a więc tego. no więc tego.
nie umiem opowiadać, mówić coś.
ten fragment dobrze to obrazuje(oprócz tego, że jestem facetem):
Od kilku lat z przerazeniem obserwuje moja niechec do rozmow z ludzmi. Nie potrafie nadawac o pie**olach. Z zazdroscia patrze na moje kolezanki w pracy ktore podczas przerwy na papierosa, potrafia jedna pie**ole rozwinac w mega interesujacy temat. Ja siedze zawsze jak kolek, nie umiem podchwycic ich rozmow, nie chce m isie nawet zajmowac glosu,nie wiem co powiedziec nawet jak kolezanka opowiada przez 10 min jaka smieszna rzecz wydarzyla sie podczas kiedy ona np piekla ciasto. I wszyscy oczywiscie sluchaja z mega zainteresowaniem,, smieja sie, zadaja setki pytan, przytaczaja rownie smieszne sytuacje ze swego zycia. A mnie nic z tego nie smieszy a nawet jak smieeszy to zadam 2 pytania i dalej slucham. Ki4edy ja cos mowie, opowiadam to zajmuje mi to raptem 1-2 minuty i koniec. Nudzi mnie rozwijanie,ubarwianie opowiesci.
Zauwazylam takze ze kiedy siedze z kims w palarni, to rozmowca skupia na mnie cala uwage ale kiedy tylko dojdzie ktos do palarni to juz przestaje na mnie zwracac uwage i rozmawia glownie z osoba ktora weszla. Podejrzewam ze jest tak bo moze jestem ciezka osoba w rozmowie.Owszem, potrafie wysluchac, jestem empatyczna osoba, ludzie mi ufaja,zwierzaja sie ale to na tyle. Nie umiem poprowadzic plynnej rozmowy, zacinam sie, gubie mysli, mam pustke w glowie,zadaje tylko pytania.W wiekszym gronie kompletnie sie zacinam i nie wiem co mowic, wszystko mnie nuzy a jak juz nawet zaczne mowic to malo kto mnie slucha.
co sobie myślicie, kiedy coś mówicie? jak mam opowiadać coś? dlaczego nie umiem opowiadać? co zrobić, żeby coś opowiadać?