Witam, mam 22 lata i pewne zaburzenia psychiczne, ciężko mi określić co to dokładnie moze być i w związku z tym liczę na Waszą pomoc. Wszystko zaczęło się ponad rok temu kiedy z powodów zdrowotnych musiałam rzucić studia. sytuacja dołujaca ale przecież na studiach swiat się nie kończy. Popracowałam trochę dorywczo, potem znalazłam prace w pewnej firmie. niestety prezes tej firmy który miał mnie przyjać, zmarł. nowy prezes, nazwijmy go adam zaproponował mi wyzsze stanowisko tylko ze musiałam trochę czasu poczekać. w dniu w którym mielismy isć do pracy adam miał wypadek samochodowy, później była cała masa operacji i innych komplikacji, ale niestety od pół roku adam przebywa w śpiączce. pragne tutaj dodac ze przez kilka miesiecy naszej znajomosci stalismy się przyjaciółmi, rozmawialismy na wszelkie tematy, dotyczącego naszego dzieciństwa nawet. praca jakby zeszła na drugi plan. on stał sie dla mnie druga najważniejszą osobą po moim chłopaku, stał sie dla mnie przede wszystkim przyjacielem. niestety teraz jest w śpiaczce, wiec wraz z nim straciłam również pracę. kolejna sprawa mój chłopak. jestem z nim od ponad 3 lat. pierwsza, wyczekiwana Miłosć. zawsze razem, tylko my. cały mój swiat. a ja jego. niestety kilka miesiecy temu wykryto u niego wadę serca, od tamtej pory nieustanna tułaczka po szpitalach. pewnego dnia przewozono go helikopterem z jednego szpitala do drugiego i podczas startu helikopter spadł. na skutki tego wypadku nie trzeba było długo czekać, pierwszy tetniak pojawił sie po około 2 tygodniach. ostatnią operacje mój chłopak miał około miesiaca temu a od około 2 tygodni nie odezwał sie ani słowem, mam kontakt z jednym lekarzem który twierdzi ze on tylko śpi, ale że to nie jest śpiaczka. dodam jeszcze przez ten cały czas w zasadzie nie mogłam go odwiedzac,z powodu badań albo operacji albo tego ze ciagle przewozono go do innych szpitali w zwiazku czym przez ostatnie pół roku widziałam go 4 razy. do tego dochodząpretensje rodziców o brak pracy. i moje ogromne problemy finansowe. czuje się strasznie źle, przez jakiś czas stosowałam autoagresję, płakałam po kilka godzin, cierpie na bezsennosć i w ogóle nie widzę juz sensu w życiu. ogladam tylko zdjecia i tesknie, czuję jakbym bez nich umierała. naprawde nie daję juz rady, nękają mnie mysli samobójcze ale jednak cos mnie ciagle powstrzymuje, nie chcę by którykolwiek z nich się obudził i otrzymał wiadomosć ze sie zabiłam, nie potrafie juz życ ale nie chce narazać ich na taki ból. to tylko taki ogólny skrót całej tej sytuacji i tego co sie ze mną dzieje. za wszelkie rady i opinie z góry dziękuję