Skocz do zawartości
Nerwica.com

maja1pszczolka

Użytkownik
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez maja1pszczolka

  1. Chce zaznaczyc ze pierwszy raz zdazylo mi sie takie zachowanie. Jestem sama przerazona tym bo nawet nie potrafie tego wytłumaczyć racjonalnie. Przestraszylam sie dlatego szukam pomocy bo nie chce zeby sie to kiedykolwiek powtorzylo. Jestem sama na tym swiecie bo moi rodzice nie zyja wiec zostal tylko moj narzeczony ktorego tak bardzo zranilam wczoraj swoim zachowaniem. Jezeli bym wiedziala jak moge sobie pomoc to juz wziela bym sie do roboty. Nie wiem dlatego szukam pomocy tutaj bo 9 miesiecy temu jak trafilam na ta strone duzo mi to pomoglo. czy na dzien dzisiejszy, zanim pojde do psychologa, mogla bym w jakis sposob juz teraz pracowac nad soba? Rozmawialismy z narzeczonym teraz, wytlumaczylam mu co mnie zdenerwowalo, powiedzilal ze rozumie ale nie chce zeby sie to powtarzalo wiecej. Chce mi pomoc i pracowac nad tym razem ze mna. dziekuje za odpowiedzi
  2. Moze i jestem egocentryczka. Domyslam sie jak on mogl sie poczuc. Nie chce sie usprawiedliwiac ale ja tego nie kontrolowalam. szukam pomocy bo sama sie przestraszylam tego i chce sie dowiedziec czemu tak zrobilam i czy nastepnym razem moge to kontrolowac lub wogole zapobiegac. czy jest sposob zebym sama nad tym mogla popracowac. Przeprosilam go kilka razy, obiecala ze wiecej tego nie zrobie i poszukam rozwiazania problemu. Nie wiem co moge jeszcze zrobic... Wracajac jeszcze do mamy, moj biologiczny ojciec zmarl jak mialam 7lat ale nie mieszkal z nami wogole bo od czasu jak sie urodzilam to zostal narkomanem i moja mama nie chciala z nim mieszkac. a nie przypominam sobie zadnych mocnych przezyc z tego okresu. oprocz pogrzebu ojca. chociaz mialam 7lat ale mniej wiecej rozumialam to wszystko. Moj facet wie prawie o wszystkim a napewno o tych najwazniejszych rzeczach. Pewnie dlatego po wszystkim mnie przytulil i powiedzial ze damy rade to rozwiazac... nowa567 dziekuje za mile slowa, bardzo podnosza na duchu.
  3. Z pojsciem do psychologa moze byc na chwile obecna ciezko, ale napewno pojde zaraz po tym jak moja sytuacja sie poprawi. Mam na mysli brak czasu na cokolwiek. Jezeli chodzi o zachowania w rodzinie to wychowywala mnie mama do 14roku zycia potem miala drugiego meza ale byli bardzo udanym malzenstwem. Kiedy siegam pamięciom to moja mama kilka razy w zyciu jak bylam mniejsza (6-8 lat) dostala ataku furii i tez pobila mnie pięściami. Raz nawet pamietam ze miala siniaki na rekach tak mocno udezala. Ja zresztą dzisiaj tez mam... Kocham go, ufalam mu ale kiedys mnie oklamal i teraz ciezko mi znowu tak do konca mu wierzyc chociaz widze i wiem ze nie robi nic zlego. niegdy nie kontrolowalam go (on to robi) a o klamstwie dowiedzialm sie od jego siostry przez przypadek zreszta nawet nie mialo to wiekszego znaczenia. Bardzo sie boje ze odejdzie do innej jak przestanie mu sie podobac seks ze mna. On chce zebym zostala jego zona... oswiadczyl mi sie, a ja przyjelam pierscionek. Dlatego z jednej strony sie boje o to ale z drugiej wiem ze mnie kocha i jestem ta jedyna. Do wczoraj dogadywalismy sie bardzo dobrze, wiadomo ze byly male nieporozumienia ale potrafimy wspolnie to rozwiazywac. Jestem dzsiaj rozbita na kawalki, chce to poukladac. Nie wiem dlaczego tak sie stalo i to mnie martwi. wiem ze zle zrobilam i bardzo zaluje. Nie chce zeby to sie powtorzylo. Czy moglo to byc spowodowane ukrywanymi pretensjami do nieg? Dziekuje za odpowiedzi
  4. witam, dlugo mnie nie bylo ale powracam znowu z problemem. Historia krotka i wydarzyla sie wczoraj. Mialam w domu male przyjecie, zakrapiane alkoholem, potem wypad do klubu. Tam tanczylam z moim partnerem, niby wszystko ok, ogolnie nie mamy problemow z dogadaniem sie. Nagle zobaczylam jak rozmawial z jakas inna dziewczyna. W tym momencie wpadlam w szal. Myslalam ze go zabije. swiat mi sie zawali. Wykrzyczalam mu ze mnie nie kocha i ze bzykal by wszystko co sie rusza. (opowiadal mi o swoich poprzednich zwiazkach, trwaly one kilka tygodni i zazwyczaj opieraly sie tylko na seksie) Odwalilam mu scene zazdrosci przed klubem, chciaz sama nie wiem czemu mnie to tak bardzo zabolalo. w pewnym momencie postanowliam isc do domu. obrucilam sie tylko plecami do niego i pobieglam do taksowki. Zostawialm wszystko w klubie-plaszcz, znajomych i jego. Tak bardzo mnie to bolalo ze zobaczylam jego z inna ze o niczym innym nie myslalam tylko o tym ze chce wrocic do domu i spokojnie sie wyplakac. Po krotkim czasie on wrocil. Nawet nie wszedł do sypialni tylko polozyl sie w innym pokoju. kolejny raz wpadlam w furie ze nie chce rozmawiac ze mna. wpadlam do pokoju tam gdzie spal zrobilam mu awanture za jego zachwanie. on byl bardzo spokojny nie chcial mnie jeszcze bardziej denerwowac, ale wystarczylo ze powiedzial mi ze mam sie uspokoic i ze nie bardzie ze mna rozmawial doprowadzalo mnie do szalenstwa. no i stalo sie najgorsze, w przyplywie emocji zaczelam go bic pięściami... wrzeszczalam ze go nienawidze i bilam... jestem drobna osoba, raczej opanowana. szybko sie denerwuje ale nie myslalam ze potrafie do takiego stopnia. Moj wstyd teraz jest nie do opisania.. Dlugo gadalismy jeszcze po tym, wybaczyl mi, zachowuje sie w stusunku do mnie normalnie, mowi ze mam sie tym nie przejmowac ze porozmawiamy o tym i napewno dojdziemy do tego czemu tak zaareagowalam. Jestem poprostu w dolinie. Pomijajac juz wstyd zostaje kwestia co wywolalo u mnie tak silna reakcjie na zazdrosc a potem probe uspokojenia mnie. Boje sie ze to moze sie powtorzyc. Czy moglo to byc spowodowane lekiem przed tym ze moge go stracic, ze moze mnie zdradzic? Nigdy nie dawal mi powodow zebym mogla tak myslec, ale przeraza mnie jego przeszlosc. Co sie ze mna dzieje..? prosze o pomoc..
  5. Zawsze obiecywalam sobie ze jak zajde w ciaze w takiej sytuacji w jakiej jestem teraz-niedojrzały i nieodpowiedzialny BYLY juz partner-odejde, nie bede wymagala od niego nic i sama sobie dam rade z tym wszystkim. Zreszta powiedzialam mu prosto w twarz ze chce zeby zniknal z mojego zycia na zawsze... wiem ze targaja mna rozne emocje teraz, pewnie to tez sprawa hormonów. teraz czytajac wszystkie posty dociera do mnie ze tak sie nie da. nie moge zostac sama z tym wszystkim a od ojca dziecka nie bede wymagala duzo ale alimenty naleza sie dziecku nie mnie. Myslac o tym wszystkim, szukajac mieszkania, powoli mam przeblyski ze nikt nie zrobi mi herbaty jak bede miala mdlosci, nikt nie bedzie sie ze mna cieszyl jak dziecko bedzie kopalo przez brzuch, nikt tez nie bedzie mnie trzymal za reke na porodowce... doluje mnie to bardzo, staram sie o tym nie myslec, zajac glowe sprawami terazniejszymi ale ciezko tak poprostu nie myslec.. czeka mnie rozmowa jeszcze dzisiaj z nim, bede kierowala sie argumentami zebranymi tutaj, sa bardzo pomocne i otwieraja mi oczy na niektore kwestie. tak na marginesie to nie ukrywam ze forum jest moja podpora i trzyma mnie w tych trudnych chwilach... za co bardzo dziekuje... co do wzkazowki to nie pomyslala bym ze to ma takie znaczenie. Ojciec mojego malenstwa codziennie chodzi na silownie, z rana biega, a wieczorem na basen. ja jestem (bylam) zawsze aktywna, dbalam o cialo i wyglad ale to bardziej dla wlasnych celow chociaz czasami wykozystywalam to ze faceta sie podobalam :) oczywiscie nie mam na mysli negatywnej strony tego, ale napewno bylo latwiej nawiazac pierwszy kontakt. a wracajac do bylego to w jego przypadku sie to nie sprawdzilo... ale cenna uwaga i nastepnym razem nawet nieswiadomie zwroce na to uwage:) a tak swoja droga to pociagali mnie zawsze zimni i "trudnodostepni" faceci, lubilam "zdobywac", no ale to tlumaczy tez moja chec kontroli. teraz to nabiera jeszcze bardziej sensu.. Usmiech pojawil sie na mojej twarzy, chociaz na chwile, za bardzo jestem wdzieczna :)
  6. Tak, zgadza sie jednak to nie tylko moja decyzja, jestem po rozmowie z ojcem dziecka, powiedzial jasno i wyrazie ze nie mozemy ze soba byc. Chociaz w tym sie zgadzamy bo nie wyobrazam sobie teraz mieszkac z nim po tym wszystkim. poza tym przyznaje sam ze nie jest gotowy do ojcostwa a nawet jest za aborcja.. Ja bylam wychowywana tylko przez mame i moze tez z niej biore przyklad ze moge dac rade sama. Doskonale zdaje sobie sprawe ze potrzebuje i bede potrzebowala pomocy i wsparcia. ja sama nigdy nie myslalam o maciezynstwie, zawsze dbalam o zabezpieczenia tak bylo i teraz... pogodzilam sie juz z ta mysla, powoli musze opracowac plan na przyszle miesiace i radzic sobie jakos. postawilam tez przed nim warunek ze jezeli nie czuje sie ojcem i chce tylko alimenty placic to nie chce zeby mieszal w moim i dziecka zyciu jako ojciec na umowe zlecenie. nie wiem czy to dobrze zeby dziecko widywalo sie z ojcem dwa razy w miesiacu. nie wiem jaki to by mialo wplyw na dziecko a teraz jest to najwazniejsze. wierzez ze kiedys poznam kogos i bede mogla stworzyc prawdziwa rodzine. trafialam prawie wylacznie na takich... chce wierzyc ze kiedys ta zla passa minie. na pewno jestem dobrej mysli. Biore pod uwage zmiane pracy, dostalam propozycje na bardzo dobrych warunkach, jednak to by oznaczalo przeniesienie sie do innego miasta na drugim koncu kraju (!). Powaznie sie nad tym zastanawiam. jednak z drugiej strony martwie sie o mieszkanie tam, o to czy w zwiazku z moja ciaza nie bedzie problemow. a dojezdzanie kilkadziesiat km do innego miasta tez bedzie trudne tym bardziej ze nie mam samochodu i pracuje w roznych godzinach wiec nie zawsze po 10h pracy mam jeszcze sily na spotkania. Mysle ze w wypadku gdybym zdecydowala zmienic prace to napewno poszukam czegos w nowym miescie.
  7. Przepraszam, napisalam to tak bardzo chaotycznie, poprostu nie umiem sie pozbierac. Jak powiedzialam mu ze jestem w ciazy, odparl bardzo spokojnie- "no to bede placil alimenty". Nazwalam go potworem bo traktuje mnie jak powietrze, awanturujemy sie o byle co, nie spimy juz razem w lozku czy nawet w pokoju co sprawia ze czuje sie jak trendowata, w ciagu dnia czasami zadarzy sie ze jedno zdanie ze soba zamienimy czy zawiezie mnie jutro do pracy. Jego rodzina jest wspaniala, ale ja mam wyrzuty ze musze tak im klamac. Nie wiedza jeszcze o ciazy. wlasciwie to nie wiedza wogole co sie dzieje. jak juz wczesniej napisalam, on nie chce dziecka, woli placic alimenty nawet nie probowal znalezc innego rozwiazania. ja nie chce byc z takim czlowiekiem, nie bedzie sie przyznalwal do dziecka, a ja bede potrzebowala pomocy pozniej a tutaj nie mam nikogo takiego. Gdy wspomnialam o wyprowadzce to powiedzial ze w sumie to wolal by jak najszybciej bo to wkoncu dla nas wiekszy komfort. Wiec o zadnej inwestycji nie ma mowy. Co do kontroli to wiem ze mam z tym problem... Pomaga mi to bardzo jak jestem singlem jednak nie ma szans na przetrwanie jak sie jest z kims.. Narazie terapia musi poczekac, pracuje w sieci ekskluzywnych hoteli, warunkiem umowy jest mniedzy innymi zdrowie psychiczne, nie chce zeby ktos przypadkiem sie dowiedzial bo moge miec nie przyjemnosci wiec narazie musze sobie radzic sama...
  8. Wracam ponownie, nie chcialam zakladac nowego watku wiec bede kontynuowac. Tak jak postanowilam i planowalam niestety sytacja zostala taka sama... nie jestem w stanie sie teraz wyprowadzic (niespodziewane wydatki) i do konca miesiaca jestem skazana mieszkac z nim. przezywam teraz pieklo. nie myslalam ze kiedys wroce do takiego stanu jak teraz. Po rozmowie z nim ze to i tak nie ma sensu i ze lepiej bedzie jak sie wyprowadze przez jeden dzien bylo jak zwykle. od tamtego czasu jego zachowanie doprowadzalo mnie najpierw do szalu przez co mielismy awanture a teraz czuje jak by mi wbijal noz w plecy za kazdym razem jak otworzy buzie albo zrobi gest. jestem roztrzesiona i zdenerwowana, musze udawac ze wszystko jest ok co tez jest bardzo meczace, a na dodatek prowadzic nadal normalne zycie bo w koncu wszystko kiedys mija. zostaly jeszcze 3tyg a ja juz czuje ze nie daje rady. zlapalam sie na tym ze w stanach krytycznych trzesa mi sie rece z nerwow, mam mdlosci i nie jadam zbyt wiele, chociaz zmuszam sie bo powinnam... chce zeby sie to juz skonczylo, boje sie o swoje zdrowie psychiczne.. ale wiem ze musze poczekac... nie mam z kim pogadac tutaj bo wprowadzajac sie do niego zmienilam miasto i nie znam tutaj nikogo jeszcze. sytuacja jest o tyle skomplikowana ze mieszkam z jego rodzina (siostra, szwagier ich dziecko i tesciowa) oni nic nie wiedza a jego mama za kazdym razem mowi ze "tak ladnie razem wygladamy". widze ze sie cieszy co jeszcze bardziej jest dolujace... ja nie mam wlasnej rodziny i przywiazalam sie do nich bardzo i do tego tak ich oszukuje.. nie wychodze ostatnio z pokoju zeby nie musiec z nimi rozmawiac... pograzam sie jeszcze bardziej kiedy jestem sama bo ciagle mysle o tym w jakie sie g*** wpakowalam. wszystko to co budowalam wczesniej, zaradnosc, sile do pokonania wszytskich trudniosci i to ze bylam oschla i zimna co pozwalalo mi funkcjonowac sprawnie, wlasnie poleglo w gruzach. a na koniec dodam ze jestem w ciazy z tym potworem emocjonalnym...
  9. Witam ponownie:) Chcialam Wam wszystkim podziekowac za odpowiedzi i porady. jednak doswaidczenie innych pozwala inaczej patrzec na swiat i pomgac innym ludziom :) Postanowilam wyprowadzic sie i zostac sama. Pewnego dnia poprostu wstalam rano spojrzalam na niego i pomyslalam "to juz koniec naszej przygody". Wspomniane bylo o depresji jak zostane sama ale wiem ze dam rade. Zreszta teraz glowe bede miala zawalona wyprowadzka i urzadzeniem mieszkania wiec nie bede miala czasu rozmyslac:) Zaczynam nad soba pracowac i postanowialm jednak poszukac tez pomocy u specjalisty. Napewno nie raz tu powroce, moze i moje doswiadczenia i przezycia pomoga innym:) Dziekuje jeszcze raz i zycze wszystkim duzo usmiechu!
  10. To sie zgadza, ostrożnie podchodzę do "inwestowania uczuć". Nasuwa mi sie pytanie w związku z tym-moze jednak powinnam pozostać sama? przynajmniej do czasu zanim nie znajde odpowiedniego partnera. radziłam sobie doskonale jako singiel, przynajmniej lepiej niż teraz... Szczerze to nie wiem, nie potrafię ocenić bo jak wspominałam jest trudnym człowiekiem. powtarza tylko ze chcial by sie zakochać (nie koniecznie ma tu na mysli mnie) ale mu nie wychodzi, chociaz z drugiej strony mi jest ciężko wierzyć mu na słowo. nie mam żadnej pewności ze nie mowi mi tego zeby zrobilo mi sie milo, albo, w co bardziej jestem skłonna uwierzyć, z żalu i chęci pomocy mi ze względu na moja przeszłość. Nie chodzi tutaj o strach tylko o to komfort psychiczny. nienawidzę jak ktos próbuje wzbudzić we mnie poczucie winy ze to wszystko przez mnie, ze robie cos zle albo powinnam postępować tak jak inni tego ode mnie oczekuja. Unikam jak tylko moge sytuacji gdzie wiem ze pociągnie to za soba pretensje lub wyrzuty-to jest cos czego nie toleruje i denerwuje zarazem. Na sama mysl o tym ze zalezę od drugiego człowieka głęboko mnie zastanawia. W chwili obecnej jest podobnie (zawozi mnie codziennie do pracy) ale tak naprawdę to trochę na tym korzystam, a on nieświadomie tym samym karmi moje ego.. a co do wpływu partnerów na siebie nawzajem to zatarło sie we mnie poczucie ze skoro źle sie czuje w związku to po co to dalej byc ze soba? <- wczesniej wspomniany komfort psychiczny. nie chce wtedy dalej ciagnac tego bo cale życie nie będziemy sobie terapii urządzać nawzajem zeby bylo nam ze soba dobrze.
  11. podchodzę do tej kwestii ostrożnie cos na zasadzie "ok, super, to pokaz co potrafisz". czekam i obserwuje, ale potem sie okazuje ze i tak kończy sie na obiecywaniu. za duzo juz widziałam zeby kazdemu wierzyć ze moze mi pomoc czy chociaz byc ze mna. Sila psychiczna dla mnie to to ze dostrzegam jak ktos chce mnie zrobic w balona. zawsze wyciągam wnioski ze swoich błędów i staram sie ich nie powtarzać. Uważam sie za silna osobe, zawsze stająca na twardym gruncie, wiem jak sobie radzić w stresowych sytuacjach, mowie to co mysle, ale w partnerstwie niestety nie umiem dobierać sobie odpowiednich osób. Uwazam ze jest lepszy ode mnie bo mna zmanipulował i zrobil to w taki wyrafinowany sposob ze nie zauważyłam tego. Nie, nie musiałabym patrzeć na niego i wysłuchiwać jaki on jest teraz nieszczęśliwy i czemu ja mu to zrobilam, a jemu tak na mnie zalezalo a ja po porostu odchodze, nie wspominając juz o prośbach zebysmy do siebie wrocili albo dali sobie kolejna szanse. Dla mnie koniec to koniec. A w tym wypadku wiem ze jak powiem koniec to wlasnie tak bedzie i dziala to w obie strony. eksajter jedno co moge powiedziec na pewno-masz racje zauwazylam to pare lat temu, kochalam mocno, zareczyny wspolna przyszlosc. odeszlam sama bo mnie zdradzil. potem proba powroto do siebie ale ja juz nie bylam ta sama osoba. powoili stawalam sie wlasnie tym kim jestem teraz. odszedl. zostalismy przyjacilomi ale to tez nie wypalilo bo ja nie potrafilam dac mu juz nic. odszedl na zawsze. do dzisiaj go wspominam bo powiedzial mi wprost ze nie on chce czuc ze jest kochany. wtedy te slowa bardzo bolaly a dzsiaj wiem ze maja gdzies ukryty sens ale nie rusza mnie w srodku juz nic. A wiem ze powinno..
  12. nie docieklam, nie zastanawiam sie, jedyne co przyszło mi wtedy na mysl to to ze kolejny raz ktos obiecuje mi zlote gory a ja, po mimo tego ze staram sie uwazac na takich ludzi, dala sie na to złapać. poczulam sie pokonana w jakis sposob. caly czas to za mna chodzi ze on jest po prostu siniejszy psychicznie i tutaj przychodzi raczej ciekawosc co jeszcze moge sie od niego nauzycby byc bardziej wyczulana. Jak juz wczesniej wspominałam to ze zaistniala taka sytacja bardzo mi odpowiada i czuje ulgę na sama mysl ze nie bede muslala sie tlumaczyc po wszystkim czemu odchodze. Co do temperamentu-powdodami sa czasami blachę sprawy ze naczynia nie umyte albo kuweta nie posprzatana. najbardziej denerwuje mnie to ze jak prosze o cos kogos a potem nie jest to zrobione. nie jestem w stanie sprecyzować co jest glownym powodem tych wybuchow ale podam pare przykaldow to moze bedzie bardziej jasny obraz. teraz tak mysle ze moze troche chec kontroli, w pracy sie spelniam na stanowisku kierowniczym wiec moze i w zyciu tez tego potrzebuje? pamietam jak mialam napady zlosci jak bylam mlodsza i byly one spowodowane tym ze obecny wtedy partner nie chcial rozmawiac ze mna. doprowadzalo mnie to do furii... na szczescie opanowalam w sobie napady agresji.
  13. Wlasciwie to nie oczekuje nic po tym zwiazku bo nawet jezeli cos by sie zmienilo we mnie to w nim niekoniecznie. jedyne co moglo by byc dla mnie profitem tego to to ze mozna pogadac z kims o przyslowiowej pogodzie i czasami wypic wspolnie herbate. no i jak juz na poczatku wspomnialam mam duze wymagania w sprawach seksu i mam tego pod dostatkiem (ostatni argument jakos najbardziej do mnie przemawia) chociaz z czasem zaczynam myslec ze mozna razem cos osiagnac bardziej glebszego co poprzedzalo by wspolna praca na wlasna reke czy wlasnie ze specjalista. nie jestem w stanie sprecyzowac do konca co moglo by byc dla mnie lepsze, zaznacze ze w samotnosci tez sie odnalazlam i polubilam ja. wiec tak naprawde moze i jest mi to troche obojetne ale wiem ze pewnego dnia chce cos poczuc. jest paru specjalistow w moim miescie i akurat jezyk nie sprawia mi problemow w komunikacji wiec czy pojde do polskojezycznego czy tez nie sprawia mi trudnosci. chociaz do konca nie jestem przekonana o tym (chodzilam na terapie uzaleznien do specjalistow i na spotkania grupowe) i wiem ze efekty w moim przypadku byly jeszcze gorsze, udalo mi sie samej z tego wyjsc. nie mowie ze nie sprobuje bo wkoncu inaczej sie nie przekonam czy moze mi ktos pomoc.
  14. God's Top 10- moze masz racje co do facetow, przemysle ta kwiestie na pewno. Wiec co dalej teraz? zostac w tym zwiazku czy odejsc i pozostac samej przez jakis czas uczac sie i pracowac nad soba? chociaz tutaj powstaje pytanie w jaki sposob moge sama pracowac nad zmianiami? Z drugiej strony gdybym zostala w obecnym zwiazku to czy sa szanse na jakiekolwiek zmiany mojego podejscia i czy pewnego dnia poczuje "cokolwiek"?
  15. Zazdrosna? nie pomyslalam nigdy ze to tak sie objawia. mam potrzebe znania prawdy nie pozwalam sobie na to zeby ktos mnie oszukiwal tym bardziej ze ja jestem szczera czasami do bolu.
  16. Zaprzeczasz sobie, patrz nizej Jak to jest? Angazuje sie czy nie jest w stanie?jak sam twierdzi angazuje sie calym soba w zwiazek ale jest on bez milosci, zyjemy z symbiozie, nie klocimy sie, dogadamy zawsze ale ani ja nie kocham ani jak twierdzi on-a mi jest to na reke bo lubie nasz uklad partnerski. zawsze gdy wiazalam sie z kims oddawalam cala siebie, ufalam, darzylam uczuciami. moje ostatnie zwiazki konczyly sie z tego samego powodu- oszustwa. jestem obserwatorem i kiedy zauwazlam zmiany w zachowaniu faceta (doswiadczona roznymi przypadkami) poprostu sama dowiadywalam sie prawdy. i taka ciekawostka ze w ostatnich moich 3 zwiazkach scenariusz byl prawie podobny- dziwne zachowanie owocuje moimi podejzeniami, potem to juz bylo sprawdzanie gadu gadu i wszytsko wychodzilo na jaw- zdrady, klamstwa, szustwa i naciagactwo. ostatnim razem nie poczulam nawet zdenerwowania, powinnam sie wkurzyc byc mi zal, a ja poprostu spakowalam swoje rzeczy. przy obecnym partnerze bylo tez podobnie- powoli sie docieralismy (jestem osoba nerwowa i temperamentna) sprawial wrazenie idealu, zamieszkalismy razem, zgodzilam sie bo egoistycznie podeszlam do tego ze bedzie taniej. potem dziwne zachowanie znowu obudzilo u mnie podejzenia no i sprawdzanie gadu, telefonu no i sie dowiedzialam wlasnie ze nie pokocha mnie nigdy bo nie umie ze wszystko to co robil teraz to tylko zebym mu zaufala bo jest mu zal mnie ze tyle przeszlam w zyciu i ma misje zeby mi pomagac. i wiecie co? nie poczulam nic czytajac to. i odpowiada mi to, nie musze sie pozniej tlumaczyc czemu nam nie wyszlo. obgadalismy to, nie bardzo sie tym przejmujemy. jak wspomnialam uklad partnerski. co do mojej mamy, zylam z nia 18lat, tylko z nia. potem zostalam sama i uczylam sie zycia od nowa. byla moim idealem i wzorem do nasladowania. dla normalnej nastolatki ktora ma w glowie jeszcze imprezy, studia i zero zobowiazan to nie ukrywam bylo ciekzo jak nagle zostalam sama. zaraz po tym facet ktory mnie bil i gwalcil, moj wyjazd do uk, gdzie tez przeszlam szkole zycia bo rzucialm sie na cos czego nie znalam i znowu sama musialam stanac na nogi, potem kolejni faceci i kolejne zdrady i kolejny raz kombinowac jak sobie poradzic. zmeczylo mnie to ale tez i uodpornilo bardzo. a skoro nie zabilo to wzmocnilo. chce kiedys poczuc szczescie a perspektywy na to sa odlegle.
  17. Witam. Jestem tu "nowa" i szukam pomocy... Mam 23 lata i moj problem polega na tym ze nie czuje nic. Moze wyjasnie-nie odczuwam jak kazdy inny normalny czlowiek nawet tych podstawowych uczuc jak szczescie, zlosc, zal, wstyd etc. zaczelo sie to 5 lat temu wtedy ostatni raz przypominam sobie jak czulam zal i smutek po stracie mamy. odbilo sie to na mnie bardzo. potem moja naiwnosc doprowadzila do rozpadu kilku zwiazkow. za kazdym razem bylam potem bardziej odporna. na dzien dzisiejszy nie posiadam uczuc. nie pszeszkadzalo mi to w zyciu nawet poliblam to bardzo bo nikt nie jest w stanie mnie zranic i kolejny raz oszukac. do teraz bylo mi to na reke, do czasu mojego obecnego zwiazku. moj partner nie jest w stanie kochac i darzyc uczuciem drugiej osoby. ale cala reszta jest u niego wporzadku. ale widze ze sie angazuje coraz bardziej a to juz nie jest dla mnie dobre bo wiem ze nie odwzajemnie tego. Nie przytulam sie, nie caluje tylko z sekusu czerpie jak najwiecej. jestem bardzo zimna i oschla osoba czego wczesniej nie bylo. wiem ze w przyszlosci bedzie to problem bo kto by chcial byc z taka osoba ktora nie czuje i nawet nie udaje ze cos czuje.. czy moge cos zrobic zeby powoli zaczynac odczuwac chociaz podstawowe uczucia? czy kiedykolwiek bede w stanie kochac? moze mogla bym sie tego nauczyc? prosze o pomoc i jakiekolwiek sugestie. pozdrawiam Maja
×