Skocz do zawartości
Nerwica.com

nvidia

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez nvidia

  1. nvidia

    Depresja objawy

    Pójdę do lekarza, jak tylko znajdę wolną chwilę, bo na razie ciężko z czasem. Wczoraj przez cały dzień nie uroniłam łzy! Nie pamiętałam już takich dni, a tutaj proszę.
  2. nvidia

    Depresja objawy

    Jejku, wyobrażam sobie, jakim wspaniałym dniem byłby dzień bez płaczu...
  3. nvidia

    Depresja objawy

    Szczerze mówiąc to myślałam kilka razy o tym, ale zawsze to odwlekałam. Teraz czuję potrzebę pójścia do specjalisty... Boję się tylko, że trafię na kogoś, kto to zbagatelizuje...
  4. nvidia

    Depresja objawy

    POMOCY, nie potrafię sobie pomóc! Witam, mam 21 lat, jestem kobietą. Od około roku często zdarza mi się płakać. W ostatnich kilku miesiącach stało się to mocno dokuczliwe. Nie potrafię opanować tego płaczu, powstrzymać go. Mam dość trudną sytuację rodzinną... Ponad rok temu moi rodzice wzięli rozwód. Sprawa toczyła się dwa lata z problemami, ciągle wywlekanymi nowymi sprawami. Przed rozwodem nie było lepiej. Później zaczęły się problemy z mamą: zaczęła cierpieć na depresję, nerwicę lękową. Leczyła się w szpitalach, u lekarzy... Wszystko przez ten rozwód. Ojciec chyba nie chce ze mną utrzymywać kontaktu, urodziło mu się nowe dziecko (do tej pory byłam jedynaczką). Nie kontaktuje się ze mną nawet w święta, urodziny, itp. Przejdę do problemu. Otóż płacz nie daje mi normalnie funkcjonować. Jestem w związku od kilku lat, wszystko jest super, nie mam problemów z moim mężczyzną, poza tym, że on również ma dosyć mojej płaczliwości. Wystarczy, że powie mi, że coś źle zrobiłam- ja w płacz. Zażartuje sobie- ja w płacz (przed problemem z płaczem często sobie żartowaliśmy, wygłupialiśmy się, każdy z nas się śmiał, a teraz ja nie potrafię.) Ciągle mi przykro, smutno. Dużo rzeczy i spraw mnie przygnębia. Nie mam siły chodzić do pracy, jednak muszę... Najchętniej spędzałabym czas leżąc w łóżku, przytulając się do najbliższej mi osoby, czyli do niego, ponieważ ciągle jestem zmęczona. Jednak ciągle płaczę bez większego powodu. Krytyka w pracy- mam ochotę zacząć płakać. Niedawno jeszcze udawało mi się to opanować, żeby nie płakać publicznie, niestety teraz już nie potrafię. Nie potrafię się złościć, zdenerwować, kłócić. Jakaś napięta sytuacja z moim facetem- zamiast nakrzyczeć na niego, lub porozmawiać o czymś, co mi nie odpowiada w danym momencie- PŁACZĘ! Nie chcę tak żyć, bo wiem, że nie tylko mi z tym ciężko. On też już powoli traci cierpliwość, ale nie daje tego po sobie poznać, jednak ja wiem, że i jego to męczy. Ze znajomymi sytuacja jest bardzo podobna. Czasem mam wrażenie, że mój płacz wygląda jak płacz małego dziecka, które nie dostało cukierka! Ale co mam zrobić, żeby to zmienić? Ciągle sobie powtarzam- koniec, nie możesz płakać, bo wszystko zepsujesz!- ale i tak nie potrafię przestać, bo to jest silniejsze ode mnie... POMOCY. Już kompletnie nie wiem, co ze sobą zrobić...
  5. Cholernie się boję tej wizyty... ale chcę żyć normalnie... jakie to pogmatwane ;/
  6. madame butterfly, dzięki za słowa nadziei. Spróbuję się przełamać, chociaż nie wiem czy dam radę... A lepiej pójść do psychologa, czy do psychiatry ? Czy do obu naraz ?
  7. Mam pewien problem, który nasilił się podczas ostatnich dwóch lat. Otóż jakiś czas temu nie mogłam spać po nocach, odczuwałam lęk przed zaśnięciem.. Jeśli udało mi się zasnąć na chwilę to budziłam się cała oblana potem... Teraz znowuż odwrotnie... Ciągle jestem senna, nie mogę się wyspać, mogłabym spać całą dobę... Na zajęciach jestem nieobecna, nie mogę się skupić, powstrzymuje się przed zaśnięciem na siedząco... Do tego dochodzi ten lęk. Czuję go wszędzie. Nie wiem czego się boję, ale to jest taki strach hmm jakby przed każdym kolejnym krokiem, przed tym co będzie jutro... Ręce ciągle mi się trzęsą, kołatanie serca, pot... Płaczę z byle powodu, czasem nawet bezpodstawnie... Po prostu te łzy są silniejsze ode mnie. Przychodzę z zajęć i najchętniej położyłabym się spać. Do tego łatwo wpadam w histerie. Dodam, że moi rodzice niedawno się rozeszli... chociaż nadal spotykam się z ojcem w sądzie. Jestem dorosła, ale czuję presję ze strony mamy, która decyduje za mnie w sprawie ja-ojciec. Mama bardzo to przeżyła i przeżywa nadal. Ojciec nie był dla niej dobry, a jest wysoko usytuowanym człowiekiem. Zdradzał, czasem bił...Mama zaczęła wariować, leczyć się u psychiatry... Raz nawet wylądowała w szpitalu psychiatrycznym na obserwację. Pamiętam z tej nocy tylko tyle, że mama zaczęła gadać głupoty i że skoczy z okna, wpadłam w wielką histerię i mało co pamiętam dalej... Bardzo to przeżywam, nie umiem jej pomóc. Nikt nie umie... Zaczęła nadużywać alkoholu, ale kryje się przed tym, mówi, że to nie prawda, że każdy ma prawo czasem sobie wypić piwo, dwa, trzy... Ale w połączeniu z lekami to sajgon... Czuję taką wielką bezradność połączona z tym cholernym strachem, że odczuwam, że nie dam rady... że wolałabym nie istnieć... Mam wspaniałego mężczyznę, który mnie nie odpuszcza w tych strasznych chwilach i za każdym razem, gdy mówiłam mu, że już nie mogę, że to koniec, że zaraz mnie nie będzie to on mnie wyzywał, że jak ja mu mogę takie coś zrobić... Że nie mam myśleć .tylko o sobie, ale też o nim... Że co on by beze mnie zrobił Może to nie ma z tym związku, ale gdy był okres przepełniony awanturami w domu, kiedy to moi rodzice mieszkali razem, to kilka a nawet kilkanaście razy trafiałam do szpitala z bólami serca... [ tzn ja to tak nazywałam, lekarze-ból w klarce piersiowej, bo serce nie boli] Mdlałam, słabłam... Robiono mi przeróżne badania i wszystko jest dobrze (było to jakieś lata temu). Kiedy okazało się, że badania są ok, to wysłano mnie w szpitalu do pewnej pani psycholog, która chyba wyryła mi wielki uraz do psychologów. Była nieprzyjemna, nie patrzyła na mnie, nie odpowiadała na moje odpowiedzi tylko zadawała pytania typu "Twój dziadek choruje?" nie wiem co to miało wspólnego z moim pobytem w szpitalu... Chciałam niedawno zgłosić się do specjalisty... Ale kiedy już mam zapisać się na wizytę to odczuwam blokadę w środku, że nie mogę, że nic nie powiem, nie wiem jak zacząć... Proszę pomóżcie mi jakoś... Doradźcie co mam robić... Bo ja już nie mogę... Nie chcę się bać, nie chcę w kółko płakać jak jakiś dzieciak, który płacze o wszystko... Przepraszam za obszernego posta, ale jak już zacząć się wylewać to porządnie, zwłaszcza, że jestem prawieanonimowa.
×