Skocz do zawartości
Nerwica.com

pewnax

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia pewnax

  1. pewnax

    Hejka!

    Powiększona wersja: Hej! Postanowiłam pogadać z kimś o moich problemach, chodź mogą wydać się śmieszne. Długo się na tym zastanawiałam, ale jak widać podjęłam decyzję. Wszystko zaczęło się od czasów podstawówki. Podstawówka: Kujonka, byłam druga najlepsza w klasie, średnia 5,00 nawet 5,1 w 6 klasie. Nauczyciele mnie lubili, nawet miałam wrażenie,że pokazują mnie innym na wzór: cicha i się uczy, chodź mogłaby się zgłaszać, nauczyciele wiedzieli,że ja wiem, i rodzicą mówili, że powinnam się zgłaszać. No piękne czasy.Miałam nawet super wychowawczynie. Pod koniec wszystko zaczeło się stopniowo zmieniać, powstawały klasowe wojny, kłótnie, nauczycielka nie mogła nas pogodzić, dziewczyny robiły to z nudów, a z tego co pamiętam czułam się oburzona. Koleżankę jakąś miałam, ale chlopaki nie byli mi w głowie. Gimnazjum: Opadłam w nauce, ale nadal byłam wzorem, zachowałam się w gronie najlepszych uczniów. Poza tym relacje z rówieśnikami były gorsze. Do dziś pamiętam 1 tydzień, normalne piekło. Przychodzę do szkoły po chorobie, a tam dowiaduje się,że ploty rozsiewam niby. te się na mnie rzucają z ryjami (kolega co się później okaże przekręcił moje słowa!). Potem zaczepiały mnie na każdej przerwie. Wysłały walentynkę - wyrzuciłam nie czytając do kosza. Póżniej dalej mnie zaczepiały. jeden dzień był szczególny jak jedna w szatni powiedziała do chłopaków,żeby mnie zgwałcili. To było przegięcie, wiecie nie zrobiliby tego, ale same te słowa uderzyły w moją psychikę. Mnie - dziewicę!? To byłaby tragedia. Potem gdy wybiegłam podeszły do mnie na przystanku, pamiętam jak stanęły przy mnie, ja odwróciłam głowę, i zobaczyłam otaczające mnie osoby, miałam wrażenie że wszyscy się gapią, poczułam się jak ostatnia ofiara. Gdy chciałam wejść do autobusu jedna złapała mnie za plecak, wyrwałam się i powiedziałam,że jej wyj***** poniosło mnie, już tego psychicznie się nie dało znieść, nie mogłam nic nie powiedzieć. część klasy stawiła się za mną dopiero jak uciekłam w trakcie lekcji, bo nie wytrzymywałam już napięcia, ale wtedy lało, woda ciekła ze mnie jak wróciłam na 7 lekcje bo ich już nie było, no i dostałam /cenzura/ od nauczycielki, no i się popłakałam. A co ja miałam zrobić, oni mnie atakowali, a ja byłam sama, stać i dać się obrażać, ucieczka dała mi odetchnąć na chwile. wiecie jaki był rezultat: niesprawiedliwy - musiałam się z nimi przeprosić, chodź co ja zawiniłam niczym,że mnie spowokowały i przekręcili moje słowa to wcale nie ma wina. Były tam też inne sytuacje, dostałam 5 na semestr, byłam bardzo szczęśliwa, aż tu nagle chłopasy z klasy,że jestem brzydka i nie mogę mieć chłopaka, to też utkwiło mi w sercu, wyszłam z płaczem z lekcji, a oni się jeszcze naśmiewali i opowiadali osobą z innych klas ;( skargi nie pomagały... Poza tym miałam wspaniałego przyjaciela, nie blisko... Liceum Chodziłam z socjopatą, z przyszłym kreminalistą, ponoć zmienił się przymnie. Pierw mi się podobał,ale z czasem miałam wrażenie,że chce zrobić ze mnie za przeproszeniem dziwkę, to go zostawiłam. Przyjaciel mnie wykorzystał i rzadko z nim pisze, nie chce go widzieć. To już końcówka. klasa jakaś neutralna, to mnie drażni. Myślałam,że jak odetne się od tamtych ze starej klasy, będzie, będzie super, a co się stało, właśnie wpadłam w neutralia, i z tym mi źle. Siedze na przerwach sama, czasem z kimś zamienie słowo, jak się odezwe to mnie zjedzą, bo wygadani, nikt mnie nie słucha, nie wierze,że mam aż tak strasznie cichy głos, poza tym istnieje wyscig szczurów. Moje oceny, eh,żal gadać, aż mi wstyd, nie nadarzam, nauczyciele za dużo zadają, ja rozumie matura,ale ja mam co chwile sprawdziany, czasami nawet 7 w tygodniu (nie patrzą że to łamanie regulaminu!), nie rozwiązałam dotąd żadnego testu bo nie ma kiedy, teraz tu siedze, a na sprawdzian nauczę się rano, bo psychika bardziej nie daje mi spokoju. czuje się przygnębiona i przemęczona, z jednej strony szczęśliwa bo mam miłość, a z drugiej nieszczęśliwa, bo nie wiem jak nadążyć i ta przeszłość - jak zapomieć? Poza tym zaczęłam pisać, moje wiersze są takie pełne goryczy, chciałabym pisać chodźby bardziej optymistycznie, ale jestem emocjonalna, nie potrafie, mój nastrój mam na kartce. Poza tym ponoć zadzieram nosa, dlatego jestem sama, tak mi ktoś na blogu kiedyś napisał, nie prawda, jak ja się nawet nie odzywam, chodź wiem,że mam talent zarządzania ludźmi,a że mam dusze artysty i o walory estetyczne potrafię zadbać, no, ale w tej szkole nie mam szans tego wykorzystać. cieszy mnie tylko chłopak, bo słowa z gimnazjum,że taki pasztet nie może mnie chłopaka okazały się nie prawdą, trafił mi się wkońcu wporządku chłopak, rodzice go lubią, tylko boje się przeszłości, nie chce go stracić... największy problem jest w tym,że byle słowo, byle akcja, czy gest potrafi mnie zranić, wprawić w chandrę, złość, smutek, etc. nie potrafię nie reagować, nie potrafie tego wydusić z siebie, wszystko trzymam w sobie i wylewam, wylewam na papier, ale to i tak nie pomaga, czyje się taka rozdarta. Chciałabym sama sobie z tym poradzić, ale nie potrafie, chodź nie lubie się przyznać do swoich słabości. Może mi coś poradzicie, oprócz wizyty, bo face-face nie ma mowy. Nie,że się boje iść, po prostu trzeba mieć pieniądze, a ja nawet nie pracuje, rodzice nie są przy kasie, a szkoła potrafi przekazywać po cichu informacje rodzicą.
  2. pewnax

    Hejka!

    Hej! Postanowiłam pogadać z kimś o moich problemach, chodź mogą wydać się śmieszne. Długo się na tym zastanawiałam, ale jak widać podjęłam decyzję. Wszystko zaczęło się od czasów podstawówki. Podstawówka: Kujonka, byłam druga najlepsza w klasie, średnia 5,00 nawet 5,1 w 6 klasie. Nauczyciele mnie lubili, nawet miałam wrażenie,że pokazują mnie innym na wzór: cicha i się uczy, chodź mogłaby się zgłaszać, nauczyciele wiedzieli,że ja wiem, i rodzicą mówili, że powinnam się zgłaszać. No piękne czasy.Miałam nawet super wychowawczynie. Pod koniec wszystko zaczeło się stopniowo zmieniać, powstawały klasowe wojny, kłótnie, nauczycielka nie mogła nas pogodzić, dziewczyny robiły to z nudów, a z tego co pamiętam czułam się oburzona. Koleżankę jakąś miałam, ale chlopaki nie byli mi w głowie. Gimnazjum: Opadłam w nauce, ale nadal byłam wzorem, zachowałam się w gronie najlepszych uczniów. Poza tym relacje z rówieśnikami były gorsze. Do dziś pamiętam 1 tydzień, normalne piekło. Przychodzę do szkoły po chorobie, a tam dowiaduje się,że ploty rozsiewam niby. te się na mnie rzucają z ryjami (kolega co się później okaże przekręcił moje słowa!). Potem zaczepiały mnie na każdej przerwie. Wysłały walentynkę - wyrzuciłam nie czytając do kosza. Póżniej dalej mnie zaczepiały. jeden dzień był szczególny jak jedna w szatni powiedziała do chłopaków,żeby mnie zgwałcili. To było przegięcie, wiecie nie zrobiliby tego, ale same te słowa uderzyły w moją psychikę. Mnie - dziewicę!? To byłaby tragedia. Potem gdy wybiegłam podeszły do mnie na przystanku, pamiętam jak stanęły przy mnie, ja odwróciłam głowę, i zobaczyłam otaczające mnie osoby, miałam wrażenie że wszyscy się gapią, poczułam się jak ostatnia ofiara. Gdy chciałam wejść do autobusu jedna złapała mnie za plecak, wyrwałam się i powiedziałam,że jej wyj***** poniosło mnie, już tego psychicznie się nie dało znieść, nie mogłam nic nie powiedzieć. część klasy stawiła się za mną dopiero jak uciekłam w trakcie lekcji, bo nie wytrzymywałam już napięcia, ale wtedy lało, woda ciekła ze mnie jak wróciłam na 7 lekcje bo ich już nie było, no i dostałam opierdol od nauczycielki, no i się popłakałam. A co ja miałam zrobić, oni mnie atakowali, a ja byłam sama, stać i dać się obrażać, ucieczka dała mi odetchnąć na chwile. wiecie jaki był rezultat: niesprawiedliwy - musiałam się z nimi przeprosić, chodź co ja zawiniłam niczym,że mnie spowokowały i przekręcili moje słowa to wcale nie ma wina. Były tam też inne sytuacje, dostałam 5 na semestr, byłam bardzo szczęśliwa, aż tu nagle chłopasy z klasy,że jestem brzydka i nie mogę mieć chłopaka, to też utkwiło mi w sercu, wyszłam z płaczem z lekcji, a oni się jeszcze naśmiewali i opowiadali osobą z innych klas ;( skargi nie pomagały... Poza tym miałam wspaniałego przyjaciela, nie blisko... Liceum Chodziłam z socjopatą, z przyszłym kreminalistą, ponoć zmienił się przymnie. Pierw mi się podobał,ale z czasem miałam wrażenie,że chce zrobić ze mnie za przeproszeniem dziwkę, to go zostawiłam. Przyjaciel mnie wykorzystał i rzadko z nim pisze, nie chce go widzieć. To już końcówka. klasa jakaś neutralna, to mnie drażni. Myślałam,że jak odetne się od tamtych ze starej klasy, będzie, będzie super, a co się stało, właśnie wpadłam w neutralia, i z tym mi źle. Siedze na przerwach sama, czasem z kimś zamienie słowo, jak się odezwe to mnie zjedzą, bo wygadani, nikt mnie nie słucha, nie wierze,że mam aż tak strasznie cichy głos, poza tym istnieje wyscig szczurów. Moje oceny, eh,żal gadać, aż mi wstyd, nie nadarzam, nauczyciele za dużo zadają, ja rozumie matura,ale ja mam co chwile sprawdziany, czasami nawet 7 w tygodniu (nie patrzą że to łamanie regulaminu!), nie rozwiązałam dotąd żadnego testu bo nie ma kiedy, teraz tu siedze, a na sprawdzian nauczę się rano, bo psychika bardziej nie daje mi spokoju. czuje się przygnębiona i przemęczona, z jednej strony szczęśliwa bo mam miłość, a z drugiej nieszczęśliwa, bo nie wiem jak nadążyć i ta przeszłość - jak zapomieć? Poza tym zaczęłam pisać, moje wiersze są takie pełne goryczy, chciałabym pisać chodźby bardziej optymistycznie, ale jestem emocjonalna, nie potrafie, mój nastrój mam na kartce. Poza tym ponoć zadzieram nosa, dlatego jestem sama, tak mi ktoś na blogu kiedyś napisał, nie prawda, jak ja się nawet nie odzywam, chodź wiem,że mam talent zarządzania ludźmi,a że mam dusze artysty i o walory estetyczne potrafię zadbać, no, ale w tej szkole nie mam szans tego wykorzystać. cieszy mnie tylko chłopak, bo słowa z gimnazjum,że taki pasztet nie może mnie chłopaka okazały się nie prawdą, trafił mi się wkońcu wporządku chłopak, rodzice go lubią, tylko boje się przeszłości, nie chce go stracić... największy problem jest w tym,że byle słowo, byle akcja, czy gest potrafi mnie zranić, wprawić w chandrę, złość, smutek, etc. nie potrafię nie reagować, nie potrafie tego wydusić z siebie, wszystko trzymam w sobie i wylewam, wylewam na papier, ale to i tak nie pomaga, czyje się taka rozdarta. Chciałabym sama sobie z tym poradzić, ale nie potrafie, chodź nie lubie się przyznać do swoich słabości. Może mi coś poradzicie, oprócz wizyty, bo face-face nie ma mowy.
×