Skocz do zawartości
Nerwica.com

@net@

Użytkownik
  • Postów

    20
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez @net@

  1. ups. no tak..moze za duze slowo'chora' :) przperaszam :) mysle ze faktycznie powinnas jednak cos z tym robic a nie czekac co dalej...ale ja wiem czy terapia...no jestem jakos zle nastawiona do terapii. ale moze zle trafialam :) przede wszystkim jesli bierzesz tak dlugo leki to moze popros o ich zmiane..moze sa zle? no ja czuje na pewno wielka roznice od kiedy biore leki. wydaje mi sie ze czas jest wskazany na poczatku leczenia a w tym wypadku trzeba cos dzialac dalej. mowie 'cos' bo doradzic niestety konkretow nie umiem bo sama nie wiem co robic ze soba kurcze no tak widze siebie w Tobie...a jesli Ci np jest zle..masz zly humor, jestes smutna to dzielisz sie tym ze swoim facetem? jak on reaguje? denerwuje sie ze znowu cos zle czy jakos znosi? zawsze sie wkurza czy tylko czasem mowi ze nie wytrzyma?
  2. bardzo dobrze rozumiem autorke watku. jestem podobna. i takze nie potrafie do konca sobie z tym poradzic. uzalezniam sie i bardzo przywiazuje. mowa tu o toksycznych zwiazkach. fakt ze z takim podejsciem tworzy sie wlasnie takie zwiazki. ale wiem po sobie ze ciezko sobie wyobrazic inne podejscie. jesli mowo ze kocha to jak nie moze wytrzymac? prawda? hmm znam to. znam to myslenie. moze nie wytrzymac. ale nie mozna winic za to ani jego ani Ciebie. ja np winie siebie zawsze. w zlosci staram sie zrzucic wine na partnera. to straszne. ale ludzie ktprzy wysylaja Cie do lekarza nie powinni mowic ze choroba psychiczne to nie to samo co fizyczna. bo osoby ktore tak twierdza moim zdaniem nie maja pojecia o tym jak wygladaja osoby chore ktore musza chodzic na terapie. zgadzam sie ze jesli bys miala (odpukac) raka to co? odszedlby? bo by sobie nie poradzil z ciezarem? choroba psychiczna jest choroba jak kazda inne. wiele chorob psychicznych przeciez objawoa sie tylko fizycznie. to wtedy nie moze odejsc? czy moze? takie gadanie...jestes chora bo jak mowisz sie leczysz. a to czy fizycznie czy psychicznie jest juz najmniejszym powodem do rozstania. troche chyba namieszalam :) na pewno chce powiedziec ze rozumiem Cie bardzo bardzo dobrze. ja tez sie lecze. tez facet nie zawsze wytrzymuje ale daje szanse...szanse? na co? komu? mi? czy mojej chorobie...
  3. Osobowość neurotyczna Witam, stwierdzono u mnie osobowość neurotyczną. Trochę się przeraziłam tym, bo zaczęłam o tym czytać. Ponoć takie osoby nie mogą stworzyć normalnego zdrowego związku. Zazwyczaj są to związki toksyczne, nieudane. Czy ktoś z Was też posiada taką osobowość? Jak wyglądają u Was sprawy miłosne? Czy tacy ludzie mogą pozbyć się tego? W jaki sposób? Komuś się udało? Znalazłam fragment,który baaaardzo pasuje do mnie. Mój partner jak to przeczytał, aż wytrzeszczył oczy, że to przecież o mnie jest :) No ciężko mu jest ze mną kocham go ale nie chce mu zatruwać życia "Neurotyczna potrzeba miłości Im bardziej pragnie miłości, tym bardziej przyjmuje postawę i stawia warunki, które ją uniemożliwiają: - oczekuje miłości bezwarunkowej, choć sam nie chce nic dać; (to się nie zgadza bo mam wrażenie, że chce dać aż za dużo) - wykorzystuje drugą osobę dla własnych celów (głównie - redukcja lęku), lekceważąc jej potrzeby i nie tolerując jej odmienności; (wątpię żebym to robiła, chociaż redukcja lęku może i jest trafiona) - aby przywiązać do siebie partnera, stosuje manipulację: szantaż emocjonalny, wzbudzanie litości czy groźby samobójstwa; czasem staje się nadmiernie uległy - a potem nienawidzi za to partnera; - panicznie boi się porzucenia, dlatego staje się chorobliwie zazdrosny, czym zatruwa życie partnerowi i powoduje jego odejście; - im większe ma problemy z seksem, tym bardziej o nim myśli; - często pragnie poniżać albo siebie, albo partnera (sadomasochizm); - na ogół jest niezadowolony z partnera; - w głębi duszy nie wierzy, że ktoś może go pokochać; - autentyczne przejawy miłości odbiera jako zagrożenie i zniewolenie."
  4. Dziękuję bardzo za pomoc! Jutro mam wizytę i trochę się stresuję... -- 02 mar 2012, 00:47 -- Pani psychiatra stwierdziła, że "mam zaburzenia emocjonalne,które wynikają z przeżyć z poprzedniego związku oraz, które mogły nasilić się z powodu odstawienia leków". Przepisała mi tylko absenor. ponoć on "normuje" emocje. sama nie wiem...mam nadzieje, że pomoże. Rozumiem, że alkoholu pić nie wolno podczas brania tych leków?
  5. Witaj, nie wiem czy dupek..domyślam się, że ciężko jest wytrzymać z taką osobą jak ja. Nie chce mieć chłopak życia zmarnowanego przez takie jazdy Nie wiem czy postąpiłam słusznie ale "wybłagałam" go żeby mnie nie zostawiał powiedział, że szans nie widzi już, ale dlatego ze ja prosze no to się zgodzi troche z litości Ale chce mu udowodnić że potrafię...że potrafię być dobrą dziewczyną! nie chce żeby mnie zostawił Za dwa dni mam wizytę u psychiatry. mam nadzieje, że dobrze dobierze mi leki. Jeśli mi nie powie co mi jest, jakie to może być zaburzenie to mam sie o to dopytywać? Czy jak to "działa"?
  6. Starałam się rozmawiać o tym,mówić. Ale on zawsze traktuje to jak atak na niego i mówi,że jakbym się tak nie czepiała i nie zachowywała to on też nie. Zawsze widzi tylko moją winę w tym. Mówi,że ja też się drę na niego i też mówię niemiłe rzeczy... Więc rozmowa nic nie daje -- 26 lut 2012, 13:19 -- Dowiedziałam się dzisiaj, że już nie chce być ze mną.. powiedział, że jest pewny... nie wiem co zrobić, nie wiem Straciłam go przez własną głupotę... Mówi że przesadziłam, że nie chce być z taką osobą, że się mnie boi... Nie chce go stracić (chociaż chyba już to się stało), nie wiem co robić ;(
  7. Nie,właśnie nie mówiła ani jedna,ani druga pani doktor... Fakt, bardzo przejmuję się opiniami innych osób. Ciężko znoszę krytykę Byłam kiedyś u trzech psychologów..niewiem czy zawsze trafiałam źle ale przestawałam przychodzić po drugiej wizycie..dla mnie to bez sensu...wydaje mi się, że takie "gadanie" w niczym nie pomaga...strata czasu. Dokładnie :( mieszkam w małej miejscowości i chyba już wszyscy uważają mnie za osobę,która robi pokazówki, uważają za nienormalną No właśnie mój chyba tego nie rozumie. Wrzeszczy wtedy na mnie,wyzywa od najgorszych a ja jeszcze bardziej wtedy szaleje...później jest okropnie obrażony i mówi że wszystko moja wina,że się czepiam wszystkiego itp Nigdy mi w takiej sytuacji nie pomógł zawsze tylko glebił, ochrzaniał, wyzywał, mówił żebym zamknęła mordę, że ma mnie dość... zaznaczę,że leki odstawiłam sama,bez konsultacji z lekarzem. nie wiedziałam jak je odstawić to w ciągu dwóch tygodni zaczęłam brać ich coraz mniej, aż w końcu przestałam...
  8. no właśnie piszę że leków już nie biorę... zdaję sobię sprawę że zachowanie odstaje od normy. Gdybym nie zdawała - nie pisałabym tu. Może właśnie to ja jestem toksyczna, więc do póki będę jaka jestem, to każdy związek będzie toksyczny... Wcześniej też zadrzały się takie akcje - przed braniem leków - rozcięłam sobie rękę po czym mam wieelką okropną bliznę na nadgarstku Mam wrażenie że leki troche mi pomagały... z tego co pamiętam to brałam coaxil + mianserynę (nazwy handlowej leku nie pamiętam), później była powolna zmiana na zotral + mianseryna + absenor, a później odstawienie mianseryny a zamiast tego propranolol (zaczęły się bóle serca). Do tej pory nie potrafię łagodnie znieść czegoś co mnie zaboli... wystarczy kłótnia,kilka nie miłych słów i już zaczynam się dusić, serce mi ściska,boli... najgorsze te duszności... wiele razy słyszałam,że robie pokazówki,udaję itp wtedy jeszcze bardziej mnie to bolało i takie koło zamknięte... nie umiem nad tym panować
  9. Kłótnie były z powodu nieporozumień...zawsze było ciężko nam się dogadać. Zaufania nie mam kompletnie i myślę że już ufać nie będę po ostatnim związku. Byłam zdradzana, bita, okłamywana, poniżana. Później leczyłam się przez tego dupka,aż w końcu pojawił się następny, z którym się kłócę i widać ma mnie dość.. To ze mną jest coś nie tak i chce w końcu umieć zatrzymać przy sobie faceta a nie ich odstraszać No ta psychopatka to może złe słowo - faktycznie...
  10. Sama kłótnia przy gościach nie była. Goście wyszli na papierosa. Ale już kiedy on sobie wyszedł ja wpadłam w ten szał i wtedy kilka osób to widziało. Trzymało mi chusteczki przy głowie żeby zatamować krew itp. Boję się trochę nadal brać te leki...Nie wiem czemu, ale mam wrażenie że jak się wciągnę to będę już do końca życia brała... W ogóle w tym związku kłótnie były co tydzień i to takie porządne.. Czasami żałowałam,że powiedziałam mu że leczyłam się,bo wydawało mi się że patrzy na mnie jak na psychopatkę bo dla niego to nie do pomyślenia żeby brać takiego coś... mówiłam mu że mam takie obawy, chodź on zaprzeczał i mówił że nigdy nie miał mnie za jakąś wariatkę. Ale przy ostatniej kłótni, jak rzuciłam się na niego z "łapami", patrzył mi prosto w twarz i mówił, że faktycznie jestem chora, żemuszę się leczyć... to tak bolało...
  11. Witam. Mam problem z zapanowaniem nad emocjami. Jeśli np kłócę się przez telefon z chłopakiem, potrafię co kilka sekund nim rzucać, płaczę,krzyczę...jeśli on nie może tego znieść, to odkłada słuchawkę i nie odbiera ode mnie. Wtedy wpadam w szał,bardzo krzyczę i kaleczę się. Ostatnio rozwaliłam sobie szklankę na głowie Nie umiem nad sobą zapanować... Najgorzej było właśnie przy ostatniej kłótni która zdarzyła się w "gościach" popiliśmy się, on mnie wyzywał od różnych najgorszych, mówił okropne rzeczy i go uderzyłam...odepchnął mnie i nazwał dziwką. Wpadałam w taki szał że zaczęłam się rzucać na niego i go bić, podarłam mu koszulę...stwierdził że muszę się leczyć i że jestem po*ebana i inne okropne słowa... Z tego wszystkiego znowu wzięłam co miałam pod ręką i zaczęłam się okładać po twarzy i głowie..za chwile zalała mnie krew Jest mi bardzo głupio teraz, że ktoś to widział...ze nie panuje nad sobą. Po mimo tego, że wiem, że nie byli w porządku niektórzy to i tak powinnam to jakoś znieść a nie robic takie rzeczy Dodam, że leczyłam się ponad rok antydepresantami po nieudanym związku, skonczyłam je brać jakieś 8 miesięcy temu. Jak mogę sobie radzić z takimi wybuchami? W takich momentach jestem i wściekła i załamana...
  12. Natusia, cieszę się, że nie rzuciłaś cienia na tą sytuację. Że jest jakieś mało światło w Twojej odpowiedzi... Tylko że on po raz drugi to zrobił... więc tak już chyba zostanie... czy można cały czas liczyć na to, że coś się zmieni? Że w końcu będę go pewna i będę bezgranicznie ufać? Czy tak się da? "Pogada"? Pisanie tekstów w stylu: "kocham, tęsknię, pragnę, twój na zawsze" to jest zwykłe gadanie? Pisanie tekstów jak w seksie przez Internet? Ja pisałam z kolegą i często mu pokazywałam nawet co piszę (jak była oczywiście taka możliwość). Zwykłe: co słychać, jak egzamin itp. No może ja jestem jakaś dziwna ale wydaje mi się, że to nie jest zwykłe pogadanie przez internet. Tym bardziej że przez cały czas kiedy to robił prosił mnie abym zaufała mu i że nie mam się czego obawiać bo już nic takiego nie robi... kłamał prosto w twarz a później wracał do domu i robił to samo...
  13. Witam. Bardzo proszę o pomoc. Postaram się przedstawić wszystko dość krótko. Jakby co to pytać... Pierwszej krzywdy nie będę opowiadać bo to było dawno temu. Ale sytuacja wyglądała tak: byliśmy ze sobą ponad 2 lata. Zawsze zapewniał, że kocha i nawet to było widać. Później zostawił mnie bez powodu (twierdził, że musi to wszystko sobie przemyśleć i chce być na razie sam). Przeżyłam taki koszmar, że cięzko opisać to słowami. Później wyjechał na miesiąc do pracy ale wcześniej okazało się, że kręcił z kimś przez internet ale to nic nie znaczyło bo to wszystko było takie wirtualne i wymyślone. Ja powoli zaczynałam stawać na nogi, kiedy stwierdził, że popełnił duży błąd i za wszelką cenę chce mnie odzyskać. Strasznie się bałam znowu w to pakować ale w końcu zmiękłam...bo on strasznie płakał czego nigdy nie robił, mówił takie rzeczy, że mu uwierzyłam, że żałuje tego co zrobił. Przez ponad miesiąc czasu starałam się znowu mu zaufać i wybaczyć ten "błąd". W piątek znowu wyjechał do pracy. A wczoraj dowiedziałam się, że on wcale nie skończył z tymi flirtami. Cały czas mail'uje z laskami z czatu. Jak mu o tym powiedziałam, zarzekał się, że żadnego innego maila nie ma... ale naciskałam i w końcu się przyznał. Po mimo tego, że już wszystko widziałam i wszystko wiem dalej mówił, że kocha tylko mnie i chce być tylko ze mną. A te maile nic nie znaczą, że on nie wie czemu to robi. Nawet powiedział, że może jest uzależniony! Mówił, tez że chciał mi troche na złość zrobić bo ja z kolegą ciągle smsuje...ale gdyby chciał na złość to nie w tajemnicy przede mną, no nie? Raczej chciałby żebym się domyślała i była zazdrosna... Mówił też, że cieszy się, że to zobaczyłam bo w końcu z tym skończy.. że cały czas pakował się w to bagno... Ale przeciez mówił, żebym wróciła do niego! że popełnił błąd! że to już przeszłość! że już nigdy tego nie zrobi... a robił to cały czas... dzień w dzień ;(;( Teraz nie wiem jak mam się pozbierać. Po raz drugi zadał mi taki cios i moje życie runęło zaraz po tym, jak ledwo co zaczynało być odbudowywane... Wiem, że najlepszym sposobem jest brak kontaktu i zapomnienie... ale nie wiem jak to zrobić... nie wyobrażam sobie bez niego życia. całą moją przyszłość wiązałam tylko z nim... Jak teraz żyć? Jak wytłumaczyć jego zachowanie? Dostaję już świra... na prawdę nie umiem sobie z tym poradzić...
  14. czyli tylko terapia? a co z nim? czy to może być jakiś większy problem czy tylko ma MNIE dość?;( strasznie ciężko mi uwierzyć że jest takim...............
  15. Próbowałam czego? pierwszy raz o tym słyszę! na czym to polega?
  16. Więc zacznę od siebie... od kiedy pamiętam zawsze byłam pesymistką... nigdy nie potrafię dostrzegać pozytywnych rzeczy... zawsze widzę tylko te złe. Bardzo często miałam myśli samobójcze, i jedną próbę za sobą... Oprócz tego jestem strasznie nerwowa. Wszystko mnie denerwuje. Jestem cały czas opryskliwa i mam ochotę żeby każdy dał mi spokój, żebym mogła siąść i poużalać się nad sobą! Bardzo często mam ataki histerii nad którą bardzo ciężko mi zapanować... Byłam z chłopakiem, którego strasznie kocham... niestety rzucił mnie a ja domyślam się że właśnie przez to moje podejście do życia... Byłam z nim szczęśliwa, a i tak musiałam płakać i zastanawiać się dlaczego ten świat jest tak okrutny... Dowiedziałam się że musiał mnie okłamywać żebym nie zaczęła się wkurzać, i histeryzować... że aż bał się tych moich zachowań. Zerwał ze mną miesiąc temu... od tamtej pory przeżywam koszmar... złe myśli narastają z każdym dniem... nie mogę wytrzymać ani godziny żeby nie uronić łzy... czuję się po prostu tragicznie... straciłam wszystko co trzymało mnie przy życiu... nie wiem co zrobić żeby w końcu zacząć ŻYĆ! Kiedyś myślałam że już nie może być gorzej... a jest... jest coraz gorzej z każdym dniem. Dodam, że biorę od 2 tygodni tabletki: coaxil oraz miansec. Teraz zaczęłam pracę na której kompletnie nie mogę się skupić i co najgorsze muszę cały czas wychodzić do wc żeby nie było widać że płaczę... Powiedzcie mi o co z tym chodzi? To jakaś konkretna choroba? Pewnie wizyta u psychologa jest jedynym wyjściem... jak na razie nic na mnie nie działa... a ja nie chce już uprzykrzać życia sobie i przede wszystkim innym ludziom! A teraz od drugiej strony... ten chłopak, który mnie rzucił, kiedyś był inny. Chodziliśmy ze sobą prawie 3 lata i wydawało mi się że znam go na wylot. Zawsze tłumił w sobie złość, ja potrafiłam histeryzować a on zaciskał zęby, mówił że idzie do domu spać a tak na prawdę wychodził się napić piwa z kumplami. Bał mi się mówić że chce wyjść żebym nie była zła. Nigdy też nie potrafił rozmawiać o uczuciach. Nie potrafił ich wyrazić... w ogóle nie umiał rozmawiać na poważniejsze tematy... a na pewno nigdy nie mówił o swoich problemach tylko dusił to w sobie... I kiedyś po kolejnej kłótni stwierdził, że już nie może być ze mną bo chce pobyć sam. Że nie wie czy mnie kocha, że ma wątpliwości (których nigdy nie miał!!). Zaczął się dziwnie zachowywać. Z nikim nie rozmawia tylko "warczy" na każdego. Powiedział, że nigdy w życiu tak się nie czuł, że ma pełno myśli w głowie i nie wie co dalej robić ze swoim życiem. Wyglądał na strasznie smutnego... Po jakimś tygodniu zaczął być oschły i wulgarny... nigdy taki nie był w stosunku do nikogo... na wszystkie pytania odpowiada "nie wiem". Czasem zachowuje się jak zbuntowany nastolatek a ma 26 lat! Zrobił się strasznie agresywny... nawet uderzył mnie, a ja kiedyś nawet nie potrafiłam sobie wyobrazić jak on może kogokolwiek uderzyć... I tak się zastanawiam... czy jemu to samo przejdzie? Czy nie będzie gorzej jeśli on będzie sam? Bo chce wyjechać samemu na 3 miesiące... martwię się, że mu się to pogłębi... może to nie jest tylko przejściowe "wkurzenie się"... chociaż za nim zawsze ciężko nadążyć... ale nawet rodzina od razu zobaczyła, że jest coś nie tak. Kumple też. Chociaż z nimi potrafi się śmiać, ale widać że jest inny, a na ich pytanie co się stało mówi: "muszę sam sobie z tym poradzić". Najgorzej, że on nie da nikomu sobie pomóc... Czy dam mu czas to sam sobie z tym poradzi? Dziękuję za przeczytanie...
  17. ehh to wszystko nie jest takie proste... cały czas o nim myśle i nie wierzę że mógł mnie zostawić
  18. napisałam tak, że się psuło bo on tak twierdzi... no ale może faktycznie częściej zaczął mnie denerwować... ale wydaje mi się że normalna kolej rzeczy, że później nie jest tak kolorowo jak na samym początku... a tym bardziej nie pomyślała bym, że może to być przyczyna zerwania... myślałam że takie problemy się rozwiązuje a nie ucieka od nich... a z tym psychologiem to planuję pójść... tylko ciężko mi się zabrać do tego
  19. Rozmawiam o tym z wieloma osobami... ale to nic nie daje... cały czas jestem w takim dołku a jeszcze miesiąc temu w życiu bym nie pomyślała, że mogę jeszcze kiedykolwiek tak cierpieć! Wiem, że ja robiłam wiele błędów... ale dlaczego on udawał, że wszystko jest ok? Cały czas powtarzał, że strasznie kocha... i z dnia na dzień mnie zostawił... ale on czuje się w porządku bo twierdzi że to nie było z dnia na dzień bo psuło się od kilku miesięcy... tylko że ja o tym nie wiedziałam! i on nie potrafi zrozumieć tego, dlaczego ja to tak przeżywam... przecież się psuło już dawno!
  20. Witam. Jestem tu nowa. Ale mam nadzieję że szybko się zaklimatyzuję. Więc mój problem polega na tym, że: Chłopak zostawił mnie po 2,5 roku bycia razem. Nasza historia jest dość długa ale postaram się to skrócić... Poznałam go 8 lat temu. Zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Byłam wtedy dzieckiem, miałam 13 lat a on 18. Niestety pojawiła się moja siostra cioteczna i go odebrała... przez 4 lata byli razem, a ja przez ten czas przeżywałam katorgę ;( wyobrażałam sobie jak to cudownie by było gdybym to ja z nim była... W końcu z nim zerwała. Minęło pół roku a ja już prawie zapomniałam jak wygląda... a tu nagle bach! Przypadkowe spotkanie na festynie i cała miłość wróciła w ciągu sekundy. W końcu zaczęliśmy ze sobą chodzić... Było cholernie dużo problemów, bo jak to tak można że chodził z siostrą a teraz ze mną! Moi i jego rodzice byli strasznie wkurzeni, nikt nie mógł zaakceptować naszego związku...ale to on zawsze mówił: "Daj spokój, jakoś przez to przetrwamy, co nas obchodzą inni, ważne że się kochamy!" I minął rok zanim każdy się z tym pogodził... już nawet na zjazdach rodzinnych Przemek nie jest tematem tabu... Było nam razem cudownie... chociaż od kilku miesięcy zaczęło być gorzej... więcej kłótni, zaczął mnie coraz częściej denerwować. A ja jestem osobą dość nerwową i czepialską... Ale on nigdy mi nic nie mówił...zawsze udawał że jest w porządku. Co ważne zawsze powtarzał jak on mnie strasznie kocha, że strasznie tęskni jak wyjeżdża do pracy, że będziemy razem na zawsze a nawet co 2 tygodnie pytał czy na pewno zostanę jego żoną!! Sam snuł wizję przyszłości... byłam szczęśliwa jak cholera, ale może tego nie było widać przez te moje ciągłe fochy... 3 tygodnie temu pokłóciliśmy się... oczywiście to ja się wkurzyłam na niego... zaczęłam wypominać mu że może on mnie w ogóle nie kocha jeśli woli gadać z kimś innym, żeby się zastanowił co on w ogóle do mnie czuje... no i bach, miałam czego chciałam... Na drugi dzień po kłótni przyszedł jakby nigdy nic, a wieczorem powiedział że chciałby zrobić sobie przerwę, że chce być na razie sam...że musi sobie wszystko poukładać i zastanowić się co do mnie czuje. Że dopiero teraz to całe zło które pojawiało się przez nasz związek trafiło do niego. Że ma wątpliwości czy chce być ze mną... Wystraszyłam się jak cholera, że mnie zostawi... spanikowałam... zaczęłam płakać, histeryzować, błagać żeby tylko mnie nie zostawił. Pisałam, dzwoniłam, płakałam, i pytałam co chwila czy już coś zdecydował... No i chyba w końcu się wkurzył, bo powiedział że ma dość i że nie chce ze mną być. Wpadłam wtedy w jeszcze większą histerię. Sama nie wiedziałam co mówię, wrzeszczałam do telefonu, płakałam tak że ledwo co słowa trzymały się kupy, za chwile błagałam żeby tego nie robił, że sobie nie poradzę bez niego. Przez 2 tygodnie nie dawałam mu spokoju, raz wrzeszczałam że dobrze że to się skończyło, a raz błagałam i poniżałam się...;( Przez te 2 tyg. powiedział mi tyle przykrych słów jakich w życiu bym nie pomyślała że usłyszę...i to jeszcze od niego... Niedługo wyjeżdża na 3 miesiące do pracy. Normalnie jeździł na miesiąc ale stwierdził że chce odpocząć od wszystkiego...a jest kierowcą TIR'a więc raczej trochę pobędzie sam. Teraz nie mogę jeść, a spać udaje mi się tylko dzięki psychotropom, które przepisał mi psycholog. Kocham go nad życie, kocham każdą część jego ciała, kocham jego wady, nawet jego głośne chrapanie! Jest dla mnie wszystkim... tylko co teraz? Z jednej strony chciałabym zapomnieć, bo wątpię żeby chciał się znowu w to pchać, ale z drugiej chciałabym zrobić WSZYSTKO żeby tylko wrócił do mnie... Cały czas siedzę i płaczę, całe życie mi się zawaliło... Bo życie opierało się tylko na nim. Wszystko co robiłam, robiłam dla niego! WSZYSTKO! Teraz nawet nie wiem gdzie ręce włożyć i od czego zacząć budować swój własny świat. Bez niego nic mi się nie udaje... Kwestia innej dziewczyny jest raczej skreślona, ktoś by o tym widział... po 2 tygodniach by to wyszło. Jestem w kontakcie z jego siostrą i ona twierdzi że się strasznie zmienił. Nie wychodzi z domu, cały czas przed kompem siedzi, z nikim nie rozmawia. Teraz sytuacja wygląda trochę dziwnie. On nie chce ze mną "na razie" być... ja cały czas się starałam i walczyłam... on był wściekły... Dzisiaj powiedziałam, że ma rację. Że do siebie nie pasujemy... to zaczął zachowywać się tak jak wtedy gdy ze sobą byliśmy... był miły i przepraszał za wszystko... ale dalej nie chce być ze mną... nic z tego nie rozumiem... I teraz już ja nie wiem czy chce dalej być z człowiekiem który po takich obietnicach mnie zostawił... Chociaż wiem, że to troche moja wina, bo byłam czasem wredna dla niego.. ale on powinien być fair wobec mnie i powiedzieć, że coś jest nie tak. A nie udawać przez długi czas i gadać, że mnie kocha żeby tylko było (jak to on określił): "fajnie"! Mogłabym jeszcze pisać i pisać wiele rzeczy, które mogły mieć na to wpływ, ale i tak coś długie opowiadanie wyszło... W sumie sama nie wiem czego oczekuję w odpowiedziach... chciałabym dowiedzieć się co o tym myślicie... co powinnam zrobić a czego nie robić? I przede wszystkim jak zmienić moje pesymistycznie i wybuchowe podejście do życia?
×