Skocz do zawartości
Nerwica.com

Magda.p

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Magda.p

  1. Według mnie jedynym sposobem walki z tą chorobą jest ją zaakceptować. Próbowałam wielu rzeczy : psychoterapia, psychiatra i oczywiście leczenie farmakologiczne, jednak żeby móc normalnie funkcjonować trzeba sie z tym pogodzić. Teraz od ponad 2 lat nie biore leków , co wcale nie znaczy że czuje się rewelacyjnie. Ta choroba wraca jak bumerang. Poprostu w moim życiu ja rządze nie ona!!!! Gdy dopadają mnie dolegliwości poprostu je ignoruje , nie nakręcam się jak kiedyś że to pewnie zawał , udar itd. Wiele osób negatywnie wypowiada się do leczenia nerwicy farmakologicznie , ja dzięki niemu zrozumiałam że to faktycznie nerwica bo niedowierzałam lekarzom( wymyśliłam że skoro leki na nerwice sprawiły że czuje się dobrze to chyba diagnoza jest prawdziwa ). Życze wszystkim żebyście walkę z tą choroba wygrali, bo wiem jak ciężko jest żyć gdy to ona dominuje .
  2. Witam , niedawno odkryłam to forum i postanowiłam że też się podzielę moją historią ( hehe ale zabrzmiało). Pierwszy atak miałam 5 lat temu , niespodziewanie bez żadnych wcześniejszych sygnałów że coś jest nie tak. Poczułam nagłe kołatanie serca ( od tamtego czasu wiem że kołatanie kołataniu nie równe) i silne zawroty głowy. Upadłam , gdy wszystko się uspokoiło poczułam drętwienie palców u rąk. Najpierw najmniejsze a potem stopniowo całe dłonie. W duchu pomyślałam że chyba umieram, nie chciałam wszystkich straszyc ,więc spokojnie powiedziałam mamie że coś jest nie tak chyba i trzeba jechać do jakiegoś lekarza. Zanim dotarliśmy nie miałam czucia w obu rękach aż po łokcie. Poczułam wtedy, że trace czucie równiez w nogach . Oczywiście jeszcze naprzemienne uczucie gorąca i zimna , i brak oddechu. W gabinecie co by nie było nudno dołączyły jeszcze drgawki :) . Potem zaczął się straszny okres w moim życiu chodzenie od lekarza do lekarza. Mnóstwo wyników ,które nic nie wykazywały. A ja wiecznie od ataku czułam się zmęczona , słaba , było mi niedobrze. W koncu padła diagnoza a w zasadzie podejrzenie diagnozy : może pani ma nerwice. Lekarz przepisał mi doraźnie jakiś środek uspokajający , ale po dwóch opakowaniach stwierdziłam że jedyna rzecz jakiej moge sie po tych lekach spodziewac to uzależnienie więc je odstawiłam. Potem było kilka mniejszych ataków po których lądowałam na pogotowiu , tam dostawałam zatrzyk i mieli kłopot z głowy . Mąż wtedy półprzytomną wiózł mnie do domu. Podjęłam decyzję, że udam się do psychiatry ( a nie było to łatwe ). Poprosiłam go o konkretną diagnozę , odpowiedział dokładnie to co chcialam usłyszeć nie umiera pani to tylko albo aż nerwica. Od tamtego momentu potrafie zapanować nad tą cholerną chorobą , może nie całkowicie ale na 95% . I to tak w małym skrócie :).
×