Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mateusz21BLN

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Mateusz21BLN

  1. Dzięki za post, kłębuszko. Mój mail to matti250789@gmail.com :) . Michal88, dziękuję również za Twój post, który dodał mi otuchy. Wiem, że źle robię, że jestem zły na innych oraz pluję żółcią. Jednak życie mnie tego nauczyło. Moi rówieśnicy raczej nie pałają do mnie empatią i uważają za ofiarę losu, niedorobieńca i nieudacznika. Bardzo chciałbym prowadzić normalne życie, ubierać się w ubrania, które mi się podobają, mieć samochód, dom, dziewczynę. Gdybym był szczęśliwy, nie plułbym żółcią i nie byłbym zgorzkniały jak teraz. Wiem, że to chore i powinienem iść z tym do lekarza, ale czuję nienawiść, jak widzę, jak chłopak w moim wieku jest doskonałym kierowcą, ma samochód etc. i fajną dziewczynę. Dziewczyny lubią takie rzeczy jak chłopak jest "zaradny" (ma prawko, jeździ samochodem, ma perspektywy na wybudowanie domu). Nie rozumieją tego, że na wszystko potrzeba czasu. Wszystkie laski jakie znam, mają chłopaków, których rodzice pracują za granicą, mają firmę, albo chłopak już coś odziedziczył po rodzicach. Swój materializm zasłaniają takimi pojęciami jak zaradność życiowa. To również powoduje u mnie depresję... Często chce mi się płakać, kiedy o tym myślę, czuję się gorszy od innych. Nie zgadzam się z Tobą, że zasiłki są niepotrzebne. To, że jestem biedny i nie mam kasy, nie znaczy, że jestem leniem, co wiele osób chce mi wmówić. Staram się, pracuję, chcę się uczyć, rozwijać... Gdybym urodził się w Niemczech albo tutaj dorastał, byłbym na lepszej pozycji. Rodzice mojego kolegi (Niemca) są bezrobotni, żyją z zasiłku, a mimo to ich syn może studiować poza miejscem pochodzenia (jest z Lipska), ponieważ państwo płaci mu stypendium. Już za rok będą przysługiwały mi podobne prawa.... Według niektórych powinienem może wziąć na siebie całą odpowiedzialność i przyjąć fakt, że sam jestem sobie winien!! Głupota!! Nie wybierałem sobie rodziny, narodowości i statusu społecznego... Tak naprawdę dopiero od roku mam wpływ na swoje życie i to nie moja wina, że jestem do tyłu o 10 lat!! To nie moja wina, że rodzice moich kolegów pracują za granicą i dzięki temu oni sobie studiują, mają samochody, fajne dziewczyny, uprawiają sex . Mnie żadna dziewczyna nie chce !! Nigdy nie uprawiałem sexu!! Żadna dziewczyna nie chciała mnie na chłopaka... Tylko ze mną gadały, robiły mi nadzieje, a potem się okazało, że wolą innych, "zaradnych", "męskich" chłopaków... Wtedy czułem się jakby Bóg robił sobie ze mnie jaja, że tak naprawdę nadaję się tylko na pedzia.... . Nigdy nie chcę być "najlepszą przyjaciółką z penisem". Mam ochotę walnąć dziewczynie po mordzie, jeśli tak o mnie myśli... Nie moja wina, że nie umiem jeździć samochodem i nie znam sie na technice i nie jestem wysportowany i maczo. Wiadomo, opalony maczo z muskułami, mający super BMW, na 10000000% nie jest prawiczkiem!! Oczytany, miły, inteligentny, grzeczny, wrażliwy, ambitny i kulturalny chłopak już tak , bo nie ma kasy, prawka etc. Najgorsze jest to, że inteligentne dziewczyny (studentki) też lecą na takich . Mam nadzieję, że odbije się to tym kurwom czkawką....Pojawi się nieślubny bachor, tatuś ucieknie, a potem te głupie szlaufy będą stać w kolejce po kuroniówkę, bo te ścierwa nic innego nie potrafią, poza małpowaniem Dody i dawaniem dupy...
  2. Przekręcasz moje słowa. Nigdzie nie napisałem, że nienawidzę Polski i Polaków. Chodziło mi o to, że Polska jako państwo nie robi nic w kierunku zniwelowania nierówności społecznych. Zanim powiesz, że to niezdrowa sytuacja, w której każdy byłby milionerem... Byłby to najgłupszy argument jaki słyszałem. Sam jestem liberałem (należę do niemieckiej partii liberalnej FDP) i opowiadam się za niskimi podatkami i przywilejami dla przedsiębiorców (sam nim jestem), jednak opowiadam się również za szeroko rozwiniętym programem pomocy społecznej, który nie ma na celu "rozleniwiania" społeczeństwa jak ma to miejsce w Niemczech ("Nie muszę nic robić, bo i tak państwo się o mnie zatroszczy"), lecz stworzenie równych szans dla młodzieży z rodzin uboższych. W państwach socjalnych takich jak Dania, Szwecja, Norwegia i Niemcy, młodzież z biednych domów ma zagwarantowany lepszy start (W Niemczech dziecko musi mieć własny pokój według przepisów urzędowych). W Polsce taki człowiek idzie na byle jakie studia w swojej małej mieścinie (takiej jak mój Wałbrzych), a potem na kasę do REALA albo na strefę ekonomiczną na taśmę za 1200 PLN brutto. Mam prawo wybrać kraj swojego zamieszkania, gdzie widzę dla siebie perspektywy, i mam również prawo dążyć do szczęścia i na nie ZASŁUGUJĘ. Wiesz, Randle, statut piotrkowski z 1496 roku nie stanowi dla mnie wzorca mobilności społecznej. Nie jestem przypisanym do ziemi "chłopem" i mam prawo dążyć do lepszego życia i szczęścia, bo na nie ZASŁUGUJE. Fakt, że urodziłem się w biednej polskiej rodzinie, nie znaczy, że mam zarabiać psie pieniądze, mieszkać do końca życia z mamusią, wstawać o 4 rano do pracy, żeby zdążyć na autobus pracowniczy do fabryki (na auto mnie nie stać), robić zakupy w BIEDRONCE i ubierać się w lumpeksach. Nie chcę, żeby reszta mojego życia była taka jak jego ostatnie 21 lat. Chciałbym żyć na dobrym poziomie, być dobrym mężem i ojcem dla swoich dzieci. Chciałbym im coś zapewnić, żeby miały dobry start w życiu i były ze mnie dumne. I na pewno nie wychowam je na Polaków. To właśnie negatywne wartości tego narodu z przesadnym patriotyzmem i sarmackie "zastaw się a postaw się" (mam brykę, dom, super dżagę) ukształtowały moją osobowość. Młodzi Niemcy nie patrzą się na takie rzeczy jak fura, dom etc. W Polsce musisz na 18stkę zrobić prawko i dostać brykę, żeby być kimś. Wtedy każda Polka jest Twoja!! Poza tym zasługuję na realizację swoich marzeń, bo się staram i robię coś w tym kierunku. Gdybym był leniem, który "użala się tylko nad sobą", zostałbym w Polsce, poszedłbym do pracy za 800 złotych i narzekałbym do końca życia na Tuska i Kaczyńskiego. Moi rodzice byli głupi i podejmowali złe decyzje. Ja chciałbym to nadrobić i wreszcie coś sobie zapewnić. Gdyby tylko mój trud się opłacił, zostałbym innym człowiekiem. Byłbym bardziej spełniony i szczęśliwy . Mam swój pomysł na życie i chciałbym go zrealizować (Nie jak u moich rówieśników: Mama, tata, załatwcie robotę w Anglii, Nie wiem co chcę robić, po maturzę pojadę do mamy do Niemiec, coś mi załatwi). To, że nie pracuję fizycznie, nie znaczy, że jestem leniem, jak twierdzą inni. Nie jestem silny i nie nadaję się do tego typu prac. Znam za to biegle niemiecki i dobrze angielski, umiem prowadzić firmę (reklama, marketing, rekrutacja), pisać pisma urzędowe, tłumaczyć z polskiego na niemiecki i odwrotnie, sprzedawać produkty finansowe. To są moje atuty i raczej powinienem je wykorzystać i pracować na tej niwie, gdzie przysłużyłbym się społeczeństwu :) ! A pomógłbym wielu rodakom jako pośrednik pracy. Załatwiałbym im pracę za dobrą stawkę, pomagał przy rozwiązywaniu problemów z pracodawcą :). Tą pracę wykonywałbym lepiej :), bo raczej kiepski byłby ze mnie rzemieślnik :). Planuję też iść na studia, uczyć się innych języków obcych (angielski, rosyjski). Mógłbym spełnić się w życiu i być szczęśliwym, potrzebuję tylko uśmiechu losu i szczęścia. Jestem odważny, silny, inteligentny, mimo choroby dobrym człowiekiem, kreatywny, pomysłowy, komunikatywny etc :) i zasługuję na sukces. Wyjechałem w ciemno do Berlina (Albo coś z tego będzie, albo wyląduję żebrząc na dworcu ZOO)!! Inni na moim miejscu skończyliby na budowie, gdzie zostaliby oszukani albo wylądowaliby na dworcu ZOO, dając za 15 euro d*** starym niemcom. Zasługuję na sukces bardziej od rówieśnika, któremu wszystko załatwili rodzice i nie musi się o nic starać. Pocieszam się myślą, że za kilka lat będę miał fajne życie. Będę mieszkał w ładnym domu, jeździł dobry samochodem (porsche panamera), nosił ładne ubrania i spędzał urlop na florydzie :), co wszystko zapewnią mi moje firmy. A moi rówieśnicy będą dalej jeździli na saksy do mamusi do Niemiec, albo się trafi jakaś budowa albo sprzątanie :), a potem na kilka miesięcy do Polski, żeby nacieszyć się zyciem na imprach w towarzystwie głupich dyskotekowych blachar. Ja natomiast będę bywał na imprezach dla ludzi na poziomie, miał inteligentną, ładną i wykształconą dziewczynę (najlepiej lekarkę albo panią stomatolog ). Nasze dzieci będą studiować, zostaną lekarzami albo prawnikami, będą znały biegle języki obce (w tym polski), natomiast syn mojego "kolegi", który się ze mnie nabijał w młodości, zostanie łysym drecholem jeżdżącym starą beemką, a córka dyskotekową blacharą :), która po 60tce przemieni się w moherowego bereta. Trochę się rozpisałem, wreszcie jakiś pozytywny post :), Randle, jestem dobrym człowiekiem, ale nie lubię jak ludzie źle mi życzą i dowartościowują się moim kosztem. Moje życie wyglądało jak wyglądało. Wszyscy nabijali się ze mnie. Jedyny sylwester z laską był tylko po to, żeby laska mogła się ze mnie ponabijać . Kiedy ja będę odnosił sukcesy i cieszył się życiem, ona będzie dalej siedziała u rodziców i narzekała na "cholerny rząd" i Tuska , do tego pojawi się jeszcze synek drechola z beemki . Więc nie dziw się, że mam takie podejście do innych ludzi. Gdyby ludzie byli inni dla mnie i los wynagradzał mnie za mój trud, byłbym szczęśliwym i spełnionym człowiekiem, czego wszystkim innym życzę... :) Poza moimi wrogami, jakaś sprawiedliwość być musi . Teraz to oni powinni dostać po tyłku od życia :)...
  3. Niestety tak jest... Przeszłość i choroba mają bardzo duży, destrukcyjny wpływ na nasze życie :/ . Najbardziej boli mnie to, że nie mam wpływu na bieg swojego życia. Przez to, że mam gorszy start, jestem 10-20 lat do tyłu za osobami, które miały dobrych i inteligentnych rodziców. Nienawidzę ich za to!! Zarówno rówieśników, którym się lepiej powodzi, jak i moich pier******* rodziców. Też powinienem cieszyć się życiem, spotykać się ze znajomymi, poznawać fajne dziewczyny, jeździć na wakacje za granicę, mieć samochód i prawko, dobrą pracę, uprawiać sex . Wkurza mnie to, że inni mają lepiej. Chciałbym, żeby mój ojciec zdechł na ulicy za to, co mi zrobił. Tak bardzo nienawidzę tego skur******, że byłbym gotów go zabić... Moja matka ciągle robi mi wyrzuty: Bo tobie nic nie pasuje, gnojku!! TYlko chcesz więcej, trzeba było się urodzić w bogatej rodzinie!! To dla mnie kara, że urodziłem się Polakiem w biednej rodzinie. Moja matka miała okazję wyjechać ze mną do Niemiec, jak miałem roczek. Jej znajomi wszystko już załatwili. Teraz miałbym dobry zawód, stabilną pracę, samochód, byłbym obywatelem Niemiec. Ale oczywiście moja matka, wtedy gówniara, posłuchała się swoich rodziców i głupiego, zazdrosnego brata (Boję się, że przez te wszystkie przeżycia stanę się taki jak on ). Poza tym lepiej było zostać w Polsce i chlać z ojcem i z koleżankami w pracy (gówniany zarobek, ale zero stresu. Po co iść na swoje jak można mieszkać za darmo u rodziców - życiowe motto mojej matki) niż charować w Niemczech. Do dzisiaj nienawidzę ich za to, co mi zrobili. A wiem, że wszystko mogło być zupełnie inaczej. To moje marzenie, mieć takie umiejętności jak główny bohater filmu EFEKT MOTYLA. Wtedy doprowadziłbym tych jeb**** gnojków (moich starych) do rozsądku. Niestety to nie jest możliwe.... Rozważając alternatywne lepsze wersje mojego życia, chce mi się płakać. Zasługuję na to wszystko, czemu więc los jest przeciwko mnie?? Powinien mnie wspierać, bo miałem gorszy start od innych, a nie ciągle pokazywać mi, gdzie moje miejsce
  4. Mój problem leży w czymś innym, kłębuszko. Ciężko pracuję na swój sukces i chciałbym, aby wreszcie to zaowocowało, mimo to nadal zarabiam bardzo mało i mam problemy finansowe, a inni rówieśnicy, którym rodzice załatwili pracę za granicą, jeżdżą sobie super samochodami, stawiają domy i mają fajne dziewczyny. Żadna dziewczyna nie chciałaby mieć za męża takiego nieudacznika jak ja. Jak facet ma prawo jazdy, samochód i stawia dom to znaczy, że jest zaradny, obrotny i inteligentny, natomiast fakt, że siedzę dwa lata za granicą i nic nie osiągnąłem, świadczy o tym, że jestem do niczego, jak mawiał mój wujek . Wolałbym być na miejscu rówieśników, którzy mieli lepszy start życiowy, dzięki rodzicom mogą sobie studiować, uczą się, mają dobrych rodziców. Nie mam samochodu, nie mam nawet prawa jazdy, co ogranicza moje możliwości na rynku pracy . Gdybym miał ten pier****** plastik dostałbym lepszą pracę i nie musiałbym pracować jako akwizytor . Oczywiście to mało prawdopodobne, że kiedykolwiek zrobię prawko, kupię sobie samochód i stanę na nogi. Mój ojciec to pijak, siedzi w Anglii i nic mi nie pomaga, natomiast matka chleje i bierze kuroniówkę. Lepszego startu życiowego nie mogłem mieć. 99% chłopaków w moim wieku ma już prawko i samochód, a co za tym idzie, fajne dziewczyny. Ja tylko wegetuję z dnia na dzień i patrzę na to, jak oni sobie dobrze żyją. Chciałbym, żeby oni kiedyś spadli na samo dno i pili wino pod sklepem. Z całego serca im tego życżę. Zwłaszcza, że mam takie osoby w rodzinie i g**** ich obchodzi mój los. Tylko nabijają się z mojego nieudacznictwa i ciotostwa. Jak budzę się rano mam ochotę wypłakać się w poduszkę i powiedzieć komuś co czuję, niestety nie mam takiej osoby. Wszyscy uważają, że depresja to bzdura i jest wynikiem mody na amerykańskie filmy. Jak powiedziałem koledze, że mam depresję i dlatego się nie uśmiecham i nie mam dobrego samopoczucia, powiedział, że to bzdura i sobie tylko to uroiłem i po prostu jestem ciotą i beksą ...Czuję, że nigdy w życiu nie zaznam szczęścia. Czasami modlę się do Boga, żeby już zabrał mnie z tego świata, żebym się już nie męczył, bo to nie ma sensu...
  5. Bardzo łatwo jest powiedzieć, że pieniądze szczęścia niedają. Jednak nie chcę do końca życia kombinować od pierwszego do pierwszego i patrzeć jak rówieśnikom, którzy mieli łatwiejszy start życiowy, powodzi się lepiej. Nie chcę stać się ofiarą nierówności społecznych. Dziewczyny patrzą na to czy chłopak ma prawo jazdy, samochód, dom/mieszkanie i dobrą pracę, bo świadczy to o "zaradności" chłopaka. Dziewczyna wolałaby być zabrana BMW na kolację przy świecach w drogiej knajpie albo na shopping niż pójść na spacer z 21-letnim nieudacznikiem bez prawka i samochodu. Czuję się małowartościowy w porównaniu do innych w moim wieku, którzy mają już prawko, samochód i ustawione życie. Niestety duża część dziewczyn nie rozumie, że nie wszyscy mają od początku fajne życie. Chodziłem do bardzo dobrego LO. Wiekszość moich rówieśniczek spotyka się z bogatymi chłopakami, lub takimi z "wyższej klasy średniej". Nie chodzi tutaj o głupie blachary, tylko o studentki. Ja w mojej sytuacji nie mam szans na dziewczynę. Dziewczyny patrzą na to wszystko instynktownie. Chcą, żeby ojcem ich dzieci został silny samiec (bogaty, super męski, umięśniony, z samochodem), a nie fajtłapowaty nieudacznik, życiowa niedojda i płaczek . To nie moja wina, że jestem bardzo wrażliwy. Zawsze wszyscy mi dokuczali i śmiali się ze mnie. Nie mam prawdziwych przyjaciół. Każda dziewczyna wolałaby dać dupy jakiemuś bogatemu napakowanemu gościowi w toalecie w klubie niż umówić się ze mną na normalną randkę. Najpierw przejażdżka BMW, a potem sex na dysce. Tak myśli 90% Polek. W końcu taki "nadaje się" na ojca. Każda chciałaby mieć samca alfa. Niestety ewolucja jest dla mnie okrutna. Czuję, że jako osobnik słabszy jestem skazany na życiowe niepowodzenia i bezpotomną śmierć. W końcu złe geny muszą być wyeliminowane. Nie powinieneś się dziwić, że nie cieszę się z sukcesów i szczęścia moich nieprzyjaciół, Eldruto. Chciałbym, żeby laska, która umówiła się ze mną, żeby się ze mnie ponabijać (spędziła ze mną sylwka, żeby mieć ze mnie polewkę. Poniżyła mnie i bawiła się cały czas z napakowanym, "męskim", bogatym gościem z BMW . Powiedziała, żebym się od niej odpier*****, bo inaczej jej "ukochany" zrobi ze mną porządek. Wyszedłem z imprezy z płaczem. Dowiedziałem się "na pocieszenie" od innych dziewczyn, że byłem głupi, że myślałem, że mogę podobać się dziewczynie jako "chłopak" . Wróciłem do domu z płaczem i położyłem się do łóżka. Nie mogłem spać, serce waliło mi jak młot. Wyobrażałem sobie jak inni bawią się super ze swoimi dziewczynami, a ja muszę doświadczać parszywości życia . Nienawidzę tej je***** szmaty!! ) zaszła w ciążę z jakimś dyskotekowym dresiarzem z BMW, facet nie uznałby dziecka, a ona mieszkałaby w biedzie do końca życia z rodzicami i topiła smutki w gorzale. A ja byłbym kimś, miałbym swoją firmę, duży dom, jeździłbym porsche, spędzał każdy urlop na Florydzie albo w Dubaju. Natomiast ta zdzira byłaby marginesem społecznym w porównaniu do mnie. Byłaby to dla mnie rekompensata za straconą młodość i parszywość życia, której doświadczyłem. Życzę im wszystkim wszystkiego najgorszego. Powinni spaść na samo dno, żeby poczuć to co ja. A ja wtedy byłbym na samej górze. Chciałbym spotkać ich kiedyś pod sklepem w Wałbrzychu (moim rodzinnym mieście), jak chleją tanie wina. To nie moja wina, że tak piszę. Sytuacja życiowa zmusiła mnie do tego, żeby wyzbyć się ludzkich uczuć. Jedyne co mnie trzyma przy życiu to uczucia nienawiści, zemsty i pogardy. Gdyby nie one, poddałbym się już. Czuję, że dokonuje się u mnie przemiana, podobnie jak u Hitlera w moim wieku (wtedy doszedł do wniosku, że sumienie to żydowski wynalazek i należy się go wyzbyć, jeśli chce się dojść na sam szczy). Gdybym miał przyjaciół, kochającą rodzinę i dziewczynę, byłbym innym człowiekiem. Cieszyłbym się szczęściem innych. Niestety parszywość życia zmusiła mnie do tego. To nie moja wina, że świat idzie do przodu a dzięki temu moi rówieśnicy mają o wiele więcej, czują się królami życia i nie mają takich trosk jak ja. To normalne, że ktoś w moim wieku ma samochód i prawko. Czuję się gorszy od chłopaków w moim wieku. Pewnie jak klikam z dziewczyną (wstydzę się podrywać dziewczyny w realu) i piszę jej, że pracuję w Berlinie jako pośrednik finansowo-ubezpieczeniowy i prywatny pośrednik pracy, a potem okazuje się że ledwo wiążę koniec z końcem i nie mam samochodu, biorą mnie za nieudacznika życiowego. W końcu każdy, kto pracuje za granicą wykonując nawet najprostsze prace, jeździ Audi albo nowym VW etc, a co najlepsze stawia duży dom, do tego ma fajne ciuchy. Każda chciałaby mieć takiego chlopaka. Czuję się przy takich jak nieudacznik życiowy i oferma. Co z tego, że znam biegle niemiecki, angielski, podstawy rosyjskiego i czeskiego, jak nic mi nie wychodzi . Chciałbym wreszcie zacząć normalnie żyć jak każdy w moim wieku. Nie radźcie mi, żebym wracał do Polski. Wiem, że po kilku latach w Niemczech mój trud się opłaci. A w Polsce cały czas będę nikim i popychadłem dla dzieci bogaczy i prezesików. Wystarczająco przykrości sprawił mi ten kraj i jego mieszkańcy i nie chcę tam wracać. Za kilka lat zrzeknę się polskiego obywatelstwa i zostanę nowym człowiekiem. Nauczę dzieci po polsku tylko ze względu na możliwości kariery (trudny język obcy). Nie przekażę im polskiejtożsamości narodowej, której sam się pozbędę. Nigdy nie byłem patriotą i nie piszcie mi, że trzeba kochać naszą ojczyznę, bo ona raczej ma mnie gdzieś. Nawet jak wybuchłaby wojna i byłaby mobilizacja, nie poszedłbym do polskiego wojska. Do Polski mogę przyjechać najwyżej na urlop w moje rodzinne strony. Trochę się rozpisałem, ale nie mam się komu wygadać. Jak już pisałem, nie mam przyjaciół. Musiałem komuś powiedzieć co czuję. Tylko Wam mogę się zwierzyć...
  6. Bardzo dziękuję za Wasze posty. Bardzo podtrzymały mnie one na duchu. Nie odpisywałem długo, ponieważ miałem bardzo mało wolnego czasu. Czuję się lepiej wiedząc, że ktoś wie co przeżywam. Piszecie,że jestem młody i całe życie przede mną. Ja czuję, że tracę tą młodość i że moje najlepsze lata, które mogłem wykorzystać inaczej minęły bezpowrotnie. Moi rówieśnicy są szczęśliwi, cieszą się życiem. A ja zamartwiam się tylko przez niepewność jutra oraz fakt, że mają więcej od życia niż ja. Chciałbym żyć jak normalny 21 latek. Mieć auto, dziewczynę. Kiedy widzę na ulicy ładną, dobrze ubraną dziewczynę, ogarnia mnie rozpacz. Podobnie jest jak widzę zakochane pary w moim wieku bądź młodsze. Czuję, że ta sfera życia jest dla mnie nie osiągalna. Wstydzę się rozmawiać ze znajomymi płci męskiej o dziewczynach. Mój 17 letni kuzyn miał już wiele dziewczyn i uprawia już sex. Jedyną formą sexu jaką znam jest masturbacja . Gdybym wyjawił im prawdę, zostałbym uznany za geja. Wkurza mnie to, że chłopacy w moim wieku bawią się z fajnymi laskami na imprezach, a ja siedzę tylko w domu na necie . Jest sobota wieczór, pewnie moi rówieśnicy maczo z brykami bawią się super w klubach ze swoimi partnerkami. Żadna dziewczyna nie uważała mnie za potencjalnego chłopaka . Jeśli nie są w klubie to pewnie u chłopaka w domu, bo ma warunki, żeby spędzić z dziewczyną miły wieczór. Pewnie uprawiają sex we wszystkich możliwych pozycjach. Ja pewnie nigdy nie będę uprawiał sexu. Pewnie całe życie będę biednym nieudacznikiem bez auta i domu, który masturbuje się przy fotkach fajnych dziewczyn i raz w miesiącu idzie na dziwki za odłożone pieniądze . Chyba po prostu mam złą karmę... Jaki ojciec, taki syn...Nieudacznik, biedak, bez partnerki, męska sprzątaczka...
  7. Mam 21 lat i pochodzę z rodziny alkoholowej. Rodzice rozwiedli się 15 lat temu. Zamieszkałem z matką u jej rodziców (dziadków) w małym dwupokojowym mieszkaniu. Matka wciągnęła ojca w alkoholizm, przez co stracił dobrą pracę w policji (jako oficer). Później kilka razy próbował stanąć na nogi, między innymi zarządzał firmą ochroniarską i windykacyjną. Ale przez ciągi alkoholowe znowu spadał na samo dno. Podobnie było z moją matką. Przez alkoholizm była wyrzucana z kolejnych prac. Nigdy nie była w stanie mnie sama utrzymać. Urodziła mnie w młodym wieku (22 lata) i od razu oddała na wychowanie do dziadków. W szkole miałem problemy w kontaktach z rówieśnikami, ponieważ byłem nad wiek rozwinięty i nie mogłem z nimi nawiązać wspólnych kontaktów. Nauczycielka od nauczania początkowego uważała mnie za dziecko opóźnione w rozwoju, ze względu na wadę wymowy (nieprawidłowa wymowa "r"), dysgrafię (nie wiedziała, co to jest) i złą koordynację ruchowo-wzrokową. Nauczycielka w zerówce publicznie naśmiewała się z tego przy dzieciach. Na szczęście zostałem zabrany z tej szkoły. Jednakże znowu nie byłem akceptowany przez rówieśników. W szkole byłem cały czas kozłem ofiarnym. Rówieśnicy obrzucali mnie wyzwiskami takimi jak: pedał, ciota, cwel. To wszystko zasiało we mnie kompleksy, które mam do dzisiaj. Jeszcze do niedawna, kiedy widziałem grupę rówieśniczą na ulicy, dopadał mnie strach. W szkole uczyłem się dobrze. Brałem udział w konkursach i olimpiadach. Byłem bardzo dobry z przedmiotów humanistycznych. W gimnazjum odkryłem talent do języków obcych, a w liceum zamiłowanie do biznesu i przedsiębiorczości. Znam bardzo dobrze język niemiecki, na takim samym poziomie jak polski. Z angielskim też sobie dobrze radzę. W gimnazjum zacząłem interesować się płcią przeciwną. Jednakże byłem odrzucany przez dziewczyny, ponieważ nie byłem dobrym sportowcem ani nie miałem dobrych, markowych ubrań jak inni. W międzyczasie moja mama miała kolejne ciągi alkoholowe. Ojciec oczywiście nie dawał znaku życia po rozwodzie. Potem okazało się, że jest w Anglii. Miałem wtedy 16 lat. Trochę pomagał mi finansowo przez ten czas. Nie trwało to jednak długo, bo znowu zaczął pić. Pod koniec gimnazjum zacząłem pielęgnować marzenie o studiach w Niemczech i późniejszym życiu w tym kraju, i oczywiście o "byciu kimś". W liceum również miałem problemy z dziewczynami. Moi rówieśnicy chodzili na imprezy, prowadzili życie towarzyskie. Ja praktycznie siedziałem cały czas w domu, pielęgnując swoje marzenie. Ponieważ pochodzę z biednej rodziny i nie jestem bardzo ładny, nie znalazłem dziewczyny. Wszystkie patrzyły tylko na pochodzenie społeczne i wygląd chłopaka. Przez to wszystko miałem zaburzenia orientacji seksualnej, które na szczęście już minęły. W wieku 19 lat wyjechałem na studia do Niemiec. Myślałem, że raz na zawsze odmieni to moje życie na lepsze. Mieli mi tam pomóc dobrzy znajomi, którzy jednak nie wywiązali się ze swoich obietnic. Musiałem przenieść się do innego miasta, gdzie znalazłem pracę z wynagrodzeniem prowizyjnym w branży ubezpieczeniowo-finansowej. Nie jestem z niej zadowolony, bo nie zapewnia mi ona dostatecznej płynności finansowej. Posiadam kwalifikacje, aby robić inne rzeczy, np jako tłumacz (mam doświadczenie w tym zawodzie). Jednak pracodawcy niedowierzali moim umiejętnościom ze względu na młody wiek. Moim marzeniem jest otwarcie prywatnego polsko-niemieckiego pośrednictwa pracy. W przyszłości chciałbym być dobrze prosperującym przedsiębiorcą, mieć duży dom, samochód. Planuję też zrobić zaoczne studia MBA oraz egzamin na tłumacza przysięgłego z języka polskiego. Praktycznie całe życie cierpię na depresję. Mam momenty, kiedy chcę wypłakać się w poduszkę. Chciałbym mieć ukochaną osobę, która wspierałaby mnie w trudnych momentach. Nie mam, niestety, wsparcia w rodzinie. Mojego ojca i matkę nie interesuje mój los. Skarżą się tylko, że nie pomagam im finansowo. Moja matka potrafi w amoku nawyzywać mnie od skur*****, ch**** itd. Moja dalsza rodzina nie chce mojego sukcesu. Czekają tylko z utęsknieniem, jak spadnę na samo dno i będę nikim. Cały czas mi powtarzali, zwłaszcza wujek (brat matki), że jestem ofiarą losu, nikim i do niczego się nie nadaję. Jest mi bardzo smuto z tego powodu, że nie mam w nikim wsparcia. Zarówno duchowego jak i materialnego. Ciężko jest mi znaleźć dziewczynę, ponieważ nie mam prawa jazdy, samochodu i domu, jak duża część moich rówieśników. Dziewczyny uważają mnie za ofiarę losu i niedojdę życiową. Mam 21 lat i nigdy nie miałem dziewczyny ani nie uprawiałem seksu. Ten fakt również powoduje u mnie depresję. Jak widzę na naszej-klasie szczęśliwe pary (w moim wieku) z dobrych domów, podczas wycieczek zagranicznych i na tle dobrych samochodów, napawa mnie uczucie zazdrości i zemsty. Takie dziewczyny zawsze gardziły mną i wyśmiewały się ze mnie. Mam 21 lat i nie wiem, co mam dalej zrobić ze swoim życiem. Niepewność jutra oraz brak stabilności i wsparcia napawają mnie lękiem. Boję się, że nigdy nie zrobię prawa jazdy, nie znajdę dziewczyny oraz całe życie będę musiał pracować przy sprzątaniu. Czuję, że życie ucieka mi między palcami i najlepsze lata minęły bezpowrotnie. Moi rówieśnicy studiują, cieszą się życiem, jeżdżą na wczasy za granicę. Chciałbym ułożyć sobie życie i zapomnieć o rodzinie w Polsce. Pragnę stać się nowym człowiekiem. Jednakże rzeczywistość sprowadza mnie szybko na ziemię. Ostatnio dowiedziałem się, że nie mam szans u jednej dziewczyny, ponieważ to nienormalne, że chłopak w wieku 21 lat nie ma prawka, samochodu ani domu. Coraz bardziej dołuje mnie ten świat i jego podejście do mnie. Chciałbym znaleźć swoje miejsce, ale nie mam wsparcia w nikim. Moje doświadczenia z dzieciństwa determinują mój stosunek do świata, zwłaszcza do płci przeciwnej. Czuję, że każdy chce mnie tylko oszukać i wyśmiać oraz pokazać, że jestem nikim. Codziennie chce mi się płakać. Snując wizję na temat własnej przyszłości, mam przeczucie, że skończę jak mój ojciec. W wieku czterdziestu paru lat będę wykonywał najprostsze prace fizyczne i nie będę miał nic własnego. Podczas, gdy moi rówieśnicy będą mieli domy, samochodu i wspaniałe, kochające żony. Denerwuje mnie to, jak widzę rówieśników, którym powodzi się o wiele lepiej ode mnie, bo mieli lepszy start życiowy. Nienawidzę ich. Dzieli nas ogromna przepaść. Jestem świadomy, że to, co oni mają teraz, ja będę mieć najwyżej za 20 lat. Mam cele i marzenia. Bardzo chciałbym je zrealizować, ale nie mam żadnego wsparcia. Czuję się samotny, porzucony i gorszy od innych. Nie mam dziewczyny, a moich rodziców nie obchodzi mój los. Nie interesują się nawet tym, czy żyję. Bardzo cierpię z tego powodu, proszę o pomoc.... Z góry dziękuję!
×