Skocz do zawartości
Nerwica.com

iman

Użytkownik
  • Postów

    63
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez iman

  1. Osobiste pytanie, mimo to odpowiem

    - wybacz Toshiro jeśli tym pytaniem wkroczyłam w Twoja prywatną przestrzeń- może to dlatego, ze nie brzmisz jak osoba szczególnie skryta...

     

    u mnie jest w miare podobnie, tylko końcówka jest inna- ja sie w miare dobrze maskuje i praktycznie nikt nie widzi we mnie neurotyczki- wtedy jest dobrze. Gorzej jest jak zaczynam przy kims czuc się bezpiecznie i próbuje odwrócic role- szukac w kims oparcia... wtedy mniej wiecej jest kniec :)

     

    ale jakby na to nie patrzeć te biedne kobietki nie potrafią się same odkleić od neurotyka

    - ... :)

  2. Ja np. lubię niebezpieczne kobiety, wiele mężczyzn je lubi.

    jestem pod tym względem identyczna- moi znajomi nie moga wyjśc z podziwu dla mężczyzn, na których ja zwracam uwagę. Ostatnia diagnoza jest taka, ze wybieram takich a nie innych, bo czegos sie boje w związku, a po takich mężczyznach z góry wiadomo, że się nie ułoży. Ja w sumie sie z tym nie zgadzam. Myślałam kiedyś, że to może kwestia jakichs fascynacji seksualnych- "niebezpieczni" mężczyźni, bardzo mnie pociągają, ale to nie moze być tylko to. Być może to raczej podswiadoma chęć podniesienia własnej wartości poprzez usidlenie kogoś w jakims sensie niedostępnego. Jak to jest u Ciebie Toshiro?

     

    [ Dodano: Czw Wrz 28, 2006 10:42 am ]

    Własciwie są zawsze dwie strony medalu - ta druga jest poprostu bardziej

    popularna. Jednym słowem pojawia się tekst "przesadzasz".

    - tak, tak -skąd ja to znam :) strasznie mnie to wyprowadza z równowagi. Dla mnie nie istnieje coś takiego jak przesada w mówieniu o swoich uczuciach. Każdy posiada swó własny układ odniesienia i jesli cos jest dla niego problemem- to jest, mimo, że obiektywnie moze sie to wydawać mało znaczące. Na tym polega dla mnie właśnie związek- na umiejętności dialogu i choćby próbie przyjęcia perspektywy partnera.

     

    przykład z mojej ostatniej, nawet nie wiem jak to nazwać-przygody?

     

    początek pełen fajerwerków, po kilkanaście telefonów dziennie, absolutne poczucie tego, ze idealnie do siebie pasujemy (pierwszy raz w moim życiu), bardzo szybkie tempo i ogólnie jednym słowem idylla. Mineło pare miesiecy- zmiana o 180 stopni, zupełnie nagle, tak z dnia na dzień. Próbuje wiec o tym porozmawiać- mówie, ze przykrośc sprawia mi, ze zrobił sie nagle taki zimny i powierzchowny i ze zupelnie tego nie rozumiem. Jego odpowieedź- PRZESADZASZ. No k..... , jak przesadzam! Zmiana w relacji jest faktem obiektywnym, moje odczucia są faktem dla mnie- gdzie jest tu miejsce na przesadę!?

     

    [ Dodano: Czw Wrz 28, 2006 10:55 am ]

    jeszcze mała ogólna refleksja na koniec...

    Byc może przemawia przeze mnie zbyt duzy pragmatyzm, smutna jest Twoja historia Peace-b, ale podobnie jak Antagonista, niestety mnie nie dziwi. Nie mam osobiście takich doświadczeń, moje miłosne historie kończyły sie z o wiele mniej jasnych przyczyn ;). Ale wiem, ze takie juz są z nas ludzi dziwne konstrukcje- w ranieniu siebie jesteśmy mistrzami i to działa w obie strony. Smutna to refleksja, ale tak juz jest i nie wiem czy mozna to jakos zmienić. W takich momentach pojawia sie często kwestia winy- z myślą o tym załozyłam też temat "związki". Moze to oni/ one są draniami, ze nas zostawiają, a może to my do tego doprowadzamy...

  3. Mój obecny chłopak powiedział mi ostatnio, że swoim filozoficzym rozmyślaniem komplikuje świat

    też tak mam, ale jeszcze bardziej chyba komplikuje sobie zycie tym, ze nie potrafie życ dniem dzisiejszym- martwie się juz o emeryturę, tak bardzo jestem skupiona na przyszłosci i zamartwianiu sie o nią, ze nie potrafie sobie poukładać życia które teraz mam- związków to też dotyczy- tak bardzo sie martwie od początku, że wszystko sie popieprzy, że nie potrafię sie cieszyc tym, ze teraz jest dobrze... no i w efekcie sie pieprzy. W innych dziedzinach tez tak jest w sumie- martwie sie o to, ze nie obronie magisterki i w efekcie oblewam egzamin ktorym powinnam sie aktualnie zająć- przykład z wczoraj :)

  4. Jest też druga strona medalu - wybieramy partnera, który posiada

    te wszystkie cechy, które my cenimy, a których sami nie posiadamy.

     

    w moim przypadku zdecydowanie tak jest, tyle, ze bardziej szukam cech, które mi przypominaja dawna mnie- mam wtedy taka małą namiastkę tego co gdzies utraciłam

     

    [ Dodano: Sro Wrz 27, 2006 11:21 pm ]

    Im bardziej dziwna akcja czy właściwość, tym lepiej dla mojego ego bo granice pomiędzy mną a innymi będą wyraźniejsze, w rezultacie będę bardziej określony i wyrażony. To całkiem normalne, nie tylko dla neurotyków.

    zgadzam sie z tym, tyle że u neurotyków dochodi lek przed chorobą psychiczną i ja go mam. Z jednej strony chciałabym być wyraźna, odrózniona, a z drugiej strony boje się ze to są objawy psychozy.

  5. kurcze Peace-b, przykra sprawa u Ciebie. Ja mam niestety podobne doświadczenia- napisałam to już gdzies tu, ale poworzę- w najgorszych momentach zawsze zostajemi sami. Ja liczyłąm na rodzine choć sama nie wiem dla czego, bo to zawsze byli najdalsi mi ludzie, no ale tak to juz jest, może instynkt czy cos. I oczywiście sie przeliczyłam, paradoksalnie- to sa własnie ludzie, którzy pogrążają mnie w tym wszystkim. Chciałabym, zeby kiedys matka powiedziała mi- niczym się nie przejmuj, najwazniejsze jest to, żebys w zyciu była szczęsliwa- ale wiem, że nigdy tego nie usłyszę. Wszystko co się ze mną dzieje, to według nich wina mojego lenistwa, przesady i rozpuszczenia- tu cytat: cale zycie smarowałam Ci dupe miodem, a tobie zawsze źle...

    Szkoda tylko, że jest tak cięzko uwolnic sie a od tego kontrolującego wpływu wpajanego przez całe lata. Ja mam poczucie, ze w ogóle nie żyje dla siebie...

  6. ja mam dokładnie tak jak Chmurka, tylko ,że właśnie w róznych odstępach czasowych. Czasami czuję sie swietnie, jestem aktywna, w miare pogodna, wierze w siebię- położę sie na pare godzin, a jak wstane to mam strasznego doła. Sa okresy, ze nie trapie sie niczym szczególnie, a potem nagle nastepnego dnia zupełna zmiana. Taka labilnośc tez mnie strasznie meczy, szczególnie kiedy wychodze z domu we w miare dobrym nastroju, a potem nagle zaczynam płakac i się nie moge opanować... męczące i irytujące, ale ja taie huśtawki zrzucam raczej na karb leków...

     

    pozdrawiam wszystkich ludzi z problemami ;)

  7. ja gdybym mogła cofnąc czas, to przede wszystkim wcześniej zaczęłabym sie leczyć- pewnie zycie by mi się tak nie pokomplikowało. moim największym problemem w związkach jest to, że jestem strasznie podatna na zranienie i nawet najmniejsza rzecz jest w stanie sprawic mi przykrość. Nie potrafię się zdystansowac i w efekcie ciągle cierpię, a paradoksalnie wybieram takich mężczyzn, którzy ani trochę nie są w stanie zaspokoić moich potrzeb. kiedy jestem sama jest mi źle, ze nie mam tej bliskiej osoby, do ktorej mogłabym się przytulić, ale kiedy ktos jest- tez jest mi źle, bo zawsze coś urasta w mojej głowie do duzego problemu. Jednego mnie życie nauczyło- kiedy jest naprawde źle, człowiek zostaje zawsze sam... albo ewentulnie znajdzie sie ktoś kto go dobije ;)

  8. ... a u mnie są zmiany, ale spowodowane głównie lekami- najpierw zupełny brak ochoty i mozliwości... a po zwiększeniu dawki sytuacja się odwróciła- ochota nadzwyczaj duża, jakość przyzwoita, choć więcej pracy ;)

  9. Krasnalu - niska samoocena z całą pewnością, tyle ze nie moge się dopatrzyć związku z tymi torebkami :) Mi sie wydaje, że to wszystko wynika z próby znalezienia zrozumienia, no i tez z pogardy dla jakiejs szrości. Tzn kiedy odsłaniasz tą swoją bolesną częśc, to albo w celu zrozumienia, albo zwrócenia na siebie uwagi, albo znalezienia opieki. Ja póki co uświadamiam sobie tylko ten pierwszy powód.

    Co do tej dziwności- zawsze ciągnęło mnie do dziwnych ludzi (albo raczej ludzi z problemami, a to w sumie nie to samo), ale dziwnych w znaczeniu interesujących, niebanalnych, a nie skrajnie ekscentrycznych, bo to mnie męczy. Moze to jest w jakims sensie ucieczka przed sobą, ucieczka w wyidealizowany obraz siebie.

     

    [ Dodano: Nie Wrz 24, 2006 7:00 pm ]

    Neśka- byc może to jest szukanie bezpieczeństwa, skoro zbiega sie jakos z kryzysami, ale czy to wyklucza miłośc...

    Ale nie kochałam, co wiem dzisiaj, gdy to się skończyło

    - ja mam podobne doświadczenia, juz 2 razy myślałam, że to miłość do grobowej deski, no i jakos nie byla, choc co do ostatniej to jeszcze nie jestem pewna :)

    ... a może to jest miłosc, tylko taka krótkotrwała, kto powiedział, że jest tylko jedna taka prawdziwa

  10. Annass- jeśli jest miejsce dla nas to jest i dla Ciebie, nawet jeśli tego teraz nie czujesz. Twój przypadek jest wyjątkowy- dobrze że pojawiłaś się na forum, ale ja radzę Tobie, żebys skorzystala z formy terapii jaką jest Interwencja Kryzysowa- jest to cykl intensywnych spotkań z terapeutą, który ma na celu pomoc Tobie i Twojemu mężowi w kryzysie. Wiem, że może to teraz wydawac się Tobie mało prawdopodobne, ale taka forma spotkań przynosi efekty- pomaga odzyskać względną rownowagę i radzic sobie samodzielnie w przyszlości. Proszę, pomyśl nad tym.

    Ciężko jest mi napisac cos mądrego, bo nie wyobrażam sobie bólu jaki wypełniłby mnie po stracie dziecka. Co do męża- być może on musi przeżyć tą stratę po swojemu, mężczyźni niestety nie są tak wylewni w kwestii uczuć jak my i wiele rzeczy duszą w sobie...

    najprostszym środkiem na dotarcie do drugiej osoby jest szczera rozmowa, bez wyrzutów, obwiniania... nie rozmowa o nim, tylko o sobie, swoich odczuciach...

     

    pamiętaj, że takie fora jak to, są między innymi po to, żeby nikt nie miał poczucia, ze został ze swoimi problemami sam...

  11. odwieczne próby absorbowania partnera własnym wnętrzem

     

    czasami śmiać mi się chce jak coś tutaj czytam;) - Krasnal, masz 100 punktów za to stwierdzenie- nie ujęłabym tego lepiej, robiłam identycznie, czasem nawet z myślą o tym, ze mam tak niesamowite wnętrze, ze po prostu nie mogę zachować go tylko dla siebie i w dodatku myślałam, ze im bardziej bedę wyjątkowa, tym bardziej dla NIEGO atrakcyjna

    - powiedziałam kiedyś mężczyźnie z którym się spotykałam... uwaga- że lubię dotykać mokre torebki od herbaty;) nie wiem co to miało na celu, ale miałam potrzebę sie to refleksją podzielić ;)...

     

    choć myślę, że takie głupoty i tak są lepiej przez nich tolerowane, niz absorbowanie tą smutną stroną naszego wnętrza

  12. jest tez taka jednostka chorobowa jak nerwica depresyjna- nie wiem na ile psychiatrzy bawia sie w takie rozróznienia, ale w psychologii sie ją wyróżnia i mi taka wyszła w testach (diagnoza psychiatry- zaburzenia lękowo- depresyjne). Dominuje w niej obnizenie nastroj, ale smutek jest często połączony ze stłumioną agresją. Negatywna postawa i do otoczenia i do siebie. Wydaje sie powstawać u ludzi, którzy długo żyli w napięciu emocjonalnym, często łączy sie ją z odzywajacymi emocjami z przeszłosci, kiedy to żywiło się jakies urazy, wrogośc do bliskich osób.

    W skrócie- wiąże się ją z różnymi konfliktami z osobami bliskimi w przeszłosci, o których myśl wyzwala i agresję i smutek, poczucie winy i poczucie krzywdy.

    to tyle :)

  13. Związki- mam na myśli te damsko-meskie, tudzież inne zaleznie od orientacji...

     

    ... natchnął mnie temat "dlaczego ludzie tacy są"... O ludziach możnaby mówić wiele, ta kwestia jest tez powodem moich licznych frustracji, ale pomyslałm, że moze warto byłoby porozmawiać o sobie.

     

    Teoria głosi, ze neurotycy nie potrafią naprawdę kochać, ani nie potrafia tez byc kochanymi - mam nadzieje, że to nie jest prawda, ale patrząc po sobie, obawiam sie że w tym cos jest...

     

    Rzucam "wyzwanie" :) namawiam do refleksji...

  14. a ja mam na to proste lekarstwo- ufać ludziom, bo jesteśmy istotami społecznymi i bez innych ludzi życ nie potrafimy, ale niczego od nich nie oczekiwać. Wiem, ze łatwiej powiedziec niz zrobić, ale jeśli nie liczysz na nic z niczyjej strony to jest mniejsze prawdopodobieństwo, ze ciebie oszuka, bo w pewnym sensia nie bedzie miał powodu... A przyjdzie taki czas, ze pojawi sie osaba, której będzie zalezało na tym, żebys to Ty jej zaufała... Wyjątkiem są związki damsko-męskie, od partnera nalezy oczekiwać, bo na tym polega partnerstwo w związku, tyle, ze żeby dojść do takiego momentu niestety związek musi juz byc dobrze ugruntowany, a to nie taka prosta sprawa... takie są przynajmniej moje doświadczenia- nie oczekuje i sie nie zawodzę, a ludzie daja mi to na co maja ochotę... (nie twierdze, że to mi wystarcza)

  15. chocco niech Ciebie nie przeraża ta diagnoza- ludzie dzielą sie na neurutykow i psychotyków- wszyscy tu jesteśmy neurotykami- do jakiejs szufladki trzeba wpaść. Co do samoleczenia, to jest to kiepski pomysł- wszystkie poważne teorie głoszą, że nie jesteśmy w stanie wyleczyć siebie sami chociażby dlatego, że nie jestesmy względem siebie obiektywni. Psycholog na pewno Tobie nie zaszkodzi i naprawdę nie ma czego sie bać, ani do czego zniechęcać.

    pozdrawiam

  16. Martuśka86

    chyba wiem o czym mówisz... kiedyś w takim momencie pomyślałam sobie, ze chcialabym zeby chociaz śmierc nie była moją winą. Niestety często ludzie którzy powinni nas wspierac wbijaja nam gwóźdź do trumny. Trzeba byc ponad tym pamiętając że przede wszystkim zyjemy dla siebie, a potem dopiero dla innych, ale mi to tez ciężko przychodzi...

    pozdrawiam

  17. :) taki lajf Martusiu...

     

    dobija mnie jeszcze fakt, ze rodzina uważa, że to wszystko sa moje fanaberie, że lekarz mi wmowił deprechę żeby na mnie zarobić, albo, że się w książkach naczytałam, że nie powinnam brac lekow i takie tam. W rezultacie już sama nie wiem czy sobie tego wszystkiego nie wmawiam...

  18. peace-b , wydajesz sie być w ten temat bardzo zaangażowany- nie miałam na celu podnosić Tobie ciśnienia. Masz rację co do alkoholizmu i wierz mi rozumiem to o czym mówisz-miejsca takie jak detox, poradnia czy ambulatorium nie są mi obce. Nie popadajmy w skrajności- alkohol jest czynnikiem koniecznym, ale nie jedynym warunkującym powstanie uzależnienia. Nie kazdy kto pije zostaje alkoholikiem. Ulotka leków głosi: w czasie stosowania leku należy UNIKAĆ spożywania alkoholu.

  19. Mizer lubie Twoje posty bo mają, przyjemny uspokajający ton :)

    Wiesz ja nie mogę sobie tego wszystkiego trochę poukładać, bo chyba ciągle jestem na etapie jakiegoś zalu, ze mnie to dopadło. Długo zwlekałam z wizyta u psychiatry bo sama chciałam się z tego jakoś wygrzebać- wydawało mi się że powinnam, bo uwaga... kończę właśnie psychologię ;) tzn to nie było tak, że poszłam na te studia, zeby sie wyleczyć- długo żyłam w błogiej nieświadomości tego że cos jest nie tak- wiesz, najciemniej pod latarnią. Powiedziałąm, że chce leki przeciwlekowe, bo zaburzenia nerwicowe zaczęły mi utrudniać zycie, a lekarz do mnie, że przede wszystkim to mam depresję. No i tak sobie biorę te leki od tamtej pory, wypatrując poprawy i coś jej nie moge wypatrzyć. Generalnie moje zycie w ciągu ostatniego roku stało się dla mnie zupełnie surrealistyczne, do tego ta depresja i jej konsekwencje- zupełnie sie w tym wszystkim nie mogę połapać. Dzis mam wyjątkowy zjazd, dawno juz takiego nie miałam- w poniedziałek mam mega egzamin, którego oblanie wiąże się z powtarzaniem roku, niby żadne mecyje, a ja za cholere nie mogę się tego nauczyć... To juz zupełnie jest dla mnie surrealistyczne, bo nigdy nie myślałam, że mogłabym mieć ze studiami jakiekolwiek trudności. I tak sobie to piszę i sama nie wierzę, że tak sie to wszystko potoczyło... Napisałam posta o motywacji, bo stwierdziłam, że od czegoś trzeba zacząć, ale teraz wydaje mi sie to zupełnie bezsensowne, bo widze wokół siebie tysiąc rzeczy, których nie jestem w stanie przeskoczyć... i najgorsze, ze w takich kijowych momentach człowiek zostaje zupełnie sam.

     

    sorry za taką prywatę w tym temacie

×