Skocz do zawartości
Nerwica.com

MAGDULQA

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez MAGDULQA

  1. szczerze współczuje każdemu kogo to spotkało, kto to przeżył. aż brak mi słów... boshe..przez co On musiał przejść, z czym sie na codzień męczył. wiem że mówił że żołądek go boli,że słyszy dzwonienie w uszach, z tego sie zwierzył koledze,było to jakiś czas temu,ale mówił ze nie wie co to jest i dlaczego.często pił, chyba to mu pomagało.pił i spał. ostatnio z powodu że go ten żołądek bolał to odpuścił troszku. jak nas odwiedził w piątek to wypił 3 piwka.po dwoch poszedł sie przespać do pokoju obok.wrócił za 30 min.wypił trzecie i dalej poszedł spać.ale jak siedział to rozmawiał z wszystkimi, zartował. 3 godziny przed samobójstwem był na spacerze, rozmawiał z kolega, jak poszedł do domu to pisał na gg, umawiał sie na wieczór.chwile potem juz była policja, karetka... wydawalo sie że juz jest lepiej, nikt nie sadzil ze cos zrobi, ze to az tak powazne.ciezko to pojąć. masakra. zawsze myslalam ze musi byc jakis bodziec, rozstanie z ukochana/nym, utrata pracy, brak perspektyw.. a On mial to wszystko. powinna być wieksza swiadomosc wsrod ludzi odnosnie takim chorobom psychicznych. życze wszystkim żeby udalo wam sie pokonach chorobe,wyjsc na prostą,poczuc szczescie, realizowac marzenia, spełniać sie. na prawde warto życ, byc dla innych.
  2. witam. nie wiem jak to napisac. weszlam na to forum poniewaz moj dobry kolega wczoraj popelnil samobojstwo i nie moge tego zrozumiec!!!mial 27 lat, dobry dom, prace, pelno znajomych, usmiechniety,przyjazny itp.cierpial na depresje, leczyl sie od niedawna.a mial ja dlugo..pare lat cierpial ale bylo to zmienne, miesiac w domy, a pozniej 3 miesiace dusza towazystwa.podobno tabletki zwiekszaly jego stany lekowe.w ostatnim tygodniu, po dluzszym siedzeniu w domu, w koncu zaczał wychodzic do ludzi.nawet nas odwiedzil, myslelismy ze nastapila poprawa. nie byl az tak rozmowny jak zawsze...ale staral sie, usmiechal. w dzien jego smierci tez rozmawial z ludzmi, umawial sie na sobote, a trzy godziny pozniej juz nie żyl.... to prawda ze zdrowy chorego nie zrozumie. rozmawialismy z nim,mowil ze nie wie co mu jest, nie rozwijal tej mysli.teraz go juz nie ma, sa wspomnienia, pelno zalamanych osob, bardzo cierpiaca rodzina i pytania bez odpowiedzi. chcialabym zeby osoby ktore byly o krok od zabicia sie, napisaly co do tego doprowadza, dlaczego nagle sie przelamal, odwiedzil znajomych, do ostatniej chwili byl z nim normalny kontakt a jednak to zrobil!!dlaczego?czy mogł to planować, czy byla to chwila?może moje pytania są szokujące, ale siedze i czytam w necie różne artykuły, dalej nie moge zrozumieć, czemu dal wszystkim do zrozumienia ze juz jest lepiej,a tu... i nie ma chlopaka. to boli
×