Skocz do zawartości
Nerwica.com

shyek

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez shyek

  1. ok , ok - rozumiem, dla wyjasnienia jeszcze raz podaje ze w tym roku koncze 29 lat i zamknijmy na tym rozmowe:) pozdrawiam:)
  2. .... nie wierze, ze opowiadam tutaj o moich problemach ktore sa dla mnie bardzo wazna sprawa - a ty mnie osadzasz o jakies "krecenie" z powodu wieku? Poza tym to formum chyba nie jest odpowiednim miejscem na oszukiwanie czy "krecenie"????????? Ja szukam pomocy !!!!!!!!!!!!!!!
  3. ..... w tym roku koncze 29 lat, ale przeciez wiek nie ma duzego znaczenia, dla jednych moge miec 29 a dla innych byc przed 30 wiec co to za roznica? Dla wyjasnienia - w tym roku koncze 29 lat.
  4. Witam wszystkich, musze sie podzielic moim problemem z kims bo jestem z nim zupelnie sam. Mam 29 lat, odkad pamietam zawsze mialem obawy przed innymi ludzmi, zwlaszcza chlopakami, bylem tchorzliwy. Mozna powiedziec ze bylem spokojnym chlopcem, grzecznym, trzymającym sie z dala od klopotow. Zawsze mialem problemy kiedy przychodzila wiosna i lato, czulem sie wtedy jakby "odkryty" , nie czulem sie bezpiecznie. Nie wiem czy bede w stanie tak opisac moj problem zeby byl jasny dla innych, ale sprobuje. Od jakis dwoch lat mam powazne problemy ze swoim otoczeniem. W poblizu mojego domu pojawily sie grupki mlodych ludzi, co bardzo wplynelo na mnie samego. Mam na mysli grupki ludzi przesiadujacych na laweczkach, popijajacych alkohol. Ich obecnosc strasznie wplywa na moje samopoczucie - czuje sie zagrozony. Nie czuje sie bezpiecznie do tego stopnia, ze caly czas o tym mysle. Kiedy widze taka grupke ludzi przed moim blokiem zaczynam sie obawiac, trace dobre samopoczucie. Zaczynam o tym myslec. Mam wrazenie ze zaraz ktos mnie zaczepi i bede mial z tego powodu klopoty. Nie bede wiedzial jak sie zachowac. Nie bede potrafil sie obronic. Fakt ze ci ludzi przesiaduja wlasnie przed moim domem sprawia ze czuje wielkie zagrozenie, mysle ze nie moge sie czuc bezpiecznie nawet w moim wlasnym domu. Odkad pamietam zawsze balem sie takich ludzi, wolalem siedziec w lato w domu, nie wychodzic nigdzie, na zadne dyskoteki, ogniska itp. Zreszta zawsze czulem zagrozenie w obecnosci obcych ludzi, zwlaszcza rowiesnikow, czy grup ludzi, albo ludzi pod wplywem alkoholu. Prawdopodobnie gdybym dla przykladu jechal autobusem i po drugiej stronie wsiadlby jakis facet pod wplywem alkoholu to juz bym czul sie nieswojo, czulbym sie zagrozony. W ostatnim czasie mialem nawet ataki takich lekow, caly czas myslalem o tym, chodzilem jak warzywo. W pracy nie myslalem o pracy tylko o tym zagrozeniu. A teraz czuje sie jak w klatce, zyje z dnia na dzien, chcialbym sie tylko bezpiecznie zaszyc w domu i lezec albo spac. Tylko w ten sposob czuje sie bezpiecznie. Boje sie wychodzic na dwor - zwlaszcza jak jest ladna pogoda zeby przypadkiem ktos mnie nie zaczepil. Jest to dla mnie ogromny problem bo nie moge myslec o przyszlosci, a nawet o terazniejszosci tylko skupiam sie caly czas na tym problemie. Chodzilem do psychiatry, ktory przepisal mi leki, solian i alventa. Za kilka dni mam spotkanie z psychologiem i mam zamiar mu o wszystkim powiedziec. Jezeli ktos ma podobny problem to zapraszam do rozmowy - moj nr gg 1981361. Dzieki za wysluchanie.
  5. Witam Mam 30 lat i mieszkam w malym miasteczku. Pracuje, ucze sie - jestem niby normalnym facetem. Od kilku lat towarzyszy mi przeswiadczenie ze cos jest ze mna nie tak. W tym wieku powinienem miec juz rodzine, dom itd. a ja stoje w miejscu. Nie mam dziewczyny, poznanie kogos jest dla mnie bariera nie do przejscia i nie wiem dlaczego. Bylem juz w dwoch zwiazkach i w kazdym zle sie czulem, cos mi nie pasowalo - chcialem uciekac. Mialem dziwne uczucie ze jestem w nie swoim swiecie i ze musze wracac do domu - trudno to opisac. Poza tym na codzien tez nie jest najlepiej, stracilem uczucia, czuje obojetnosc, a jedyne co czasami czuje to lęk. Przepraszam jezeli pisze chaotycznie ale pierwszy raz to opisuje. Jak przyjdzie zly okres - potrafie tylko spac, albo lezec i pytac siebie samego po co ja zyje, nic nie ma dla mnie sensu. Nic mnie nie cieszy , nie mam zainteresowan. Moje klopoty z otoczeniem moga wynikac z tego ze pochodze z rodziny alkoholikow i prawdopodobnie jestem DDA. Nigdy nikogo nie zapraszalem do domu bo sie wstydzilem, moje zycie wygladalo zupelnie inaczej niz zycie moich kolegow i kolezanek. Teraz jakby to wychodzi na swiatlo dzienne. Najgorsze jest to ze nie potrafie czuc sie szczesliwym, nic mnie nie bawi. Jedyny moment kiedy czuje radosc to wtedy kiedy mam pic alkohol. Wiem ze to nie jest rozwiazanie ale tylko to mnie w tej chwili cieszy - nie oznacza to ze jestem alkoholikiem bo siegam po alkohol umiarkowanie i panuje nad tym. Ale to dla mnie i tak dziwne. Tesknie za tym zeby miec dom, rodzine, zone , dzieci , zyc jak inni i cieszyc sie tak jak inni - ale nie potrafie:( -- 14 lut 2011, 11:44 -- gdyby ktos mial podobne problemy i chcial pogadac to moj nr gg: 1981361.
  6. Witam Chcialem w duzym skrocie przedstawic moj problem i zapytac czy ktos ma podobnie albo czy ktos widzi w tym objawy jakiejs choroby. Od dlugiego czasu czuje sie jak w prozni - w poczekalni. Mam 27 lat i juz jestem na tyle dorosly zeby wyjsc z domu rodzinnego a z drugiej strony nie zaczalem swojego zycia z druga osoba. Nie mam dziewczyny - dostaje propozycje od dziewczyn zeby sie spotkac czy umowic ale jestem jakis dziwny. Jezeli mi na jakiejs dziewczynie zalezy to chce z nia byc ale jednoczesnie odpycham ja od siebie. Nie wiem czemu mam jakas blokade - juz zranilem tak kilka osob i boje sie ze caly czas tak bedzie. To trudne do opisania ale mam problem z rozpoczeciem doroslego zycia. Oczywiscie mam prace, prawie skonczylem studia - w spoleczenstwie radze sobie niezle ale mimo to czuje ze cos jest nie tak. Poza tym od dluzszego czasmu mam leki przed innymi ludzmi - zdaje sobie z tego sprawe ale czasami nie moge sobie z tym poradzic. Nie moge powiedziec ze jestem szczesliwy - coraz mniej rzeczy mnie bawi - ostatnia praktycznie nic - wegetuje. Pochodze z rodziny alkoholikow - przez to mialem ograniczony kontakt z innymi, nigdy nikogo nie zapraszalem do domu -wiecie jak to jest kiedy wstydzi sie swoich rodzicow. W liceum musialem zajmowac sie takimi rzeczami jak placenie rachunkow - kombinowanie skad tu zdobyc pieniadze na rachunki. Mieszkanie zawsze bylo zadluzone i ja zawsze chodzilem do spoldzielni i wyjasnialem takie sprawy - martwilem sie rzeczami o ktorych inni moi rowiesnicy, znajomi nie mieli pojecia. No ale coz tak bywa - byc moze to zostawilo na mnie jakies pietno. Nigdy bedac gdzies poza domem nie moglem sie do konca wyluzowac i bawic - zawsze gdzies tam w srodku myslalem o tym co sie w domu dzieje itd. Oczywiscie nie jestem w stanie przedstawic dokladnie tego co czuje ale wiem jedno - jest mi z tym pieronso zel i chce z tym cos zrobic. Nie wspomnialem jeszcze ze prawdopodobnie cierpie na nerwice natrectw - wiecie dotykanie po kilka razy rozych przedmiotow, przechodzenie kilka razy przez te same miejsca itd itp duzo tego jest .
×