czesc. mam mysli o zakonie juz 8 miesiecy. sama sie w tym gubie. a mam chlopaka ponad 2 lata, na ktorym mi zalezy. byly rozne problemy w naszym zwiazku ale nie chcialam sie z nim rozstawac. dodam ze mam rodzine bardzo religijna, wiele razy bylam na rekolekcjach, oaza, a nawet rekolekcje u zakonnic, ale nie bylam na nich dlatego ze chcialam isc do zakonju tylko tak o na jakies rekolekcje z kolezankami. w zasadzie to chyba zakon zawsze budzil we mnie jakis strach i mnie troche odpychal. w gimnazjum zaczelam miec problemy ze skrupulantyzmem, kazdy grzeszek byl koncem swiata, strach przed pieklem. pierwsza mysl o zakonie przyszla gdy pomyslalam ze bym chciala pomagac ludziom i mysl nagle: to do zakonu. strach mnie przeszedl plakalam potem ucichlo ale nie zniknelo. okazywanie uczuc i milosci chlopakowi budzilo poczucie winy, ze nie jestem pewna ze nie moge go oszukiwac itd. potem zakon wrocil gdy pomyslalam ze mam potrzebe modlitwy zeby ciagle sie modlic, dlugo, na co nie ma czasu w malzenstwie (nie wiem czy to jest pragnienie spotkania z Bogiem czy moze raczej chec doskonalosci zwiazana ze skrupulantyzmem), doszly do tego wady mojego chlopaka ktorych sie przestraszylam ,doszlo to ze codzinne zycie rodzinne u mnie w domu to siedzenie przed tv i kompem, co uznalam za male swiete. i tak zakon trzyma mnie juz pare miesiecy. na poczatku ryczalam. stracilam chec zycia, balam sie modlic i chodzic do kosciola ze okaze sie ze mam powolanie do zakonu.teraz juz powoli sie godze na wszystko i staram sie byc cierpliwa.czy powolanie zakonne jest moja droga skoro tam widze swietosc czy to dewocja>? moze takie zycie w swiecie jest nie dla mnie, moze rzeczywiscie zamknac sie w klasztorze i sie modlic? czy mysl ze w malzenstwie nie bede miala czas na modlitwe i formacje duchowa osobista to dobry pomysl?
dziekuje tym ktorzy przebrneli przez moj dlugi post. prosze o rade