Skocz do zawartości
Nerwica.com

nattie

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia nattie

  1. Majster,z Tobą to ja chyba faktycznie muszę poćwiczyć to cytowanie ;p Myślę, że dobrze zrozumiała mnie magdalenabmw i jej odpowiedzią też mogę się posiłkować - jestem zbyt zazdrosna, czasem nawet zaborcza; różne takie diabelne szczegóły wskazujące na zainteresowanie "jakąś inną" , o których pisałam wcześniej są dla mnie wyznacznikiem nielojalności, nieuczciwości, zdrady. Nie fizycznej oczywiście, ale takiej psychicznej, która ma swoje korzenie w myśleniu typu (jak to napisała magdalenabmw): "patrząc sie na inne w mojej obecności daje do zrozumienia tamtej- fajna z ciebie cizia a ja mogę sobie bezkarnie rozbierać cię wzrokiem bo moja to akceptuje".... To jest dla mnie upokarzające po prostu, że muszę znosić cos takiego. Ja nie jestem żadną świętoszką, dopóki nie zaangażowałam się w związek z Nim miałam raczej liberalne podejście do tych wszystkich pierdół... Jest mi po prostu przykro kiedy on ogląda się za kimś innym w mojej obecności i nic na to nie poradzę. Mieliśmy już wiele "rozmów" na ten temat, więc teraz on raczej stara się tego nie robić kiedy jesteśmy razem, ale jaki jest sens zmuszać kogoś do czegoś wbrew jego woli, może on mnie po prostu nie kocha naprawdę skoro tak się zachowuje... Wcale nie chcę żeby czuł się -zmuszony- do określonego zachowania, bo kiedyś może przyjść taki czas (może kryzys wieku średniego, a może wcześniej) kiedy zacznie się z tym dusić i zechce się ode mnie "uwolnic". Już sama nie wiem, z której strony mam na to patrzeć. Majster, napisałeś "Naturalne jest ze natura uczynila nas jurnymi i uganiajacymi sie za samicami. Dzieki temu zeszlismy z drzewa, rozpoczelismy walki godowe, nasz tryb zycia stal sie ekspansjonistyczny i zaborczy: chodzi o samice, zarcie dla nich i dzieciaków. To wlasnie dlatego nasz mozg nakazal nam w koncu uzywanie pały w polowaniu, a potem zabawy z ogniem i dlubanie w kruszonych kamieniach. Gdyby nie nasza jurnosc nadal stanowilibysmy skromna populacje zamieszkujaca jakis kawalek afrykanskiej dzungli tak jak orangutany na Borneo." Nie mam tutaj nic do zarzucenia jeżeli chodzi o przedstawiony przez Ciebie, przemawiający do wyobraźni opis życia pra-samców, ale wiesz to było tak dawno, że nawet ja już tego nie pamiętam;p A poważnie to ująłeś zagadnienie tylko z jednej perspektywy, tak jakby dzisiaj rozwój cywilizacyjny wciąż uzależniony był od tej jak to ująłeś "jurności". Od czasów kiedy jakaś australopitetka rodzaju męskiego chcąc odbyć "miłosne tete a tete" z przedstawicielką swojego gatunku ciągnęła ją w tym celu za kłaki do jaskini minęło parę mln lat, zdarzały się gdzie niegdzie jakieś rewolucje kulturowe i nie tylko, Thomas Edison wynalazł żarówkę, kobiety zaczęły się emancypować i ogólnie, że tak powiem, świat tak jakby poszedł do przodu. Dziś nie utrzymasz rodziny, jeżeli będziesz jurnie napadał na sąsiadów i zjadał ich kota na śniadanie; zawsze możesz przeprowadzić się do lasu i polować na dziki, ale pod tym względem myślę, że umiejętnościami nie dorównałbyś prehistorycznemu przodkowi.. Właśnie dlatego, że ewolucja, świat, technologia i w ogóle wszystko wciąż biegnie naprzód, niektóre cechy albo nie mają już racji bytu albo są w samoistnym zaniku. Facet, żeby przeżyć w dzisiejszym świecie liczebnie zdominowanym przez kobiety, nie może już być typem macho, który przywali jak mu się coś nie podoba, nie może też w imię przedłużania gatunku przekazywać swój materiał genetycznym niezliczonym partnerkom, jeżeli chce być w związku z konkretną kobietą. Od mężczyzny wymaga się za to empatii, opiekuńczości, kreatywności oraz tego żeby potrafił zająć się domem, dziećmi kiedy kobieta będzie się spełniała zawodowo. Tak więc zwrot o 180stopni jeżeli chodzi o prehistorię... Myślę, że nie tak bardzo odeszłam od tematu jeżeli weźmie się jeszcze do tego wszystkiego pod uwagę proces socjalizacji, to w jakim środowisku się wychowaliśmy, bo pomimo że kobiety już od jakiegoś czasu się usamodzielniają realizują na wielu płaszczyznach to przecież wciąż pokutują u nas różne stereotypy, np że mężczyźnie więcej wolno jeżeli chodzi liczbę partnerek seksualnych, w tym samym kontekscie, w którym facet zdobywa uznanie, kobieta jest postrzegana jako łatwa, dupodajka itp. Wiem, że wszystko to trochę chaotyczne ale się bardzo śpieszę i pojawię się znowu później
  2. Chciałabym, żeby mój facet miał takie podejście jak Twój magdalenabmw! Jak dla mnie to byłoby ono wymarzone... Niestety on nawet o mnie nie jest zbytnio zazdrosny, kiedyś o tym rozmawialiśmy i jak to on się wyraził: "niech inni patrzą i mu zazdroszczą"- on nie ma nic przeciwko:/ Jeżeli chodzi o to, że on się do jakiejś babki uśmiecha na ulicy to też powinnam być zadowolona, bo "popatrzy, uśmiechnie się i dalej pójdzie ze mną, bo jest ze mną". Sami widzicie, może i jest w tym jakaś logika, ale jak dla mnie trochę pokrętna no i pod tym względem mamy chyba zupełnie inne oczekiwania wobec siebie i o to się chyba tutaj rozchodzi... Dziękuję bardzo bardzo za wszystkie odpowiedzi, każda daje coś do myślenia, czekam na dalsze
  3. Widocznie sława Twojej zazdrosci wykroczyla poza Wasze mieszkanie. Moze to i lepiej - dotrze do Ciebie wiecej sygnalow mowiacych ze cos jest nie tak. To chyba dobrze, ze nie faceci. Chcialabys zeby sie slinil na widok rozebranego faceta? Ja tam bym sie cieszyl odbierajac codziennie potwierdzenie ze z nim wszystko OK Terapia malzenska - im szybciej tym lepiej. Normalny facet na jego miejscu wyjdzie kiedys po fajki i juz :) Chcesz tego? [Dodane po edycji:] łeee chyba jeszcze nie umiem cytować;p Zastanawiałam się kiedyś nad tym, że może faktycznie widać po mnie ze jestem zazdrosna i to też moze przyciągać uwagę innych kobiet.. Matko, sama byłam wielokrotnie w takiej sytuacji, tyle, że po przeciwnej stronie, tzn to mi się chciało trochę śmiać z zazdrosnej dziewczyny.. Dzis się juz nie smieję w duchu, wiem co to znaczy byc zazdrosną więc raczej współczuję.. [Dodane po edycji:] Odnośnie drugiego cytatu- - Jasne, że wiem, że jest hetero, jasne, że się z tego cieszę, ale wtedy kiedy on potwierdza ten ważki fakt wobec własnej mej osoby a nie innych kobiet.. to raczej naturalne.. Naturalne jest tez to ze moze nam się podobac ktos inny poza partnerem, ale po co samemu szukac pozamałżeńskich bodźców seksualnych? Powiedzcie mi, dlaczego jest tak, że kiedy ulicą idzie fajny facet kobieta nie musi odwrócić się za nim o 180stopni; w sytuacji odwrotnej natomiast facet po prostu musi i tyle. Bo to jest facet - tyle razy słyszałam ten "argument". To chyba dowodzi jedynie tego, że facet zatrzymał się na jakims niższym szczeblu ewolucji niż kobieta, która -nie musi- kierować się popędami. Czasami żałuję, że nie jestem lesbijką;p
  4. Przed ślubem sama próbowałam chodzić na jakies sesje z psychologiem w tej sprawie, ale jakos brakowało mi wytrwałości i kasy troche tez, zresztą nie wiem naprawde czy to by odniosło jakis skutek.. Odpowiadając na pytanie to ja naprawdę nie mam pojęcia jak on to znosi, ja nie wytrzymałabym na jego miejscu, jak można zyc z kims kto nie ma do ciebie zaufania?? Pod pewnymi względami to on jest wciąż nieodgadniony dla mnie, zastanawiam się tylko na jak długo starczy mu tej cierpliwości; a może po prostu juz się przyzwyczaił?.. Wiem, że jest mu przykro, kiedy zarzucam mu różne rzeczy.... Chociaż też mi trochę "dopomógł", bo swego czasu podkopał trochę moje zaufanie do siebie... [Dodane po edycji:] Ale czy nie uwazacie ze oglądanie sie za innymi, albo oglądanie w internecie czyichś rozbieranych fotek jest po prostu nieuczciwe?? Ja tak uwazam. Chyba jestem nieodpowiednia do tych czasów, w których co drugi teledysk to po prostu krótszy filmik erotyczny... [Dodane po edycji:] Jeśli ktoś mozę jeszcze dodać coś od siebie... będę wdzięczna!
  5. Wiem, że ten temat parę razy już się pojawiał, ale chciałam (jak chyba kazdy obecny tu zresztą) uzyskac jakąś radę co do mojego konkretnego przypadku, podzielic się tym z kimś żywym i aktualnym a nie z marca 2005r... Moja zazdrość jest okropna, niszczy mnie i mojego męża, nie potrafię sobie z nią dać rady. Jestem zazdrosna o każdą koleżankę, o prawie każdą napotkaną przez mojego męża kobietę, o reklamy, teledyski, filmy, w których grają półnagie dziewczyny, o te, które spotykamy podczas głupiego spaceru dajmy na to, a którym on odrobinę za długo się przygląda.. najgorsze jest to że one też mu się przyglądają, pomimo, a może właśnie dlatego, że widzą że jesteśmy razem?... Co powiecie na to, że nie mogę z nim nawet obejrzeć filmu, w którym jakaś babka poświeci przez chwilę gołymi cyckami, bo zaraz krew mnie zalewa, wyobrażam sobie, że on się tym podnieca i jestem na niego wściekła, chociaz zadna w tym jego wina... Taka jest właśnie moja zazdrość, sprawia że nie mogę racjonalnie myśleć oraz że mówię i robię rzeczy, których "na chłodno" nigdy bym nie powiedziała i nie zrobiła. Niech ktoś mi pomoże, bo kiedyś strzelę sobie w głupi łeb i na tym się skończy zabawa w poważny związek:/
×