ulgi. Mam 42 lata, na nerwicę leczyłam się około 10 lat temu. Brałam Bioxetin i Spamilan, przeszło po ok roku i było całkiem nieźle. A teraz wróciło. Od 10 dni jestem apatyczna, nic mnie nie bawi, nic mnie nie interesuje, mam lęki i bóle ciała tym spowodowane, wciąż jestem do granic bólu spięta, płaczę co chwila z byle powodu. A zaczęło się od matury starszego syna. Nagle do mnie dotarło, że mój syn to już taki dorosły człowiek, że już nigdy nie będzie moim małym synkiem, że już nigdy nie będę mogła mieć go przy sobie tak bezwarunkowo, jak dotąd. Że pójdzie na studia, potem się ożeni, odejdzie od nas. Kocham go i chcę dla niego jak najlepiej, ale boli mnie to strasznie, że pewne rzeczy już minęły i nie wrócą. Wyję dosłownie, że chciałabym cofnąć czas tak z 10 lat, kiedy był mały i mnie potrzebował bardziej. Mam jeszcze drugiego syna, 15-letniego. I też już to widzę w czarnych barwach, bo te 4 lata do matury to przelecą biegiem i też odejdzie. Zostaniemy z mężem sami. Nikomu niepotrzebni, samotni. Boję się też, że mężowi coś się może stać, że zostanę sama. I że jestem już taka stara, mam 42 lata. Całe życie już za mną. Byłam u lekarza, dostałam Bioxetin, biorę 5 dni, ale na razie zero skutków. Nie chce mi się wstać, źle sypiam, wciąż jestem napięta jak struna. To boli. Koleżanka na moje lęki zaproponowała mi późne macierzyństwo, żebym postarała się o kolejne dziecko, przecież mogę je jeszcze urodzić. Ale to bzdura, bo ja nie chcę nowego dziecka, chcę żeby moje były przy mnie, te które mam. Boję się, że życie za szybko ucieka, że zaraz będę stara i umrę. Dostaję wtedy ataku paniki i na pogotowie. Tragedia, żyć się odechciewa. Proszę Was, wesprzyjcie mnie trochę. Pozdrawiam, Gośka.
×