opowiem krutko moją historie. zaczne od tego że jestem n.i.k.e. i mam 23 lata w tak mlodym wieku spotkało mnie już tyle złego co wiekrzość ludzi nie przeżywa w ciągu całego życia. Będąc młodą dziewczyną niespełna 18letnią poznałam swoją wielką milość, jedyną prawdziwą... po 3 latach, po zaręczynach rozstaliśmy się(on mnie zostawił bo mnie kochał ale nie wiedział czy chce spędzić ze mną reszte życia) po rozstaniu straciłam sens życia nie jadlam nie pilam (6msc wyjętych z życia), pamiętam że bolało i dalej boli ale pomyślalam że trzeba żyć dalej... Kolejny związek i kolejne bagno!!! oddalam znowu cała siebie i pokochalam choć nie tak jak za pierwszym razem... Osoba z, którą byłam była do rany przyłóż tak było przez pierwsze 2 miesiące myślałam że jestem w bajce, udalo mu sie zdobyc moje uczucie zaufanie i przywiazanie(potrzebowałam tej miłości). Potem zaczą się horror, zaczełam być katowana bita zastraszana duszona szantarzowana upokarzana... znęcał się na demną fizycznie i psychicznie, nie raz malo brakowało a już by mnie tu nie było(i chyba bylo by lepiej)... ten koszmar trwał 1,5 roku i udało się wyrwałam się z tego koszmaru za pomoca pani psycholog. Stwierdzilam wtedy do 3 razy sztuka:) w moim życiu pojawil sie ktoś z kim jestem do teraz, zwyczajna osoba, zwykły chopak, ale codziennie walcze o uczucie o jakiś ochłap o co kolwiek. Ja juz straciłam poczucie własnej wartości, nie mam go. Ważąc 55kg przy wzroście 164 jestem za gruba, wszystko co robie (a robie z mysla o nim i dla niego) jest nie tak, bylo by tu do opowiedzenia wiecej o tej ostatniej osobie,ale nie ma sensu... ktoś by powiedział nie poddawaj sie walcz odejdz lub podobne... ale ja juz nie mam sily juz nie mam sily by walczyc, by iść dalej ja już nie mam sensu życia... chciałam tylko by mnie ktoś pokochal tylko tyle... ale wiem że urodziłam sie by cierpiec i dawać szczęście innym, ale nie dane mi będzie być szczęśliwą nigdy..... chcę przestać istniec każde słowo boli, każdy ruch, gest to wszystko boli... już nie mam siły....