Skocz do zawartości
Nerwica.com

NataliaSelena

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez NataliaSelena

  1. To jest pierdolony kat i potwór.Ten potwór najpierw chlał i pastwił się nad naszą rodziną przez co teraz mam problemy z sobą i to bydle jeszcze śmie na mnie i Mame dzis glos podnosic.Mysli ze jak juz nie chleje to jakis dobry jest.Zniszczyl mi psychike i denerwuje Mame.Nieznosze go.
  2. Wątek zbaczył na złą drogę. Stanów kolorowo nie widzę.Nie jestem dziewczynką zakochaną w Stanach.Gadanie BZDURY.Stereotypowe bzdury.Każdy człowiek jest inny.Każdy Amerykanin jest inny a to że zbierze się gromada naziolów oznacza,że wszyscy tacy są?Pfff... Tak,zamierzam skończyć te chore liceum i wyjechać ZA GRANICĘ.Wiem,że mogłabym tolerować polskę,gdybym mieszkała w dużym mieście. Nie oceniam ludzi z góry.Skoro idę z kumpelą a oni nas wyzywają od brudnych dziwek tak ot bo nie lubią naszego stylu,to ich problem. NIE FOTOSZPUJĘ ZDJĘĆ tylko mam aparati komorkowy..Ale bez przesady,przecież ja na tym zdjęciu jestem,bez przesady...
  3. Czasem jak się wymaluję to się sobie podobam ale BARDZO żadko...Ale tak to nie...Nawet z makijażem... Jeszcze gorsza sprawa z tym chłopakiem z Japonii i brakiem znajomych...Jestem pewna,że gdybym miała znajomych to moje życie byłoby lepsze,o Niebo Zawsze zakochuję się głupio w kimś,kto jest dla mnie nieosiągalny,kogo nigdy nie widziałam...Serce u takiej dziewuchy jak ja nie sługa!Gadam z nimi i są naprawdę cudownymi ludźmi...Łączy nas ogromna odległość...Język...wszystko...
  4. Mam poważne problemy z sobą i zdaję sobie z tego sprawę...To będzie bardzo długi list i nie wiem czy ktoś przeczyta...Na wstępie piszę: nie chcę rad typu "idź do psychiatry,idź do psychologa,nabierz dystansu do siebie".To nic nie da,tylko pogorszy sprawę-takie rady.Może ktoś napisze mi po prostu,co mi dolega... Wydaje mi się że na takim forum są bardzo ciekawe istoty,jednak wątpię by ktoś mnie zrozumiał,niektórych rzeczy które we mnie siedzą nie potrafię w słowach opisać,nie da się,są nie rzeczywiste,jak obrazy po wciąganiu butaprenu. Jestem nastolatką,mam 17 lat,za dojrzałą na swój wiek.Nikt nie potrafi zdać sobie sprawy z tego,jak wiele jest we mnie miłości i nienawiści.Mało rzeczy jest dla mnie neutralnych,bardzo mało. Tak bardzo mi przykro że są rzeczy,których nie potrafię napisać,bo się nie da...Ale spróbuję... Mimo wszystko wiem,co jest źródłem moich problemów...Przyczyny są trzy...Pierwsza to miejsce zamieszkania.Druga to nie atrakcyjny wygląd.Trzecia to problemy psychiczne. Problemy psychiczne zaczęły się z 3 lata temu,nerwica natręctw.To nie była zwykła NN,była zaawansowana.Naprawdę nie chcę rozgrzebywać ran,niestety już mi się przypomina gdy to piszę i natręctwa obleśne wracają...po prostu nienawidzę nauczycieli i budy. Nienawidzę pseudo miasta,w którym mieszkam.Jest to takie zadupie,jakich mało.NIE POTRAFIĘ się pogodzić z tym,iż najpiękniejsze chwile swojego życia(młodość) marnuję właśnie tu.Nienawidzę polski,zacofania,nietolerancji i braku ludzi z subkultur,które tak kocham. Tak marzę by stąd wyjechać...Chodź na wakacje...Do cioci z Ameryki... Fascynacja Ameryką trwa u mnie od dawna...Tak samo innymi wielkimi krajami.Na początku miałam gdzieś to,że mieszkam w polsce.Niestety szybko dobiła mnie świadomość,która dobija mało każdego(ludzie przeważnie się z tym godzą i oswajają,ja nie).Zaczęłam porównywać polskę do Ameryki itp.Załamałam się. Nie wiem jak to wyjaśnić...Jestem "inna",słucham muzyki z przekazem typu punk,metal,rock z lat 80 itp...Ubieram się inaczej i inaczej wyglądam...Fascynacja ludźmi z tych klimatów,ludzi odciętych od społeczeństwa,o swoich ideologiach i wartości,pięknym orginalnym wyglądzie podnieca mnie od zawsze,od 12 roku życia.Nie zrozumie mnie ktoś,kto w klimacie nie siedzi. Marzę,całym sercem,by żyć tak,jak młodzi z zagranicy...W których bardzo dużo jest ludzi z mojego klimatu Oni moga być kim chcą,NIKT ICH NIE POBIJE ZA WYGLĄD I MUZYKE,TAK JAK W ZACOFANEJ NIETOLERANCYJNE POLSCE!!!...Łączą się w duże paczki...Nie znają słowa nuda...Przed nim świat stoi otworem-nie muszą nigdzie wyjeżdżać,bo mają Amerykę...Miliardy koncertów,klubów i klimatycznych zaułków...Ciągle poznaje się kogoś nowego,to tak ogromne miejsce,tam można poznać każdego...Idąc ulicą nie wiesz co się spotka...Nigdy nie spotykasz drugi raz tej samej osoby... Ten widok światełek...W polsce same gnijące kamienice... A ja?Ja mam DWIE znajome z klimatu...Jedna ma podobne odczucia jak ja,druga ma na mnie zlewkę... My tak "korzystamy" z młodego wieku,że siedzimy obtoczone drechami ;/ za kościołem i liczymy dni do Woodstocku i Jarocina...Bo tylko tam się odnajdujemy i jesteśmy NAPRAWDĘ szczęśliwe...Przez parę dni! Miejsce w którym mieszkam to zadupie,w którym są same niesympatyczne,agresywne drechy,drzewa i krzywe ulice.To wszystko. CZUJĘ SIĘ JAK W KLATCE! Jeszcze gorsza sprawa niż miejscowość w której mieszkam to buda.Moja nerwica natręctw poszła ku nauczycielom,znienawidziłam ich koszmarnie,gorzej się nie da.Słysząc ich głos,widząc ich,robi mi się słabo.Oczywiście,są wyjątki,bardzo nieliczne. Nie potrafię pogodzić się z tym,że marnuję swoje jedyne życie,jedyne młode lata siedząc w budzie przed "nauczycielem" który nic nie robi, i liczę na kartce każdą sekundę do dzwonka.... TO TAK JAKBYM ODLICZAŁA CZAS DO KOŃCA MŁODOŚCI!!! Zamiast żyć,męczę się niesamowicie marnując młodość po 8 godzin dziennie,bo jakiś pojeb robi 45 minutowe lekcje i 20 minutowe przerwy i nie zwlania z lekcji,które przepadają... NIE POTRAFIĘ SIĘ POGODZIĆ Z TYM.NIE POTRAFIĘ.Pierwszorzędnie z tą budą.Nie potrafię. Mam niesamowite plany co do pracy itp,kuję...Zmuszam się...To chore... Zaczynam łapać poważną depresję przez tą budę i przez wieś na której mieszkam(odcięcie od wymarzonego świata)... Tak porządam tej pięknej,szalonej młodości wśród innych młodych,a jestem zamknięta w klatce... Dodatkowo ma tragiczną samoocenę...Czuję się tak obleśna,wstrętna,brzydka,jakby najgorsza i najbrzydsza na świecie...Brzydka twarz,bielactwo i masa,masa innych... A wiesz co jest najgorsze?To,że nie potrafię się z tym pogodzić i NIEUDOLNIE dążę do "ideału"... Postanowiłam zrobić dietę i bardzo o siebie dbać,postanowiłam to w październiku...Minęło 7 miesięcy a ja nie wzięłam się za dietę...Jem zdrowo a potem wpierdalam słodycze...jestem beznadziejna i nie potrafię dojść do celu nawet ;( Obiecałam dbać o włosy,a jestem prawie łysa i mam siano zniszczone... Dbać o skórę,a mam wągry na nosie... Dbałam o siebie i sbam(oprócz tej diety...)...Ale to nic jak nie dawało tak i nie daje...A do lata coraz bliżej... Każdy mój dzień to tylko WYGLĄD.Rozplanowane w zeszycie: myję zęby ,płuczę tym,włosy tym,maseczka z tego,ta maść,tamto,sramto... Całodobowe przesiadywanie przed komputerem i szukanie najorginalniejszych ubrań,by być najlepszą na woodstocku...wiem to chore...żałosne... Mam nawet kupione sztuczne pasma włosów...Wszystko co nie idealne próbuję korekcyjnie poprawiać,usuwać... Nawet z makijażem nie jestem ładna... Jeszcze gorsze jest to,że mam aparat złej jakości i na zdjęciach często wyglądam świetnie...Piszą do mnie na portalach najładniejsi chłopacy i bardzo mi pochlebiają...Ja tam w makijażu,sztucznych włosach,ładnym ubraniu,lubą miną... Tymczasem siedzę przed komputerem w zniszczonych odstających rudych włosach,wielkim,grubym ryju,z wągrami na nosie i piękniętym naczynkiem,gruba i wyglądajaca jak jakiś dziad... Mój problem leży w tym,że marzę być najidealniejszą i tą ładniejszą od ładniejszych,podobającą się wszystkim chłopakom...Tymczasem jestem obleśna,brzydka, pod każdym względem niedoskonała,z masą niedoskonałości...Wielka twarz,wstrętny nos,rzadkie wypadające włosy,brzydkie zęby,tłuszcz,bielactwo,żyła na nodze,pęknięte naczynko na nosie... W każdym świetle wyglądam inaczej... Przy ładnych chłopakach zakrywam twarz ,nigdy chłopakowi w oczy nie spojrzałam z bliska (pewnie by pomyślał :co za potwór). To nie ma sensu...Nawet jeśli cudem dojdę swego(co jest niemożliwe) to tak i tak z globem będzie wielki problem...Co ja mam zrobić by przestać wstydzić się swojego wyglądu?Tego,że nie jestem ładna i idealna? Chciałam jeszcze dodac...Zauroczyłam się w chłopaku z którym rozmawiam przez pewien portal...On mieszka w ...JAPONII... Jest tak podobny do mnie...Ma podobne problemy...Do tego jest piękny...Za taki styl w polskim syfie ZABILIBY GO ;( Jestem strasznie wrażliwa... Jestem załamana tym...To przerodzi się w jakąś chorą,bezsensowną,idiotyczną,skrajnie głupią "miłość"...Cały czas myślę co robi,czy jest smutny,czy jest szczęśliwy...On kładzie się spać,ja wstaję...On wraca z pracy,ja dopiero do niej idę...On nie myśli o mnie bo jestem dla Niego tylko nickiem,ja się upajam jego wiadomościami tłumacząc je z zapałem w słownikach... Nie potrafię opisać tego,co czuję-nie da się tego opisać...Ta świadomość potężnej odległości,jakyśmy mieszkali na innych planetach...Nawet jest przed nami bariera językowa,gadamy ze słownikami...Pewnie połowy sobie nie piszemy bo nie wiemy jak... On z potężnego kraju pełnego neonów,ludzi,a ja z slumsowej wiochy z drechami... On smutny i ja smutna... On myśli że jestem ładna...Ja jestem okropna...Jakby zobaczył mnie na żywo nie chcę wiedzieć,co by się stało... NAJGORSZE JEST TO ŻE NIE ZOBACZY Gadam z nim juz bardzo długo...NIe potrafię pogodzic sie z tym że nigdy się nie spotkamy,to tak boli...
×