Witam. Zarejestrowałam się na tym forum ponieważ zauważyłam u siebie niepokojące objawy. Zaczęło się po urodzeniu synka ponad rok temu. Wpadłam w depresję poporodową, po porodzie nie spałam prawie 3 dni i wmówiłam sobie, że umrę z tego powodu. Mimo, że mąż pilnował synka to ja przez 4 godziny nie zmrużyłam oka. Byłam wykończona. W końcu wszystko się ustabilizowało i myślałam ,że jest ok. Ale zaczął się strach o dziecko. Ciągle myślałam tylko jakie niebezpieczeństwa mu grożą np. zachłyśnięcie, śmierć łóżeczkowa, upadek z kanapy, poparzenie za ciepłym mlekiem itd. Dziś synek ma prawie 1,5 roku a ja dalej biegam o niego co 15 minut kiedy śpi i sprawdzam czy oddycha... Cała rodzina się ze mnie śmieje bo ciągle miksuję mu jedzenie z obawy, że się zadławi. Od 2 miesięcy zaczęłam panicznie bać się śmierci. Tego, że odejdę, że tam będzie koniec, że ja tak nie chce. Po co żyć, uczyć się i pracować skoro i tak umrę nawet nie wiem czy nie za chwilę, czy nie jutro. Mam koszmary nocne, gryzę dokładnie jedzenie żeby się nie zadławić. Piję hektolitry wody mineralnej bo biorę tabletki anty i boję się, że dostanę zakrzepu. Doszukuję się u siebie chorób i ciężko mi z tym. Boję się o zdrowie dziecka, męża i swoje.Sytuację komplikuje to, że jestem ratownikiem medycznym i mam naprawdę pojęcie o tym co może mi się przydarzyć. Zaczynam myśleć o swoim ciele jak o maszynie która w każdej chwili może się zepsuć. Takie myśli męczą mnie od jakiś 2 miesięcy i nie wiem czym są spowodowane. Co mam zrobić?