witam
z depresją żyję od około 2,5 roku, od tego czasu jem białe małe tabletki, właściwie od kilku miesięcy dawkę 3 razy mniejszą niż na początku choroby, wydawało by się ze wszystko idzie ku lepszemu ale nie... depresja wraca. Pewnie usłyszę ze powinnam się skontaktować ze swoim psychiatrą, pewnie też tak zrobię niedługo.
Ale dziwi mnie moja sytuacja bardzo...
gdy zachorowałam na depresję byłam na studiach (wymarzonych) niczego mi nie brakowało... jedynie niepijącego ojca w dzieciństwie. I to też miło jakiś wpływ na stany depresyjne. Szukałam w chłopaku opiekuna, następcę ojca, którego raczej trzeźwego nie widywałam. Chłopak nie był dobrym "ojcem" tak zaczęła się depresja. Tkwiłam w tym trochę zanim zaczęłam wizyty u psychiatrów, tabletki... to był najgorszy okres w moim 22 letnim życiu. Wtedy wydawało mi się że laptop będzie rozwiązaniem moich wszystkich problemów, swój, własny, piękny. Dostałam. Jadłam tabletki - było normalnie , żadnych łez, dołków, znajomi, przyjaciele, imprezy, normalne życie. Pojawił się kolejny obiekt westchnień... na you tube. kolezanka powiedziła " chcesz go mieć ? to będziesz mieć". Minęły 2 miesiące. Mam. Jesteśmy razem 2 lata ( to mój rekord związkowy). W między czasie marzyłam o dobrej pracy, samochodzie, kilku tysiącach na koncie...
Zrobiłam licencjat, od razu dostałam pracę w zawodzie ( jestem projektantem), mam samochód, pieniądze, kiedyś marzyłam o tym by iść na zakupy i nie patrzyć na ceny - teraz mogę. Myślę, że to jest bardzo dobry start, niczego mi nie brakuje, mogę rozwijać swoją karierę.... Nie chcę. Depresja jest silniejsza.Nie mam już marzeń, nic mnie znów nie cieszy. Często ... codziennie mam ochotę wszystko rzucić,położyć się do łóżka i leżeć... uciekać od obowiązków, pracy, chłopaka....ale dokąd ? za rok będzie nowa praca nowy chłopak nowe życie od którego będę chciała uciec...