Odkąd pamiętam ,zawsze byłam poukładana, zorganizowana, lubiłam porządek. Z czasem przerodziło się to w chorobliwy (wg mnie) perfekcjonizm, który cały czas się nasila i staje się dla mnie ogromnie meczący. Nie wiem od czego zacząć, bo to przejawia się w wielu dziedzinach mojego życia.
Wygląd- odpryśnięty lakier do paznokci doprowadza mnie do szału, dopóki nie pomaluję tego odpryśniętego kawałka nie nadaję się do życia, nie mogę się na niczym skupić, nie słucham i gapię się na dłoń.. Plama na ubraniu- to samo.
Ciągłe "wyprzedzanie czasu", planowanie, robienie wszystkiego na zapas- np. mamy poniedziałek i wiem, że w czwartek mam jechać po coś na uczelnię, a po drodze zrobić zakupy. Już w poniedziałek sprawdzam połączenia autobusowe, tramwajowe w kilku opcjach. Kupuję 2x tyle biletów, ile potrzebuję. Robię listę zakupów, zajmuje mi to 15- 20 min. i denerwuje się, bo nie wiem, co i ile tego kupić. Jak już dochodzi 3 dni później do tych zakupów i zobaczę 2 podobne produkty, to potrafię zastanawiać się nad nimi 5 minut, bo chcę wybrać NAJLEPSZY. Jeśli mam zamiar kupić jakiś kosmetyk typu podkład, tusz do rzęs, balsam- taki zakup poprzedzam kilkugodzinnym (czasem rozłożonym na 2 dni) wertowaniem informacji na jego temat na internecie. Nie zniosłabym myśli, że mogłabym kupić coś, co okaże się nic nie warte. Strasznie ciężko podejmuję decyzję, czasem oglądam 2 rzeczy, które mam do wyboru przez 15 min i odkładam. Wracam do domu i od początku wertuję..
Wszędzie widzę problem- np. kilka dni wcześniej dowiaduję się, że odwołują mi wykład. Zamiast cieszyć się jak normalny człowiek, ja widzę w tym problem. Co robić przez te 2 h? Iść na wcześniejszy wykład, czekać 2 h i iść na następny? A może iść tylko na ten przed? Albo tylko na ten, który jest po długiej przerwie? Jeśli zdarzy się, że nie mogę przyjść na jakiś wykład, to dopóki nie zdobędę od kogoś notatek, non stop mam w głowie myśl, że nie będę miała z czego się nauczyć na egzamin, obleję.. Studiuję zaocznie, więc nie ma np. w sobotę- kolejny zjazd na którym mogę zdobyć notatki jest za 2 tyg- czyli codziennie przez 2 tygodnie o tym myślę.
I tu kolejna rzecz- przez 3 lata studiów opuściłam z własnej winy dosłownie kilka wykładów, 3- 4. Po prostu uważam, że tylko moje notatki są dobre, że inni nie wyłapią tego, co jest istotne, nienawidzę polegać na kimś. Od kilku miesięcy wiem, że będę musiała opuścić 2 dni zajęć.. Wyobraźcie sobie, przez co przechodzę ;/.
I tu zaczyna się najgorsze. Ciężko to opisać, bo nigdy o czymś takim nigdzie nie czytałam. Na początek napiszę trochę przykładów:
stoję przed lustrem i stwierdzam, że dobrze wyglądam. zaczynam studiować własną twarz i myślę, czemu akurat dziś jestem zadowolona z wyglądu? dochodzę do wniosku, że to ten nowy korektor pod oczy, grubsza kreska pod okiem i róż zamiast broznera. do tego przedziałek z boku. i w tym momencie zaczynam uczyć się na pamięć tych szczegółów, które wymieniłam. stoję przy lustrze i powtarzam w myęli: korektor, kreska, róż, przedziałek z boku. tak, by już codziennie wyglądać tak samo dobrze.
po włączeniu komputera zawsze przeglądam strony w tej samej kolejności- wynika to z tego, że nauczyłam się na pamięć tych stron, które codziennie MUSZĘ przejrzeć. jak nie sprawdzę, co jest np. na interii, poczcie i naszej klasie, to będzie to za mną chodziło cały dzień. i dlatego, żeby nic nie wisiało mi nad głową i nie męczyło, nauczyłam się tych stron na pamięć.
pakowanie torebki- mam w głowię listę rzeczy, w kolejności, które wrzucam do torebki
sytuacja z dziś- byłam na uczelni, zapowiedzieli jakieś 2 zaliczenia, dodatkowe zajęcia w czerwcu, termin oddania czegoś tam. musiałam wbić sobie do głowy te kilka rzeczy, do teraz powstarzam sobie- zaliczenie z xx- 6 czerwca, zaliczenie z xx-.. żeby się utrwaliło. bo zapisanie to dla mnie za mało. chyba, że zapiszę w telefonie, wszystkie te informacje w jednym miejscu.
idę na spotkanie z kimś- w drodze myślę o czym bedziemy rozmawiać i rozmawiając z tą osobą najbardziej skupiam się na tym, żeby nie pominąć żadnego tematu, który wpadł mi po drodze do głowy, oczywiście wszystkie te tematy mam wbite do głowy i powtarzam je w myśli.
kupuję coś nowego, np. niedawno to był telewizor. ma kilka opcji widoku ekranu- smart, wide i inne. Przestudiowałam wszystkie, wyłączam TV i robię w myśli sprawdzian, dosłownie.. Siedzę na łóżku, tępo patrzę w ścianę i powtarzam w myśli: jeśli chcę szeroki obraz, daję wide. jeśli xxx, daje smart. przy xxx, obraz jest...
właściwie na non stopie o czymś myślę, coś planuję, powtarzam, najgorsze jest to gadanie do siebie w myśli i układanie w głowie. codziennie mówie sobie, że od teraz przestanę, wrzucę na luz, że przecież nie da się wszystkiego zaplanować i że nie muszę robić wszystkiego najlepiej, ale i tak jest tak jest. moje kontakty towarzyskie to porażka, ale co się dziwić, jeśli wolę mieć perfekcyjną fryzurę niż posiedzieć z kimś na mieście ze strachu, że bedę musiała czekać 15 min na tramwaj, rozwieje mi włosy i nie zdąże czegoś tam zrobić kur************************************ ma***************** :-(:-(
[Dodane po edycji:]
Nie potrafię ubrać w słowa tego, co mnie najbardziej męczy, tych rozmów z samą sobą. Chodzi o to, że cokolwiek ktoś do mnie powie, ja to rozkładam w głowie na czynniki pierwsze i prowadzę ze sobą dialog, w głowie, "mówię" powolnymi zdaniami, dopóki tego nie zrozumiem w 100%. Jak mama mi powiedziała, żebym nie włączała wody na full jak myję ręce, to jak poszłam do pokoju, siadłam na łóżku i przez chwilę "mówiłam" do siebie coś w stylu: "jak myję ręce, mogę włączać wodę do połowy. tak samo będę robić myjąc włosy. w trakcie nakładania odżywki będę wyłączać wodę bo ona leje się bez sensu".
Na dzień dzisiejszy takie rozmowy z samą sobą zajmują mi czasem po 20 minut dziennie, wiem, że to niedużo, ale głupio wyglądam siedząc, patrzą w ścianę i powtarzając sobie do znudzenia jakieś dziwne rzeczy.
Tworzę taki "kodeks" do wszystkiego, jakieś chore zasady, wszystko chciałabym robić wg ustalonego porządku, a jak coś robię inaczej, to czuje się brudna.. Jak zjem coś pomiędzy posiłkami głównymi, choćby 1 listek sałaty, to czuje się brudna (objadanie się i jedzenie tabletek to osobna historia). Chciałabym być czysta, nieskazitelna we wszystkim, robić wszystko wg listy, perfekcyjnie.. Jak coś mi staje na drodze, to jest dla mnie ogromna tragedia. szczegóły pochłaniają mnie do reszty , często zadania, czynności w moim wykonaniu to przerost formy na treścią.. Z jednej strony chcę tej perfekcji, ale z drugiej mam jej dość- po co być perfekcyjnym, skoro przez takie działania straciło się 99% znajomych i nie ma się życia towarzyskiego? Wszystko musi być zaplanowane, zero spontaniczności..
[Dodane po edycji:]
Czy to należy do kategorii natrętnych myśli?
[Dodane po edycji:]
czy-to-jest-nerwica-natr-ctw-t5422.html
oprócz 9 i 12 punktu- jakbym czytała o sobie. wklejam linka, bo tamta osoba dobrze to napisała. Generalnie mam wiele takich problemów, ale najgorszę są te rozmowy ze soba.