No i znowu... przez jakiś czas dobrze a potem znowu kompletny dołek. weekend spędzony z ukochanym, dzisiaj pól dnia tez, potem pilnowanie mojej małej chrzesnicy. niby wszystko ok. jeszcze czeka mnie nocka w pracy:( kurcze, nie wiem co się ze mną dzieje... nie mam siły. mam jakiś problem ze zdrowiem, powinnam isc do lekarza a boje się co mi powie... (sprawy ginekologiczne) może to ma jakiś związek z tym ze kiedyś niefajnie mnie potraktowała jedna ginekolog, albo to ze mama zmarła na raka szyjki macicy:( nie wiem.... praca tez mnie dobija, męcze sie w niej i z ludzmi i z pracą. mam faceta, oczywiscie jakies problemy są... ja się boje dalszego zycia.. czy to się kiedys zmieni? dobrze sobie radze ze wszystkim a jednak się boje ze moje zycie się nie ulozy tak jak chce... ze coś sie zepsuje, ze nie dam sobie rady. niby boje się ze moge byc chora a z drugiej strony mam to gdzies. jak to wszystko rozumiec. to wraca czesto... nie wiem od czego to zalezy... gryze pazury z nerwów, brzuch boli z nerwów... nie widze siebie u psycholioga, boje sie ze nie bede umiała mu tego wszystkiego wytłumaczyc. ze mnie nie rozumie- tak jak to jest ze mną- sama siebie nie umiem zrozumiec. czy ja coś sobie wmawiam. mam faceta, ktoś inny mnie podrywa w pracy, a ja mając kompleksy caly czas wmawiam sobie ze na nikogo nie zasługuje nawet jesli sa to problemy drugiej osoby, zawsze widze ten problem u siebie. np. ktoś ma problem alkoholowy i ja szukam czegoś złego u siebie, ktoś mnie podrywa a ja się zastanwiam dlaczego, czy to jakiś podstęp, ze mój facet napuscił np kolege zeby się zorientowac czy polece na innego. głupie? wiem... ale tak mam....