Skocz do zawartości
Nerwica.com

Saturday

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Saturday

  1. Saturday

    Nie potrafię żyć

    A jednak ja przeczytałam....:) Mam trochę podobnie do Ciebie. Od jakiegoś czasu podejrzewam u siebie depresję, zaczęłam szperać po necie i przeróżnych forum, żeby przekonać się, czy ktoś ma tak jak ja... I doszłam do podobnego wniosku, że chyba nie mam prawa mieć depresji: pochodzę z dobrego domu- żadnych alkoholików w rodzinie, nałogów, rozwodów, śmierci, tragedii itp... a jednak coś jest ze mną nie tak- czuję się nic nie warta, najgorsza, nie mam celu w życiu...czuje że zmierza ono do nikąd... to gdzieś zaczęło się od połowy szkoły średniej, kiedy zaczęłam wagarować, gorzej sie uczyć, mieś pesymistyczne nastroje...potem było coraz gorzej...zaczęłam studia licencjackie, pod presją mojej matki, bo podejrzewam, że sama nie zmusiłabym się do tego, chwilami bywało lepiej, jakoś studia przebrnęłąm na najniższych ocenach, niewiele się ucząc, ale jednak się udało. Pozostała tylko obrona pracy do której nijak nie umiem się zabrać. Grozi mi powtażanie roku, bo po prostu nie umiem się do tego zabrać, czuję, że i tak nie dam rady, nie potrafię, jestem na to za głupia. Ale nie tylko w tej sferze tak mi się wydaje. Pracę mam marną i za marne grosze, bardzo stresująca, w której wyksztalcenie w ogóle nie jest brane pod uwagę. Wiem, że pracuje ponizej swoich kwalifikacji, ale wydaje mi się, że nie nadaję się do nieczego więcej, nic nie umiem, nie dam rady nauczyć się szybko nic nowego, jestem mało inteligentna, niewiele warta, więc nikt nie będzie mnie chciał zatrudnić. W kontaktach z ludźmi jest źle zwłaszcza mam trudności z wysławianiem się, nie umiem dobierać słów, umykają mi, przez co mam wrażenie, że zaczynam gadać od rzeczy i lepiej przestać się odzywać. W większym gronie rzadko zabieram głos. A jeśli słuchają mnie więcej niz 3 osoby, to nie mowy, żebym się odezwała. O związkach nie ma mowy- kiedy ktoś mi się spodoba od razu jestem pewna, że nie mam szans, jestem za brzydka, za głupia, nudna. Mam wielkie kompleksy na punkcie swojego wygladu, chociaz wiem, że wielu facetom sie podobam, bardzo dbam o siebie, czasem chyba za bardzo...nawet wole się spotykac z osobami, ktore mnie nie interesuja, po to, by je zostawic i chyba w ten sposób dowartościować się, wiem, że to jest okropne... nawet pisząc to czuję się totalnie żałośnie. Rodzina ma do mnie wieczne pretensje, że niewiele pomagam, a ja bym chciała, ale nie mam sily, motywacji, najchętniej położyłabym się do łożka i spała non stop, albo siedziala przed komputerem... zmuszam sie do wszystkiego, czuje się wrogiem we własnym domu, ciężarem dla wszystkich, chce z niego uciec, ale nie mam jak, nie jestem w stanie się sama utrzymać i wciaż czuje sie jak na czyjejs lasce.... Czuję, że to cos poważnego, boję się iśc do lekarza, to dla mnie jak pzyznanie sie do porażki, że jestem słaba psychicznie...Poza tym nie wiem, czy będe umiała opowiedziec to lekarzowi- wszystko mi umyka z głowy, zapominam, słowa mi uciekają, nie umiem się wysłowić. Kiedys nie byłąm taka i nie chcę juz być.... jak ostatnio nieśmiało powiedziałam rodzicom, że chyba mam depresję, to wyszło na to, że żadna depresja tylko jestem śmierdzącym leniem, którego wszyscy już mają dość;(( Pisząc to płaczę, więc przepraszam za błedy. Cięzko mi. Wypiam pół butelki wina- piję kiedy jest mi tak ciężko, wino zawsze stoi u mnie w pokoju. Czasem mówie sobie że alkoholizmem leczę swoją depresję. Ale alkonolizm to jeszcze nie jest i daleko mi do tego. Dziękuję, jeśli ktoś przeczytał całość. Dodam, że nie mam myśli samobójczych, gdzieś tam tli się we mnie nadzeja, chciałabym sobei pomóc. Ale pogrążam się. Czasem myślę, że już za późno, i tak nie ndarobię straconego czasu. Wszystko mnie omija i to z własnej winy. Idę chyba spać, późno jest. Dobrej nocy wszystkim.
×