Witam. Mam 38 lat, od 6 lat cierpię na psychozę. Przyjmuję leki i nie mam objawów wytwórczych. Od ponad roku Solian, odkąd przebywałem w szpitalu. Na początku miał na mnie zły wpływ że nie mogłem usiedzieć na miejscu czy dłużej oglądać telewizji, zaczęła się również bezsenność. Obecnie się uspokoiło, nie można specjalnie narzekać.
Jednak nie jestem w pełni zadowolony ponieważ nic nie potrafi mi zrobić prawdziwej radości.
Nie miałem jej odkąd rozpoczęła się choroba. Pogłębia to fakt, że wspominam stare dobre czasy gdy byłem szczęśliwy i które się skończyły. Zanikło mi libido, nie potrafię w pełni odczuć na przykład piosenek. Przyszła wiosna, jest koniec kwietnia a ja nie potrafię się w pełni tym cieszyć. Gdyby chociaż raz na rok potrafiło mnie coś zauroczyć...
Mam myśl że już do końca życia tak będzie, całe 40 lat jak Mojżesz na pustyni a to strasznie długo i że dopiero w niebie się poprawi. Gdyby to chociaż od razu było niebo, a wkurza myśl że nawet gdy uda się uniknąć piekła to będzie znowu czekanie.
Obecnie całe życie jest czekaniem. Zażywam Solian na psychozę; czy dodatkowo pomogłyby mi jakieś leki na depresję? Fluoksetyna (Prozac) na mnie nie działa. Czy jest jakiś środek powodujący że można by zacząć cieszyć się życiem?