Skocz do zawartości
Nerwica.com

Madzia1986

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Madzia1986

  1. Kochany,nikomu krzywdy nie zrobiłeś,jesteś dobrym człowiekiem,żadnym psychopatą. Grunt znaleźć odpowiednią pomoc,dobrego psychiatrę który wypowiedziałby się,co to może być. Czy w rodzinie ktoś cierpiał na jakieś zaburzenia,na nerwicę,schizofrenię??? Czy ewentualnie ktoś w rodzinie ewidentnie ma słabszą psychikę??? Nie jestem lekarzem,nie postawię diagnozy,schizofrenia,nerwica,bo nie wiem,naprawdę nie wiem.Ale wiem jedno,potrzebujesz pomocy,bo sam sobie nie radzisz.Im prędzej udasz się do osoby,która zna się na tym,tym lepiej dla Ciebie,może pomóc,będzie łatwiej,lżej.Pamiętaj jednak,że aby wyzdrowieć i jeśli oczywiście chcesz wyzdrowieć pomimo wszystko,ciężka walka przed Tobą.Chcesz ją stoczyć?Gratuluję odwagi.Nie chcesz?Poddaj się,ale będziesz się męczył długo,może zawsze.Nie warto się przyzwyczajać do tego,warto walczyć z tymi demonami.
  2. Czytam i czytam.Kiedy ja walczyłam z nn,potrafiłam po zakończeniu szkoły średniej leżeć cały dzień.Wstawałam ewentualnie załatwić swoje potrzeby fizjologiczne.Było mi źle,spałam praktycznie całymi dniami,całe wakacje,aż do września.Rodzice wiedzieli o chorobie,mama miała dość mojego leżenia,stwierdzając,że nabawię się jeszcze depresji leżąc i rozmyślając całymi dniami.Załatwiła mi robotę.Pomogło,nie do końca,ale w znacznym stopniu. Poza tym mimo,że nie mam natrętnych myśli,a miałam i to takie z którymi nie dawałam sobie rady,do tej pory np.codziennie rano się depiluję,uznaję tylko włosy na głowie,rzęsy i brwi.Usuwam włosy z palców u rąk i stóp Przeszkadza mi owłosienie,przesadnie dbam o siebie,lubię dobrze wyglądać,bardzo cenię sobie czystość mieszkania,czystość w miejscu pracy,czystość ubrań które noszę,czystość butów gdy gdziekolwiek wychodzę itp,itd. Rożnica polega na tym,że cierpiąc na nn utrudniało mi to życie,bo nie wyszłam z domu nie robiąc tego wszystkiego.Teraz wyluzowałam,jak czegoś nie zrobię nie wywołuje to takiego napięcia jak kiedyś [Dodane po edycji:] Generalnie mam to gdzieś,kiedyś włosy z głowy bym sobie powyrywała,jakbym tego nie zrobiła.Włosy z głowy bym sobie powyrywała,jakbym nie wyprała ubrań tych które w dany dzień nosiłam. Wierzę,naprawdę wierzę,czego jestem przykładem nadal żywym,że można z tego wyjść.
  3. Gratuluję i zachęcam do przeczytania książki:"Kobiety, które kochają za bardzo" (Norwood Robin)
  4. Jeśli kogoś by interesowało. Po Anafranilu jakoś się przestawiłam,w dzień byłam zmęczona,pokładałam się.W nocy budziłam się ciągle,co dwie godziny.Sprawdzałam która na osi,byle tylko zdążyć do szkoły.Przepisano mi diphergan.Było lepiej...
  5. Jak pisałam z nerwicą żyłam dość długo,nie zdając sobie z niej sprawy.Dopiero w liceum,to była klasa maturalna zaczęłam leczenie farmakologiczne.Wtedy dowiedziałam się od swojego psychiatry,że cierpię właśnie na nerwicę natręctw.Brałam Anafranil.Miałam przyjmować lek 1,5 roku,jakoś tak.Nie wiem co moja pani psychiatra po 1,5 roku by powiedziała.Może trułabym się do tej pory.Wiecie co powiem.Wiem,że wtedy gdy chodziłam do szkoły nie miałam innego wyjścia,leki były jedynym rozwiązaniem.Inaczej nie dałabym rady,nie było możliwości.Wszystko pod wpływem cholernego stresu.Ale gdy tylko szkołę zakończyłam,a była to dla mnie męczarnia,rzuciłam leki,przestałam je przyjmować i na dzień dzisiejszy wiem,że było to najlepsze rozwiązanie.Mój problem pojawił się pod wpływem stresu,nacisku-w szkole.Kiedy stres związany z nauką zakończył się mogłam na własne ryzyko leki odstawić.Przestałam odwiedzać psychiatrę,nie przyjmowałam leków i byłam innym człowiekiem.W końcu uśmiechniętą,pogodną dziewczyną.A tak?Wiecznie zmęczona,ospała,przygaszona...Uważam,że leki są ostatecznością.Psychika,nastawienie,podejście i chęć podjęcia walki pomagają. [Dodane po edycji:] Dodam,że zaraz po szkole poszłam do pracy(na produkcji,chyba nie ma nic gorszego,mogłam liczyć i liczyć aż przez 8h),mimo to było lepiej niż w szkole.Później wyjechałam,chciałam się uwolnić od miasta,od ludzi.Wyjechałam z chłopakiem który w tym"obcym" mieście mieszkał Znalazłam pracę,mieszkaliśmy razem,zaczęłam żyć na własny rachunek.Miałam 19 lat i chciałam odpowiadać za siebie.To właśnie w kolejnej pracy powiedziałam dość.Pracowałam w barze,szefowa-przewrażliwiona na punkcie czystości,potrafiła palcem po lampie przejechać Ja nerwica natręctw,jeszcze wtedy nie do końca wyleczona,więc czułam się cudownieee.Sprzątałam,robiłam szefowej przyjemność,było boskoo(nie wiem dla kogo).Nawet żadnego śladu odcisku palców nigdy na blacie barowym nie było.Praca a to po 10,a to po 19 h,zaniedbywanie faceta,męczenie się ze swoją nn.Któregoś dnia patrząc na skórę swych rąk powiedziałam dość,nie jestem ROBOTEM.Nawet we własnym domu nie mam tak czysto.I momentalnie zmieniłam nastawienie.Mój facet trochę mnie nauczył,zawsze mówił i bardziej masz wyjeba** tym lepiej dla Ciebie Nie powiem,praca po 19h zrobiła swoje.Już nie było czasu,żeby ciągle odprawiać poranne rytuały,tylko trzeba było zapieprzać do roboty.I ot taka szkoła życia,mimo tego,że z tamtym facetem już nie jestem mi pomogła
  6. Ja brałam Anafranil ponad rok...Poprawa była,nie skupiałam się ciągle na natręctwach,uspokoiłam myśli.Ale wyciszyłam się bardzo,byłam taka ospała jakaś.Przytyłam momentalnie,jadłam w sumie tylko słodycze Zawsze szczupła a po lekach trochę przybrałam na wadze... Nie minęło tyle ile powinno trwać moje leczenie tym właśnie lekiem,przestałam go brać.I w końcu jestem zdrowa.Ale walkę stoczyłam z własnymi demonami.
  7. Witam.Historia dość długa,więc życzę przyjemnej lektury Postanowiłam podzielić się moją historią.Mam na imię Magda,23 lata.U mnie historia z chorobą zaczęła się w gimnazjum.Wtedy jeszcze nie wiedziałam,że cierpię na tą dolegliwość i nie była ona dla mnie uciążliwa.Dlatego też spokojnie z nią funkcjonowałam w życiu codziennym.Zaczęło się od tego,że od najmłodszych lat byłam straszną pedantką.Nie daj Boże brudne rajstopki czy cokolwiek innego.Zawsze lubiłam dużą ilość biżuterii na sobie,więc nosiłam a to bransoletki,a to pierścionki,kolczyki i inne.W którymś momencie zaczęłam ciągle,ale to ciągle sprawdzać czy jakiś gadżet zwyczajnie mi się nie zgubił.Więc rytuał cały polegał na tym,że łapałam się za ucho,za dłoń sprawdzając czy to jest.Po takim sprawdzeniu chwila przerwy i mimo,że sprawdzałam dokładnie chwilę temu,robiłam to po raz kolejny.Wtedy,a było to w gimnazjum myślałam,że taka ot właśnie jestem,nie mając pojęcia,że coś jest nie tak.Nie miałam większych problemów z koncentracją.Moment krytyczny zaczął się w liceum.Nauczyciele wymagający,dużo nauki,strach i przerażenie zaczęły mnie paraliżować i zastanawiałam się czy dam radę.Uciekałam z lekcji,bałam się dostać złą ocenę.Choroba się nasilała.Sprawdzałam wszystko wyłączając się przy tym.Zamykałam oczy,liczyłam czy mam wszystko,czy coś mi się nie zgubiło.Zawieszałam się.Siostra coś zauważyła.Po lekcjach,wracając do domu ściągałam wszystko co miałam na sobie,spodnie,bluzę,koszulkę-wszystko.Dokładnie prałam to w ręku.Potem doszło oprócz sprawdzania czy"coś się nie zgubiło",prania,jakiś straszny niepokój przed każdą najmniejszą plamką.W adidasach nie mogłam mieć białych sznurówek,bo jak zobaczyłam,że nie są takie śnieżnobiałe jak wcześniej,nie skupiałam się na lekcji a na tych właśnie przybrudzonych sznurowadłach.Dlatego przerzuciłam się na czarne.Wszystko dokładnie sprzątałam,nie mogłam znieść śladów palców na blacie,nie mogłam znieść grama kurzu,nie lubiłam jak ktoś sprząta w moim pokoju,wszystko musiało być po mojemu.Wszystko musiało stać w tym samym miejscu.W łazience,wszystko poustawiane od najwyższego,do najniższego-napisami w moją stronę...Nie mogłam się uczyć,nic mi nie wchodziło,czytałam trzy słowa i zapominałam.Nie dawałam rady,w szkole też nie za bardzo mnie wspierano.Jedna z nauczycielek była do tego stopnia bezczelna,że stwierdziła,że mama pielęgniarka uroiła mi jakaś chorobę Do tej pory nie mówię jej dzień dobry.Nie rozumiała tej choroby i nie chciała zrozumieć,mało tego-robiła mi zwyczajnie pod górkę.Chwała,że wychowawczyni była normalną kobietą,która starała się zrozumieć.Poszłam do psychiatry,zapytała od razu o to,czy nie powtarzam jakiś czynności.Nie wiem skąd wiedziała,nikt jej nie mówił...Zaczęłam płakać.Stanęłam przed faktem,że jest coś ze mną nie tak.Dotąd myślałam,że wszystko jest ok,że jestem po prostu cholerną i dokładną pedantką.Chodziłam raz w tygodniu.Pomagało mi.Przepisano mi leki i tabletki nasenne.Miałam problemy ze spaniem,budziłam się w nocy.Chodząc do szkoły,czułam,że nie pasuję.Koleżanki miały problemy typu pierdu pierdu,a ja zastanawiałam się dlaczego ja?Czułam,że nie wytrzymam z tymi ludźmi,czułam,że oni też nie rozumieją.Męczyłam się,zwyczajnie męczyłam się w szkole średniej.Na szczęście zdałam maturę,szkoła w końcu się skończyła. Dziś mam 23 lata,odstawiłam leki zaraz po ogólniaku,zwyczajnie przestałam je brać i postanowiłam,że sama sobie poradzę.Wiedziałam czym to grozi.Wiedziałam,że wszystko może wrócić i będzie gorzej.Mimo to zaryzykowałam.Oczywiście było gorzej,ale się nie poddawałam.Było ciężko,poszłam do pracy jako barmanka i znowu...Czyszczenie blatów,dokładność,sprawdzanie czystości.Czułam się podle!!!Skóra z rąk schodziła,byłam wykończona,wycieńczona i nagle.Jakiś moment.Powiedziałam-nie jestem jakimś cholernym robotem.Nie mam tak czysto we własnym domu jak tu,w miejscu pracy.Zaczęłam olewać,olewać wszystko co do tej pory mi przeszkadzało,czasem było ciężko,ale ja też byłam zdeterminowana.Zmieniłam się,zawsze byłam osobą komunikatywną,ale wtedy gdy choroba była w stadium,że tak się wyrażę zaawansowanym,czułam się taka smutna,taka nijaka,taka szara.Coraz bardziej udawało mi się olać wszystko,co kiedyś tak bardzo nie dawało spokoju.Walczyłam z dwa lata.Nie chciałam iść na studia,bo bałam się,że pod wpływem stresu wszystko wróci.Ale.. Po trzech latach od zakończenia szkoły średniej zdecydowałam się na studia.W tej przerwie trzyletniej pracowałam w różnych miejscach,uczyłam się życia,prawdziwego życia.Dziś studiuję,prowadzę własny interes,nie skupiam się na pierdołach i wiem,że są rzeczy ważne i ważniejsze.Byłam pedantką i nią zostałam.Lubię porządek,lubię czystość,ale nie za cenę swojego zdrowia psychicznego.Jestem szczęśliwą kobietą,znam swoją wartość i jestem szczęściarą,bo udało mi się przezwyciężyć coś co mnie zabijało.Dzięki sile,dzięki wierze w to,że mogę wszystko,jeśli tylko chcę.
×