Rodzina właściwie nie wie o niczym, mama pracuję i żadko się z nią widuje, a jak już widuje to jakoś tą godzinkę czasem się przemęczam, wie że mam kiepski nastrój i tyle...
mąż wydawało mi sie, że choć troche rozumie, mówie mu co czuje w danym momencie, wszystko komuluje się w zajściach sytuacyjnych np. przed wczoraj umówiliśmy się, że we wtorek pojedzie odśnieżyć dach o 7.30 zrobi tyle, aby się nie zawalił i na 11 wróci, nie wrócił - pod namową znajomych został odśnieżyć cały dach, wrócił o 13 przebrał się i poszedł do pracy do 22. i kolejny dzień byłam sama całe zajście miało na mnie okropny wpływ ciężko to nazwać- złość, rozczarowanie poczucie bezradności - przeciesz umawialiśmy się tym bardziej, że to nie jednorazowe tego typu działanie - ale dla niego nic się nie stało, gdy mu powiedziałam, że miało być inaczej stwierdził, że wydziwiam, że gadam bez sensu, jego docinki - zastanów się co mówisz, przemyśl to, nie jest tak jak mówisz -wprowadzają we mnie okropny chaos i okropną złość - a może to ja właśnie przesadzam - czasem tracę logiczne myslenie i już nie wiem co jest słuszne a co nie......jak powinnam się zachować...co powiedzieć....
Bardzo Ci dziękuję do wciągnięcia mnie w rozmowe, powiedz proszę czy powinnam pójść do psychiatry czy psychologa i czy muszę mieć skierowanie - dziękuję