Skocz do zawartości
Nerwica.com

ara

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ara

  1. ara

    Natręctwa myśli...

    Dobra nie wiem czy tu mam pisac czy gdzie indziej. Macie widze zgrane grono forumowiczow. Pisala juz w oddzielnym watku ale nie za abrdzo chcial ktokolwiek ze mna pogadac. w tym temacie jak widzialam wczesij post wstylu pogadajmy o byle czym , to doszlam do wnsiosku, ze i tu napisze.po prostu potrzebuje pogadac z kims kto ogarnia temat nerwicy, niestety siedzi w tym i wie o co chodzi. Chodzi mi o to ze nie mam do kogo geby odezwac. moi znajomi kompletnie nie rozumieja problemu, a mojej rodziny nie chce matlretowac bot ez duzo w swim zyciu przezyli i to bylby kolejny cios, koljne zmartwienie.moj bliski odszedl zeby miec problem z glowy wiec zostalam sama samiusienkia. i nie radze sobie..leki ok , psychoterapia tez ale nie moge z psycholozka gadac codziennie. potrzebuje wsprarcia od lduzi ktorzy potrafia sie smiac z wlasnych problemow:) bo ja tez sie smieje z rzeczy ktore robilam ale teraz wlasnie nie jestem w stanie a musze ruszyc naprzod doprowadzic swoje zycie do stanu uzywalnosci...(podczas gdy nie moge ze strachu wyjsc z domu) wiec prosze POmozecie?
  2. chwilowo nie chodze, genralnie musze nawet powiedziec ze psychoterapia dawala mi mniej niz leki. Leki mnie wyciszyly i pozwolily funkcjonowac dlaej ale w takich momentach kryzysowych gdy nie ma na kim sie oprzec, albo myslales ze masz na kim ale to byal iluzja a innych bliskich nie chcesz zasmucac..to nie daje rady.. Szczerze powiem ze juz ze wsyztskim dawalam sobie rade ale teraz nie jestem w stanie sie ogarnac
  3. Witam W zasadzie rzadko udzielam sie na forach. Na tym, które jest zreszta mi najblizsze, wypowiadalam sie z kilka razy. Teraz jednak potrzebuje pomocy..serdecznych ludzi z którymi można porozmaiwac. Juz pisze o co chodzi, choć nie wiem czy nie powinnam gdzies dokleic tego watku. Otóż na nerwice natręctw leczę się od okolo 4 lat. W zasadzie dotyczy ona wsyztskich aspektów życia. Myje wsyztsko co da się umyć, obawiam się tysiaca rzeczy, powtarzam czynności no i przede wsyztskim mam bardzo silne natrętne mysli - które w zasadzie powoduja u mnie napady lekowe (obwiniam się za wszytsko, posądzam się o jakieś dziwne rzeczy). Brałam leki, które w duzej mierze mi pomogły no i zeszłam z nich jakies pol roku temu. Z nerwicą zaczelam sobie radzic, uspokoilam sie potrafilam "olać" te złe mysli i inne bzdety. Sęk w tym ze w tej chwili znowu mam tak jakby nawrót. Nie chce znowu zaczynać brać leków- na poczatku i przy odstawieniu przezylam autentyczny koszmar. Tak naprawde to nie wiem co robic i jestem zalamana. Tak po krótce wyglądała moja historia , ale chodzi tak naprawde o moj zwiazek i faceta. Od niego sie wysztsko zaczelo i teraz tez nerwica jego sie tyczy. Otóż jestem/byłam w związku z dosc despotycznym facetem. Zwiazek mial 5 lat. Na poczatku musze rpzynac bylam osoba która owszem rpzejmowala sie wieloma rzeczami ale nigdy nie mialam nerwicy natrectw. Poniewaz od niego ciagle slyszlama ze cos źle robie, jestem glupia, psychiczna itd. w pewnym moemncie cos w e mnie pękło. Dodam tez ze on sam mial czasem dziwne zapędy (natręctwa), które w pewien sposob rpzeszly na mnie. Mialam tez dosc trudna sytuacje rodzinna która nie pomagala a wrecz dostarczala jeszcze wiecej powodow mojemu umyslowi do znecania sie nad soba. No ale pomimo zlegot raktowania liczylam oczywiscie ze facet sie zmieni...i owszem udalo mi sie go uspokoic, choc oczywiscie nie do konca. No i w penym momencie przyszla nerwica zaczelam sie meczyc i obarczac go moimi myslami. On nie wytrzymal..albo nie chcial wytrzymac i oczywiscie postawil ultimatum ze albo skoncze go zadreczac albo koniec z nami. Generalnie umywal rece od klopotow . Nie wiem jak ale jakos zwiazke przetrwal. A teraz mialam pkt zwrotny. zdarzylo sie cos co w myslach bylo dla mnie najgorsze i stalams ie znerwicowana oczywiscie nic mu nie powiedzialam i generalnie mialam go w dupie bo zdarzylam sie uodpornic na jego chamstwo..ale ze ja bylam obojetna to on odpowiedzial tym samym, ze ja ciagle mam problemy , jestem czyms zestresowana i ze skoncze wpsychiatryku. oprocz tego ze oczywiscie on nie chce z e mna byc. Wszytsko byloby dorbze nawet bym to olala gdyby nie fakt ze moje natretne mysli nie pozwalaja mi sie od niego uwolnic, musze sie obwiniac za to ze on odszedl, ze mnie zostawil poraz kolejny, ze jestem nienormalna i co najgorsze ze nikt inny nie bedzie chcial z e mna byc. ze on wiedzial o moich natrectwach i jakos przezylismy gowanine lata ale jednak.. a nikt inny mnie nie zaakceptuje..pomozcie prosze nie wytrzymam za chwile sama..
×