Nie wiem, czy powinnam przywitać się gdzieś indziej. To chyba bez znaczenia. Przypadek, a może nie, że trafiłam na tę stronę. Walczę ze sobą od lutego. Od miesiąca chodze na terapię. Ale chyba dopiero dzisiaj, po przejrzeniu forum, zaczynam wierzyć, że to co się ze mną dzieje, to faktycznie tylko nerwica, a nie jakiś niezdiagnozowany feler. Od lutego mam objawy, w sumie mało jest takich dni, kiedy ich nie ma. Zawsze coś jest nie tak.
Objawy zmieniają się - pewnie były już wszystkie.
Teraz czuję ucisk w głowie, zwłaszcza z tyłu, głowa jest ciężka, nie kręci mi się w niej, ale cały czas coś tam się dzieje, rusza, faluje, zatyka mi uszy, słyszę też w nich "ciamkanie" przy ruchach, przełykaniu śliny, szumi mi w nich, mam nerwobóle z lewej strony, drętwieje mi lewa ręka, często czuję jakieś takie niemożliwe otępienie, ciepło w głowie, staram się koncentrować wzrok, ale oczy są jakieś dziwne. Kiedy zasypiam czuję się jakbym odpływała - takie silne fale i zapadam się w końcu w sen, po kilku podrygach kończyn. Wszystko jest problemem - jazda autem, autobusem, windą. W sumie nic się nie dzieje, a jednak coś, lęk.
Strasznie się boję, że to się nigdy nie skończy. Jeżeli to naprawdę nerwica, to powinno już byc lepiej, po 5 wizytach u psychoterapeuty, przynajmniej coś powinno się zmieniać.