Witajcie,
Mam 35 lat i od stycznia 2006 czytam to forum, wtedy także uzmysłowiłem sobie że mam nerwicę.
Umierałem już kilkakrotnie, przechodziłem zawały itd.itp. jak Wy wszyscy.
Zamierzam na tym forum opisywać okoliczności i objawy moich ataków.
-----------------
3 września 2006
Zaczeło się w niedzielę. Wstałem rano i stwierdziłem że jestem jakiś senny - wypiłem małą kawkę, zjadłem porządne śniadanie i się zaczeło.
Nagły niepokoj mocne bicie serca ale nie szybkie (biorę Metohexal). Najgorsze jest to uczucie ze zaraz zemdleję albo stracę przytomność. Do tego dochodzi lekki ucisk w klatce plus duszności. Więc kładę się ale to wcale nie pomaga - już wiem nerwica, a może tym razem nie? Podczas tego stanu wszystko mnie drażni karcę syna za głupie pytania. Mam w apteczce lek Milocardin ale nie nie wezmę go - wytrzymam! Kładę się nakrywam kocem i staram się wyciszyć, wreszcie zasypiam.
Po godzinie wstaję jest 12:00 muszę jechać z rodzinką na działkę (30km).
To dla mnie teraz nie lada wyzwanie.
Zapalam silnik, nie jest żle aby tak dalej...
Pierwsze kilka km i mam spowrotem wszystkie objawy plus suchość w ustach. Czy ja wytrzymam? Może zawrócić? Powiedzieć żonie że źle się czuję?NIE wytrzymam. Wjechałem na autostradę, jadę powoli 90 Km/h jest coraz gorzej, trzeba było zawrócić. Na pewno coś się mi stanie - zasłabnę. Jadę kolejne kilometry obwodnicą, teraz to nawet karetka szybko do mnie nie przyjedzie. Połowa drogi - mijam zjazd na port lotniczy, troszeczkę lepiej tu jest bezpieczniej, na pewno jest pomoc medyczna. Przyspieszam zmieniam pas na lewy, przy bardziej ostrej jezdzie objawy maleją, koncentruje sie na prowadzeniu samochodu.
Dojezdzam do działki, objawy wracają - na tym zadupiu to żadna pomoc nie dojedzie na czas. Nadchodzi burza jest spadek ciśnienia żle się czuje jestem słaby, mam wszystkie dolegliwości opisane wczesniej. Siadam w altance już nie mogę, ten ucisk w płucach, mdłości, strach. Nie nawidzę tego stanu, siedzenie nic nie pomaga, muszę się czymś zająć ale nie mam siły. Wychodzę na zewnątrz kucam, staram się wymiotować - nie mam czym. Kilka skurczów żąłądka i wypluta ślina trochę pomaga. Jezu kiedy się to skończy! Zaraz się coś stanie! Jestem roztrzęsiony - kiedy sciągną mi tę obręcz z płuc. Sprawdzam gdzie czuję ucisk - w górnej części mostka, w takim razie to nie serce - to co do jasnej cholery! Chodzę po działce zbieram maliny zajmuje się czymś byle choć na parę sekund zapomnieć. Zaczepia mnie sąsiad zadaje pytania i nagle cudowne wyleczenie. Niestety po paru minutach znowu nawrót. Po 2 godzinach nerwica mnie opuszcza wraca apetyt, jem kiełbaskę upieczoną na ognisku. W drodzę powrotnej robimy zakupy w Tesco - mam lekke nawroty ale da się wytrzymać. Do końca dnia jestem nie stabilny ale mocnych nawrotów już nie mam.
Pozdrawiam wszystkich z podobnymi symptomami i do następnego razu.
Maćko
P.S.
Głęboki wdech powietrza i wstrzymanie oddechu zmniejszają u mnie ucisk w klatce i inne "bóle" w tej okolicy.