Witajcie, jestem tu nowa i postanowiłam trochę się wyżalić, może poradzić w sprawie mojej choroby. Mam 24 lata i od pół roku jestem szczęśliwą mężatką. Cierpię na nerwicę od jakiś 4 lat, bywało lepiej i gorzej, jednak od jakiegoś czasu obserwuję u siebie spore pogorszenie i jakby przeniesienie choroby na inne obszary życia.... Chodzę do psychologa, na terapie poznawczo-behawioralną, ale na razie nie przynosi większych rezultatów. W czym problem... Zaczęło się od panicznego lęku przed ciążą, który z mniejszymi lub większymi przerwami trwa praktycznie przez cały czas. Dodam jednak, że jest to lęk totalnie absurdalny czego jestem świadoma. Zabezpieczamy się z mężem i prezerwatywą i tabletką, których przyjmowania przestrzegam bardzo rygorystycznie (zapewne z powodu mojej choroby). Jednak nie daje mi to pewności. Co miesiąc bankrutuję na testach ciążowych, każde problemy z żołądkiem, gorsze samopoczucie, ból brzucha, piersi, wyczulenie na zapachy, zmiany smaków czy zmiany na ciele odbieram jako objawy ciąży i wpadam w panikę, płacz, histerię, bezsilność... Nie mogę wtedy nic zrobić, niczym nie mogę się zając na tyle aby o tym zapomnieć, przestaje spać, jeść, słabnę i zaniedbuje swoje obowiązki. I zwyczajnie nie dociera do mnie, że to niemożliwe...
Ostatnie miesiące przyniosły jednak pewne pogorszenie... Zauważyłam u siebie również paniczny lęk przed chorobami... Jakiś czas temu chorowałam przed dwa tygodnie na grypę i właśnie wtedy nabawiłam się największego lęki przed chorobą i jej konsekwencjami- zostawaniem samej w domu, powikłaniami, bez możliwości wychodzenia, kontaktu z ludźmi i nieubłaganym czekaniem na powrót męża z pracy, żeby wreszcie nie być samą... Właśnie od tamtego czasu panikuję ze wszystkim, z każdym objawem mogącym być chorobą, który zmusi mnie do pozostania znowu w domu, uwięzienia w nim w zasadzie. Z każdą pierdołą lecę do lekarza, żeby sprawdzić, żeby się upewnić, wykluczyć ewentualne choroby, ale i tak nie wierzę w każdą diagnozę lekarską, każdą podważam, a potrafię się totalnie nakręcić czytając informacje ludzi na forach internetowych. tak samo nei wierzę w wyniki testów ciążowych, które jeden za drugim pokazują, że nie jestem w ciąży...No bo jakim cudem?! Od tygodnia choruję na anginę, obserwuję się, boję się wyjść z domu, żeby nie nabawić się powikłań i nie utknąć tu na jeszcze dłużej. Każdy ból, każdą dziwną, niezrozumiałą dla mnie rzecz, objaw odbieram jako pogorszenie mojego stanu... Po prostu się boje, do tego dochodzi lęk przed ciążą i naprawdę można zwariować...Psycholog twierdzi, że to u mnie reakcja na stres, tylko mam wrażenie, że mój jedyny stres to choroba... Nie biorę żadnych leków, nie mam problemu z wychodzeniem z domu, wręcz przeciwnie, dlatego
tak boję się choroby... Nie wiem co robić, nie wiem, czy zdecydować się na jakieś leki, bo to co brzmi może niewinnie po prostu rujnuje moje życie, utrudnia je, niszczy mnie i mojego męża....
Pomóżcie, poradźcie coś...