Wiesz, to nie jest tak, że trwa cały czas. Mówię - raz góra raz dół - to ma miejsce w różnych odstępach czasu. Nie chcę nikogo martwic, ale mam wrażenie, że z tego się po prostu nie wyleczy. Przeszłam kilka kuracji - bez szpitala. Przegląd leków, że szkoda słów! Porównując początek nerwicy (koszmar i generalnie widziałam dno -koniec) ze stanem tak ok. 7-8 lat temu ( kiedy m.in. wmówiłam sobie ciążę do tego stopnia, że pojawiło się mleko w piersiach - to nie żart) i stan obecny (nocne nieuzasadnione niczym lęki, które pokonuję dzięki lekom; teraz już wiem - że natręctwo jest natręctwem i tylko ode mnie zależy, czy poradzę sobie z cholerstwem - to z terapii) - to tak sumując - nie jest tragicznie, ale nerwica nie ustępuje. Napiszę więcej w tematach na forum. Pozdrówka:)