Skocz do zawartości
Nerwica.com

M.

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez M.

  1. M.

    Moje dziecko.

    Jeśli ci się uda, spróbuj być konsekwentna, tzn. nie zmieniaj zdania, jak cię wkurzą i chcesz mieć święty spokój. Wypróbuj też system drobnych nagród i kar. Wprowadź zasady, np. mówienie dziękuję, poproszę i chwal je za to. Poświęć im czas! Jeśli się zagalopują i nie reagują na twoje upomnienia, nie krzycz, ale zrób to, co wcześniej ustaliłaś. Najpierw zbierz dzieci do kupy i powiedz, co ci się podoba, a co nie. Na co się zgadzasz, a czego nie będziesz tolerować, a potem bądź konsekwentna. Nagradzaj dobrym słowem, przytuleniem, cukierkiem , ale konsekwentnie też stosuj kary: zakaz obejrzenia czegoś, wyjścia do koleżanki, na lody itd. Mam troje dzieci . I wiesz, co jest najważniejsze? Miłość i czas dla nich; nie obok, ale razem. życzę powodzenia i cierpliwości. Wiem, że ciężko, ale wszyscy rodzice przez podobne rzeczy przechodzą. Dasz radę.
  2. M.

    Nowa

    Dzięki Wam wszystkim. Roztopiłam się, czytając wasze odpowiedzi. Gusiu, ja też wszystko muszę zrobić lepiej niż ustawa przewiduje, bez względu na koszty. Byłam dzisiaj u psychiatry. Jakoś to przeżyłam. Depresja pod tytułem spóźniona żałoba. Dostałam Stimuloton i doraźnie Afobam. Jutro łyknę pierwszy raz. Boję się tylko, czy będę mogła normalnie pracować (muszę). Jeszcze raz dzięki za serce.
  3. M.

    Nowa

    Dzięki, Limbo. Mój mąż ma tylko mnie i w sumie jest bardzo dobry. Dużo mi pomaga, jest pracowity, trzyma się i nie pije - problem tkwi we mnie. To ja nie potrafię dać tego, co powinnam. Wcale nie jestem wspaniałą matką. Jestem beznadziejna. Spróbuję gdzieś pójść - może w innym mieście. Dzięki
  4. M.

    Nowa

    Cześć. Użeram się ze sobą od dłuższego czasu. Mieszkam w małym mieście, więc nie mogę się odważyć, żeby pójść do kogoś mądrego po poradę. Właściwie to nie wiem czy naprawdę potrzebna jest mi jakaś fachowa pomoc czy może się tylko pieszczę i to z czasem przejdzie. Trzy lata temu straciłam radość . Przez dwa lata sama się dołowałam , nie mogłam przebaczyć mężowi, że kolejny raz mnie zawiódł (Przez 17 lat pił, od trzech nie pije - powinnam być w skowronkach) , obiecując coś (ważnego) i nie dotrzymując słowa. Od kilku miesięcy już nie pił, więc to niedotrzymanie obietnicy kompletnie zwaliło mnie z nóg - zaczęła jątrzyć się we mnie niechęć, każda bliskość to totalna niechęć do niego - i w tym wszystkim ja w masce, czyli niby wszystko jest OK - w rzeczywistości dwa różne światy - poczucie wyobcowania, braku swojego miejsca na świecie. Mniej więcej rok temu przeczytałam artykuł o wybaczaniu - wreszcie uświadomiłam sobie, że niszczę sama siebie, że muszę wybaczyć sobie i jemu. Pomogło. Ten rok był dużo lepszy- jednak moja radość gdzieś się przyczaiła, a ja nie potrafię zbliżyć się do niego - ciągle jest jakiś teatr, w który sama gram. Jestem dobrą żoną, daję z siebie wszystko, jestem super pracownikiem ( moja pani dyrektor jest zachwycona)- ale czy to jestem ja ? W lipcu umarła moja mama. Musiałam się trzymać, żeby pozałatwiać wszystko (moja siostra zupełnie się załamała, a tatuś jest chory) i pocieszać ich. Jednak sama wpadłam w taki dół, że nie potrafię się z niego wygrzebać. Na zewnątrz wszystko jest w miarę - płaczę, jak nikt nie widzi (nawet płakać wstydzę się przy moim mężu czy przy kimkolwiek innym- muszę się schować), ale w rzeczywistości rozpadam się na kawałki. W każdej chwili pęka mi serce, nie mogę się wziąć za rzeczy, które muszę zrobić (terminy)- siedzę jak ten matoł i nie mogę zacząć pracować. Nienawidzę siebie. Nie jem, tylko żrę. Od lipca przytyłam 6 kilo- przestaję się mieścić w spodnie. Boję się jeździć po mostach, tydzień temu znajomy zabrał nas busem na wycieczkę - całą drogę mało nie umarłam ze strachu - wysoko, szybko jechał - chociaż sama jeżdżę codziennie samochodem i się nie boję. Ogarnia mnie paniczny strach, jak moje dzieci (16-19) gdzieś pójdą , a ja usłyszę syrenę karetki - od razu widzę któreś nieżywe na ulicy (ale ten strach mam od wieków). Właściwie, to nie wiem po co się tak rozpisałam. Chyba nie byłabym w stanie nikomu tego powiedzieć. Nawet nie wiem czy mi lżej. Właściwie to nie. Ale dzięki za taką możliwość
×