
atena30
Użytkownik-
Postów
7 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez atena30
-
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
atena30 odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
Moniko 1974 pytasz kiedy zauważyłam objawy choroby... nie pamiętam jakiegoś konkretnego momentu. To chyba działo się stopniowo i narastało latami. Nie miałam łatwego dzieciństwa - byłam najstarszym dzieckiem - "bohaterem", w rodzinie dotkniętej chorobą alkoholową ojca. Jesteś pedagogiem to wiesz jakie przyjmowałam role - zawsze samodzielna, maksymalnie odpowiedzialna, próbująca żyć normalnie, robiąca wszystko, by poza cztery ściany nie wyszło, że u nas coś jest nie tak, taka pozornie poukładana. Stąd pewnie ten mój perfekcjonizm. Pierwsze problemy zdrowotne pojawiły się u mnie rok po śmierci taty - zmarł na nowotwór, a ja zaczęłam panicznie bać się tej choroby. Było to już prawie 8 lat temu. Od tamtej pory ciągle towarzyszy mi lęk przed rakiem, miewam takie okresy, że chodzę do różnych lekarzy i zaczynam się badać. Oczywiście zawsze badania wskazują, że wszystko jest ok. Lęk jednak jest. Podczas jednego z badań wyszło, że mam wrodzoną torbiel w głowie, maleńką, niegroźną, która rosła razem ze mną - od tamtej pory cierpię na bóle głowy, które zawsze wiążą się z lękiem, że może ona urosła, albo może to nie torbiel tylko guz. Zawsze byłam dość nerwowa, ale przypisywałam to bardziej swemu charakterowi. To, że coś dziwnego dzieje się ze mną zauważyłam jakieś półtora roku temu. Byłam coraz częściej zdołowana, bez chęci do życia. Bez powodu wybuchałam. Głowa pękała mi od przeróżnych myśli, na niczym nie mogłam się skupić. Założyłam swój dom i zauważyłam, że mam obsesję sprzątania, chciałam być doskonałą panią domu, ale nie dawałam rady więc ciągle się wkurzałam. Pojawiły się jakieś dziwne lęki - przed wyjściem z domu, bo może się przewrócę na ulicy albo w pracy. Sprawdzałam zawsze przed wyjściem czy mam w torebce legitymację ubiezpieczeniową na wypadek gdybym trafiła z ulicy do szpitala. Czasem zanim wstałam z krzesła zastanawiałam się czy na pewno nie zakręci mi się w głowie i nie zemdleję, a ponieważ wstać w końcu musiałam robiłam to bardzo powoli, jakby czekając na upadek. I tak mogłabym jeszcze pisać i pisać. Do tego doszły problemy w pracy - dostałam nową klasę a w niej bardzo trudnego ucznia, który chyba wyssał ze mnie resztki zapału i chęci nauczania a przede wszystkim zafundował mi ogromny stres, z którym zostałam sama. I tak to się wszystko na siebie ponakładało. Czułam już od jakiegoś czasu, że sobie nie radzę, że moja głowa tego nie ogarnia, że tracę kontrolę nad swoim życiem, ale nie rozumiałam samej siebie, nie wiedziałam skąd to wszystko. Tak naprawdę dopiero, gdy poczytałam wypowiedzi na tym forum uświadomiłam sobie, że to nerwica i szczerze mówiąc na razie jestem nią trochę przestraszona. Ale nie zamierzam się poddać. A jak było u Ciebie? Rozumiem to Twoje zmęczenie ciągłą obserwacją siebie i wyciąganiem wniosków - tego właśnie boję się w psychoterapii. Ale skoro daje ona jakieś efekty... choć ja nie jestem na razie zdecydowana. A trafiłaś od razu na dobrą terapeutkę? Pozdrawiam :) -
AGORAFOBIA - lęk przed opuszczaniem "czterech ścian".
atena30 odpowiedział(a) na Picasso temat w Nerwica lękowa
Też tak czasami czuję. Boję się wyjść z domu, bo wydaje mi się, że czuję się tak źle, że mogłabym zasłabnąć na ulicy. Boję się, że kogoś spotkam i będę musiała z nim rozmawiać z uśmiechem na ustach, a wcale nie mam na to ochoty. Czasem robi mi się słabo w kościele, albo w markecie. Rano wstaję do pracy, szykuję się i w myślach pocieszam sama siebie: "Nie martw się, praca szybko minie, a potem wrócisz do domu, położysz się pod kocykiem i będziesz już miała spokój". Czasem mam taką ochotę odizolować się od wszystkich i wszystkiego i tylko poprostu poleżeć albo pospać... i żeby nikt nic ode mnie nie chciał i nie pytał. Normalne? -
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
atena30 odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
Moniko 1974, zgadzam się z Tobą. Życie osobiste niewątpliwie ma ogromny wpływ na tę naszą nerwicę. U mnie myśl, że to może 9 lat pracy w szkole doprowadziło mnie do tego stanu pojawiała się, ponieważ dopadło mnie właśnie wtedy, gdy ustabilizowało się moje życie prywatne. Paradoks. Mam kochającego męża - dość wyczekanego :) , swój dom, nieczego mi nie brakuje i teraz, gdy wreszcie mogę i mam powody, by być szczęśliwą - ja chodzę zmęczona, obojętna, obolała albo nerwowa. Nie lubię siebie takiej i bardzo chciałabym to zmienić. Zastanawiam się tylko czy jestem w stanie poradzić sobie sama... Nie chciałabym brać żadnych leków, boję się uzależnić. A przed psychoterapią mam chyba opory - nie wiem czy chcę rozdrapywać i analizować przeszłość, dzieciństwo, choć dobrze wiem, że ono na pewno przyczyniło się do nerwicy. Myślałam, że mam już to za sobą. Dobrze rozumiem też Twój perfekcjonizm :) wkurzają mnie okruszki na stole albo krzywo wisząca firanka. Gdy coś robię, np. przygotowuję lekcję na hospitację musi być do końca przemyślane, zaplanowane i jeszcze musi posiadać wyjście awaryjne na wypadej, gdyby poszło coś nie tak. Męczące, ale takie moje, że trudno to zmienić. :) -
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
atena30 odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
Dziewczyny, a na czym polegają Wasze ataki np. w szkole? Mnie poza tym jednym razem, o którym pisałam nie zdarzyło się jeszcze poczuć aż tak źle, żebym nie mogła tego opanować. Najczęściej jestem po prostu poddenerwowana, mało cierpliwa, trudno mi się skupić na temacie, gdy w klasie między dzieciakami ciągle coś się dzieje, drażni mnie hałas, pobolewa mnie głowa i kręci mi się w głowie. Ale nie przybiera to formy jakiegoś silnego ataku w jednym momencie. Czuję się czasem idąc korytarzem pełnym krzyczących dzieciaków jak na małym rauszu :) Byle jakoś dotrzeć do pokoju nauczycielskiego i schronić się przed wszystkimi bodźcami zewnętrznymi, a najlepiej, pójść już do domu. Nie zawsze też tak jest, bywają dni zupełnie dobre, tylko tych kryzysowych mam ostatnio coraz więcej. -
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
atena30 odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
Jak sobie radzę w pracy... hmm... no właśnie sobie nie radzę. Od września ub. r. pracuję, bo muszę. Staram się ze wszystkich sił być w szkole pogodną, opanowaną i cierpliwą, taką fajną panią, ale skoro pracujecie w dziećmi (kasja i milky5) to dobrze wiecie, że atmosfera szkolna temu nie sprzyja. Hałas, krzyk, ciągłe pytania dzieciaków i ich ruchliwość działają na mnie jak płachta na byka. Bywa, że nie wytrzymuję i oberwie się jednemu czy drugiemu - zresztą często słusznie. :) A czasem biorę kilka głębokich oddechów i z całych sił staram się w sobie zebrać, żeby mnie nie dopadło - duszność, kołatanie serca, mroczki przed oczami. Nie zawsze pomaga. Zdarzyła mi się już sytuacja, w której poczułam się tak słabo, że omal nie zemdlałam przy tablicy. Otworzyłam okno, nawdychałam się świeżego powietrza i jakoś przeszło. Miałam też kilkumiesięczny okres w ubiegłym roku, gdzie codziennie przed wyjściem do pracy brałam Persen i zawsze miałam go w torebce w razie kryzysu, ale po jakimś czasie wystraszyłam się, że się uzależnię i przestałam go brać. Chyba jestem takim typem, który ciągle sobie udowadnia, że wszystko jest ok i poradzi sobie sam. Niestety prawda jest taka, że praca nie daje mi tej radości co kiedyś. Pracuję 9 rok i czasem zastanawiam się, czy to właśnie ona nie jest powodem tej nerwicy... Idę do szkoły i myślę sobie: Dziś tylko 3 lekcje, jakoś dam radę. Ale te tylko trzy lekcje trwają wieczność i nie są przyjemnością, spełnianiem się, raczej przykrym obowiązkiem. A Wy jak sobie radziecie z nerwicą pracując w szkole czy w przedszkolu? Bardzo mnie to ciekawi, może skorzystam z jakiś sprawdzonych metod. :) -
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
atena30 odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
Czytam i czytam i nie mogę się nadziwić, że to naprawdę nerwica i że nie jestem sama z takimi objawami. Jakbym czytała o swoich odczuciach. Jestem chyba na początku swojej choroby, tzn. jakiś czas temu trafiłam do szpitala na rutynowe badania z powodu złego samopoczucia: duszności, kołatanie serca, zawroty głowy, nudności, nieustanne zmęczenie, bóle mięśni. Przebadano mnie dość szczegółowo i... nic nie stwierdzono. Trafiłam w tym szpitalu również do psychologa na miłą pogawędkę. Wyszłam z niej z diagnozą: zaburzenia nerwicowe. Oczywiście nie uwierzyłam w nią wcale będąc pewną, że mnie taką zawsze silną i zaradną we wszystkim nie mogła przecież dopaść nerwica. Bo przecież nerwica dopada ludzi słabych, nieporadnych itd... ale nie mnie. ( przepraszam, wiem najgłupsze myślenie pod słońcem) Mimo tego jednak, że nie uwierzyłam w tę diagnozę zaczęłam szperać w necie i szukać informacji o nerwicy i tak trafiłam na to forum. Przekonuję się, że to jednak prawda. Mam zaburzenia nerwicowe - nie raka, którego już podejrzewałam a czasami nawet byłam go pewna. Chyba czas pozwolić sobie na słabość, zaakceptować ten fakt i coś z nim zrobić. Moje ataki są podobne do Waszych. Nie lubię tłumu ludzi, w markecie jest mi duszno i mdli mnie. Nienawidzę hałasu - dodam, że pracuję w szkole więc tym bardziej jest to uciążliwe. Robi mi się niedobrze, gdy widzę szybko przesuwające się przed miomi oczami obrazy - np. gdy przeglądam strony w necie i szybko przesuwam obrazy w dół:). Jestem nadwrażliwa na ostre światło. Słabo mi, gdy mój rozmówca stojący obok mnie zbliży się zbytnio do mnie. Denerwuję się, gdy rozmawiam z koleżanką z pracy, czasem aż kręci mi się w głowie. Bardzo często boli mnie głowa - kilka lat temu robiłam rezonans, wiem, że mam malutką torbiel po prawej stronie - bez znaczenia klinicznego, ale odkąd o niej wiem głowa boli mnie zawsze po prawej stronie. Lekarka twierdzi, że to boli mnie moja wyobraźnia. :) Mam też uczucie tego kasku na głowie, o którym piszecie i który strasznie mi przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu. Jestem czasem jak w amoku, jakby obok rzeczywistości. Świat zewnętrzny sobie, a ja sobie w moim dziwnym świecie wewnętrznym, pełnym dolegliwości. Do tego dochodzi ciągły niepokój o swoje zdrowie. Odkąd 8 lat temu zmarł na raka mój tata; gdzieś we mnie jest lęk, że i ja zachoruję. Badam się więc i doszukuję różnych objawów, żeby niczego nie przegapić. Odwiedziłam już lekarzy chyba wszystkich specjalności :) No prawie wszystkich. Najciekawsze jest to, że zdaję sobie sprawę z tych moich ułomności (tylko ich nie rozumiałam do tej pory). Teraz przynajmniej mogę je zdefiniować - NERWICA. A na co dzień jestem normalną dziewczyną, którą wszyscy wokół mają za pogodną i uśmiechniętą, choć w środku jestem taka pokręcona... Cieszę się, że na Was trafiłam - myślałam, że to co dzieje się ze mną ma zupełnie inne, organiczne podłoże. A z nerwicą można chyba jakoś walczyć, co? I wygrać...? atena30 -
Cześć! Jestem tu nowa. Poczytałam sobie Wasze wypowiedzi i wygląda na to, że jednak ja również dzielę los "znerwicowanych", choć cały czas wmawiałam sobie, że mnie to nie dotyczy. Cieszę się, że Was znalazłam. Pozdrawiam wszystkich.