Witam!
Jeszcze miesiąc temu było ze mną raczej ok. Ale zaczęły się problemy ze zdrowiem mojego narzeczonego i przez to w naszym związku. Ostatecznie zostawił mnie i zjechał równo z góry na dół, że zepsułam mu te lata, że wszystkiego żałuje. Na dodatek zwyzywał Nie radzę sobie już. On był oprócz tego, ze moją miłością to też moim jedynym przyjacielem... Straciłam wszystko. W dodatku chyba znalazł sobie nową dziewczynę (w sensie, że podoba mu się i będzie coś próbować). Jak to widzę to mnie krew zalewa...
Nie śpię po nocach... Bez przerwy płaczę. Nawet w autobusie. Nic mnie nie cieszy. W dodatku miewam myśli samobójcze Nie zdawałam sobie sprawy ze skali tego, dopóki wczoraj w tv nie mówili o depresji. Wymienione tam objawy pasowały do mnie... Boję się jutra. Nie chcę wychodzić z domu. Nie jem, płaczę... Co robić? To tak strasznie boli...