Witam Was wszystkich,
Mój narzeczony (niedługo mamy się pobrać) uwielbia spędzać czas przed komputerem. Nie siedzi może całe dnie przed monitorem, dlatego też większość ludzi mówi mi, że przesadzam, że to zdrowy "normalny" facet. Mnie się jednak wydaje, że jedynie praca i uczelnia a także moja obecność w domu (razem mieszkamy) sprawiają, że nie może popaść w nałóg totalnie. Każdy dzień, wejście do domu itd. rozpoczyna się od włączenia komputera. Każda domowa czynność jest wiecznie przerywana przez cokilkuminutowe podchodzenie do laptopa i sprawdzanie czegoś. Jestem w domu typową jędzą, która wiecznie jest niezadowolona, gdyż ciągle narzekam na komputer. Wiem, że takie ograniczenia są złe i tylko mogą pogłebić problem, ale sama nie wiem co robić. Zauważyłam, że Jemu już nie zależy na mojej obecności jak kiedyś, wręcz cieszy się jak jadę do pracy, szkoły, bo ma czas na granie. Kiedy nocuję poza domem wiem, że siedzi do rana grając. Tylko chwila wolnego sprawia, że popada w zapomnienie i gra i gra. Były różne gry, teraz jest T Menager czy coś takiego, wiem, że "realizuje tym swoją pasję" do piłki nożnej. Ma podobnych kolegów i widzę jak im zazdrości, bo czasem mi to wypomina, że oni mogą siedzieć kiedy chcą bez żadnych ograniczeń , bo albo są samotni albo np. jednego z nich dziewczyna nie ma nic przeciwko.
Już nie wiem co robić. Niby normalnie pracuje, jak musi .. jedzie na uczelnię (studiuje zaocznie). Ale martwię się strasznie, że skoro już teraz gra jest często ważniejsza ode mnie to co będzie po ślubie..
Czy nie zmarnuję sobie życia na bycie kobietą typu: "przynieś, wynieś.. ", bo on zaraz po pracy będzie zajmował się tylko swoją ulubioną rozrywką? Kiedy rozmawiam z kolegami oni powtarzają mi, że sami też lubią grać i to normalne. Już nie wiem czy nie istnieją inni męzczyxni nie uzależnieni? Co mam robić? czy nie przejmowac się, może dorosnie sam? czy będzie gorzej?