Skocz do zawartości
Nerwica.com

John Doe

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez John Doe

  1. No jakoś trzeba będzie dać sobie radę, jak zwykle. Zresztą większy problem napisałem powyżej tego W Kujawsko-Pomorskim jest gorąco
  2. Dzisiaj był (jest) okropny dzień Ale to chyba dlatego, że jest tak gorąco... Moim głównym problemem są zaburzenia ruchu w stresowych sytuacjach, a ten upał chyba tylko to wzmaga. Czułem się już źle w drodze z uczelni kiedy mijały mnie dziesiątki innych studentów. Mój krok zaczął się plątać. Zacząłem nosić ciemne okulary i o ile wczoraj zdały test i czułem się pewniej, to dzisiaj nic nie dały. Oczy łzawiły mi ze stresu strasznie. To głupie, ale moją pewność siebie są w stanie zburzyć tak głupie rzeczy jak plecak czy koszulka :/ Źle się czuję chodząc teraz z plecakiem, a i założyłem koszulkę która jest już chyba dla mnie za mała i cały czas czułem się jak głupek. A w autobusie była już masakra. Nie było mi niedobrze, ale czułem się jakbym odpływał. Trzymałem się poręczy zupełnie sztywno i chciałem jak najszybciej dojechać do celu. Wszystkiego dopełnił jeszcze jakiś koleś który niechcący uderzył mnie (na szczęście lekko) łokciem w twarz. Wtedy czułem się już zupełnie jak oferma. To ciekawe, że osobom niepewnym siebie przytrafiają się takie wypadki... Tak jakby swoją niepewnością się je przyciągało. Za godzinę spadam na autobus do domu i znowu będzie masakra. Nie znoszę chodzić z bagażami, a jak jeszcze taki upał to już w ogóle... I potem wyczekiwanie na dworcu i modlenie się żeby nie jechał ze mną tylko jakiś znajomy. To mój pierwszy wpis tutaj...
  3. Myślałem, że więcej osób tak ma... no ale tak... z kolei ja nie mam innych objawów, na które inni na pewno cierpią i każdy z nich jest dla poszczególnych z nas najtrudniejszy. A chciałbym bardzo gdzieś sobie sam wyjść, choćby na spacer, czy na miasto, po sklepach pochodzić. Zdarzały się pojedyncze razy, ale to było tak bardzo na siłę, objawy były i potem tylko jak najszybciej chciałem wrócić do domu. I czułem się tak jakbym miał się tłumaczyć komuś z tego, że w ogóle wyszedłem.
  4. Z tym, że ja w zasadzie czuję się atrakcyjny. Dbam o siebie, nie w sposób przesadny oczywiście, ale na wygląd nie mam co narzekać. Mimo to niepewność mnie prześladuje. Szukałem o fobii w internecie i sporo o niej czytałem. Jedno z tych for, które poleciłeś też już czytałem. W zasadzie jak tak czytam o objawach to nie mam ich. To dotyczy tylko tej kontroli tego co robię, czyli koślawe, sztywne ruchy, niepotrzebne gesty, szklenie się oczu i najgorsze - bolesne napięcia mięśni nóg. Nic innego sobie nie przypominam... Nieraz gdy szedłem późno w nocy sam przez puste miasto czułem się tak jak powinienem. Żadnych ograniczeń, barier, blokad, to było piękne uczucie uwolnienia. Wtedy mogę iść pewnie wyprostowany bez żadnego wysiłku ani bólu. To jest tak jak powinienem czuć się na co dzień. Jak siedzę w domu to wydaje się to takie proste. A kiedy już wyjdę to zaczyna się wszystko od nowa. Mimo, że wyglądam, bez zbędnej skromności, lepiej niż wielu chłopaków w moim wieku jak tak widzę na ulicy to coś mnie trapi, bo wydaje mi się, że nie jestem wystarczający idealny. To jest po prostu niska samoocena i brak pewności siebie.
  5. Dziwnie to będzie brzmiało, ale miło mi, że nie jestem sam Właśnie przydałaby się jakaś literatura na ten temat, jakieś opracowania, żeby można było o tym poczytać, na pewno byłoby wtedy lepiej... Może nie obędzie się bez leków? Bo ja chyba nie jestem w stanie z tym wygrać...
  6. Witam wszystkich :) Na początku chciałem założyć temat ogólny, w którym opisałbym swój przypadek, jednak nie potrafię tego zrobić. Nie jestem w stanie objąć całości problemu i usystematyzować go. Może z czasem z moich postów wyłoni się jakiś obraz. Chciałbym zacząć od tego co najbardziej mnie trapi. Co prawda nie byłem u psychologa i oficjalnie nie ma stwierdzonej nerwicy, jednak czytałem trochę o tym, objawy pasują... W tej chwili największym problemem, który mnie trapi w związku z domniemaną nerwicą są zaburzenia ruchu. Zawsze czułem się niepewnie idąc ulicą, ale ostatnio to jakby narasta, zacząłem za dużo myśleć o tym. Kiedy idę z kimś problemu nie ma lub jest minimalny. Jestem zajęty drugą osobą i nie mam czasu myśleć o tym jak idę. No chyba, że to jest jakaś dosyć obca osoba, z którą nie czuję się swobodnie. Na czym polega moje utrapienie? Zamiast poruszać się swobodnie i naturalnie, instynktowni jak każdy człowiek, zaczynam myśleć o tym jak idę, zupełnie kontroluję swój ruch. Może to nie jest aż tak skrajne, że myślę, którą nogę teraz postawić, ale po prostu zajmuję myśli swoim chodem, zastanawiam się czy dobrze idę, czy naturalnie, czy sprężyście, staram się ze wszystkich sił nie iść jak kukła czy sztywniak. Jak można się domyślić efekty są przeciwne. Jestem bardzo spięty. Mięśnie nóg są naprężone, nogi są jak kłody. Czuję, że idę nienaturalnie, że wyglądam jak robot. Im bardziej się staram tym większy stres mnie łapie, panika chyba nie. Wtedy mięśnie łydek bardzo się napinają, a co za tym idzie ból na tak naprężonych mięśniach jest nie do wytrzymania. Ostatnio bolą mnie też piszczele od przodu, kiedyś z tej strony nogi mnie nie bolały, a ból jest jeszcze gorszy niż łydek. W pewnym momencie po prostu mam wrażenie, że padnę, nie mogę nogi postawić do przodu i w wyniku tego bólu i wysiłku zaczynam chodzić jak kaczka, po prostu "plaskam" stopami o ziemię. Zamiast je stawiać to ja je jakby rzucam i uderzam, ale nie da się inaczej, bo nogi mam zablokowane całkowicie. Tak mi się zdarza już w ekstremalnych sytuacjach. Poza tym mój chód jest bardzo niepewny, zdarza się, że się potknę albo postawię nogę jakoś koślawo. Staram się też być wyprostowany, ale o wszystko jest sztuczne i robione na siłę, pozorowanie pewności siebie. Do tego poza nogami reszta ciała też postępuje sztucznie: dłonie w kieszenie, bo nie umiem iść swobodnie z rękoma na wierzchu, często robię dużo niepotrzebnych rzeczy, np. pocieram nos ręką, drapię się, sprawdzam kieszenie, pociągam spodnie, poprawiam kurtkę. No i nie wiem co robić ze wzrokiem. Oczy mi się szklą jak na kogoś patrzę, często udaję, że się oglądam za siebie albo patrzę na boki, jakby mnie coś tam bardzo zainteresowało. Domyślam się, że to jest spowodowane moim brakiem pewności siebie i niską samooceną. Mam wrażenie, że wszyscy ludzie na mnie patrzą, obserwują, oceniają, komentują, śmieją się. A wiem, że po zachowaniu da się wyczuć, że ktoś jest niepewny siebie i takich ludzi się lekceważy. Im więcej ludzi tym bardziej wszystko się nasila. A już najgorzej jest z ludźmi w moim wieku i młodszymi (mam 21 lat), szczególnie jeśli to są albo ładne dziewczyny albo grupka jakichś cwaniaczków. Skąd to się wzięło, jaka jest geneza? Jak wszystkie takie problemy początek to swój ma w moim dzieciństwie. Najprawdopodobniej było to w podstawówce kiedy jeszcze często chodziłem gdzieś z rodzicami. Ja wtedy z młodszym bratem chodziłem kawałek przed nimi, a oni za nami. Musiałem słuchać ich krytycznych uwag dotyczących mojego poruszania się. Były to rzeczy w stylu: "Jak idziesz?", "Idziesz jak kaleka/paralityk/ofiara losu", "Wyprostuj się, idź swobodnie", "Idź jakimś krokiem sprężystym", "Nie idź na ugiętych kolanach", i inne zmiksowane teksty z wyżej wymienionymi. I chyba od wtedy zacząłem się kontrolować żeby iść "po ludzku". A ja wtedy dorastałem, być może byłem niezdarny, nie do końca pewny siebie, a te uwagi dobiły mnie już chyba do końca. Jak to rodzice, oni pewnie uważają, że to było dla mojego dobra, tyle, że to dobro teraz nie pozwala mi żyć. W różnych okresach życia różnie to wyglądało, ale im jestem starszy tym chyba bardziej mi to dokucza, a teraz ostatnio już przekracza wszelkie granice. Dziękuję, że to przeczytaliście, dobrze, że mogę gdzieś się wygadać i być może podyskutować, bo sądzę, że nie tylko ja mam takie problemy.
×