Skocz do zawartości
Nerwica.com

ku_ma

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia ku_ma

  1. betty_boo - napisałam do Ciebie na pw.
  2. Wiem, że masz rację i moja głowa też to wie tylko serce zrozumieć nie potrafi......... Psycholog powiedziała mi dziś dokładnie to samo co Ty. Powiedziała też, że jego zachowanie można interpretować na trzy sposoby: - jest chory - nie jestem dla niego już atrakcyjna - jest ktoś trzeci Na wszystkie te pytania mój m. odpowiada przecząco, więc coś tu nie gra............ Zaleca wizytę w poradni małżeńskiej, ale to niestety raczej nie realne I znów walę głową w mur betty_boo - jak długo trwało zanim doszłaś do siebie ? [Dodane po edycji:] Aaaaaaaaaaaa przyczyną deprasji jest głównie moje dzieciństwo i relacje z moją mamą. Myślę jednak że za dużo brałam też na siebie różnych obowiązków.Zwolnienie z pracy i wiele innych.......
  3. ku_ma

    [Kraków]

    Hej ! Jestem tu nowa mieszkam w okolicach Krakowa.
  4. Hej, jestem po wizycie. Moja psycholożka jest otwarta na spotkanie z moim m. Tylko, że problem polega teraz na tym żeby to On chciał się z nią spotkać. Na mojĄ MAMĘ to nie bardzo mogę liczyć tak jak już pisałam bo ona nawet jak tą pomoc już udziela to jej warunkach. Nerwicę to ona napewno ma, ale to nie znaczy że mnie zrozumie. Zresztą mam do niej wiele żalu za lata mojego dzieciństwa............ Niestety tego co zrobiła nie da się cofnąć a słowa przepraszam też od niej nie usłyszałam. No i teraz mój m. czuję się jak mała dziewczynka, która dostała następnego kopa... Mam już tego dość !!! Ile razy proszę Go żeby mnie przytulił a On mnie odtrąca to rozsypuje się na tysiące kawałków, za każdym razem na więcej i więcej. Boję się, że kiedyś już nie będę miała sił żeby się pozbierać. Przez to czuję się upokorzona i odarta z kobiecości......... [Dodane po edycji:] betty_boo - a jak jest teraz ? czy relacje między Wami się poprawiły ?
  5. Tak, mam zamiar tak zrobić chociaż tak naprawdę to nie wierzę w to, że mi się uda. Jutro jeszcze porozmawiam o tym z moją psycholożką. Dzięki agusiaww, że odpisałaś i poświęciłaś mi swój czas.......
  6. Wiesz to wszystko nie jest takie proste. Mamy dwuletnie bliźnięta. Na pomoc rodziców (jednych i drugich) nie mogę liczyć więc jest problem kto zostanie z dziećmi. Żeby dostać się do innego psychologa muszę mieć skierowanie od psychiatry. A tam terminy pewnie na następny rok. A poza tym jeśli jestem już pod opieką tego psychologa to nie da mi skierowania do innego. I tak kółko się zamyka. Najlepiej byłoby gdydy mój m. poszedł po porade sam - też ze względu na to, że nie był by skrępowany moją obecnościĄ. Łatwiej otworzyć się samemu przed osobą obcą niż w towarzystwie osoby bliskiej.
  7. Jutro idę do mojej psycholog na wizytę indywidualną, ale coś mi się wydaje , że Ona się nie zgodzi na taką poradę...........
  8. Tak, wspomniałam mu o tym, że jak sobie nie radzi i chce zrozumieć co się ze mną dzieje to może zasięgnąć porady specjalisty. Niestety znów jakbym waliła głową w mur
  9. Witam, mam 38 lat, od 18 lat jestem mężatką. Leczę się od maja br. Trafiłam do psychiatry po zwolnieniu z pracy (zwol. grupowe) jednak tak naprawdę powinnam trafić do niego na długo, długo wcześniej... Diagnoza: przewlekła, ostra nerwica + depresja. W sierpniu byłam na terapii indywidualnej, obecnie od października do czerwca 2010 jestem w terapii grupowej. Pewnie nie muszę Wam pisać przez jakie piekło przechodzę. Zmiany nastroju + emocje + totalna niemoc - to tylko wierzchołek góry lodowej. Jednak najbardziej nie mogę sobie poradzić z zachowaniem mojego męża. Przestał okazywać mi uczucia, zamknął się w sobie. Jak tylko wspomnę coś nt. choroby, albo terapii to od razu się "jeży". Wczoraj jak go zapytałam dlaczego tak reaguje, to odp., że dawniej jakoś radziłam sobie i wszystko się kleiło, a teraz odkąd jestem w terapii to się zmieniłam, ciągle płaczę i mazgaję. Zaczęłam mu tłumaczyć co czuję i że, nie rozumiem jego zachowania. Dałam mu do poczytania na "forum przeciwdepresji" porady dla rodzin osób chorych na D. czego robić nie wolno i jak można pomóc. Widzę jednak, że to nie zdaje rezultatu. Na wszystkie inne tematy rozmawia ze mną jakby nigdy nic, a gdy proszę o rozmowę na nasz temat albo rozmawia, ale widzę, że robi to wbrew sobie, albo wogóle nie rozmawia. Sprawia mu trudność nawet przytulenie mnie, nie mówiąc o czymś więcej......... Dodam, że na reszte rodziny też nie mogę liczyć. Kontakt z moją mamą praktycznie nie istnieje. Zadzwoniła dwa tyg. temu kiedy miałam "zły dzień" - powiedziałam jej, że nie mam sił żeby z nią rozmawiać więc się obraziła i nie dzwoni do dziś. Poza tym relacje z moją mamą są dalekie od poprawnych ( to jest zresztą główna przyczyna mojej D.). Tak więc zostaje sama z "tematem" zresztą tak jak całe życie gdy miałam jakiś problem to nie było to ważne bo ja przecież sobie poradzę ! Tak jak teraz nie dość, że sama potrzebuje pomocy to jeszcze cały czas myslę jak pomóc mojemu mężowi, żeby mnie wreszcie zrozumiał i otworzył się przede mną. Mam już tego wszystkiego dość !!!! I cały czas zastanawiam się co takiego robię, że najbliższe mi osoby odwracają się ode mnie w momentach kiedy najbardziej potrzebuje ich pomocy..........
×