Hej victorek
Dzięki za odpowiedź :) Rozmawiałem kilka razy z psychiatrą i raz z psychologiem jakiś czas temu (2-3 tygodnie) i wtedy opowiadałem im, że miałem za dwa - trzy epizody napadu silnego lęku tuż przed zaśnięciem. Orzekli wtedy, że nie jest to nerwica, tylko przemęczenie, natłok obowiązków itp. Szczerze mówiąc - pracy nie mam lekkiej, i jest masa obowiązków, odpowiedzialności, stresu, a kasy z tego wszystkiego mało, więc może to i to. Nie wiem jakie testy powinni mi zrobić - jak dotąd psychiatra zlecił tylko EEG i jest w porządku.
Jednak od jakiegoś tygodnia - półtora czuję, że lęk jest ze mną cały czas. Silniejszy, lżejszy - różnie - ale dziwne napięcie towarzyszy mi częściej. Nic mnie nie cieszy - ani to co robię teraz, ani myśl o czymś co będę robił w przyszłości (mówię tu o rzeczach, które lubię - gry, filmy, TV, spacer etc.).
A dokładnie od poniedziałku 07.12 czuję, jakby wszystko co dookoła widzę było snem, albo jakbym miał zaraz upaść/stracić przytomność. Nie są to zawroty głowy bo zamykam oczy, i stoję pionowo dowolnie długo. Ale jak je otworzę to czuję, jakbym miał się przewrócić. Czasem mnie to niepokoi, a czasem nie myślę o tym. Nie wiem jak to uczucie nazwać, derealizacja wydaje się najbardziej trafna. Wydaje mi się, że mógłbym to opisać jako "mikroskopijne czasowo" utraty świadomości. Myślałem, że to z niewyspania, przemęczenia, ale niezależnie od ilości snu/odpoczynku - ten stan nie mija.
Wykluczam somatykę, bo po pierwsze: do tej pory miałem się za osobę, która jest dość silna psychicznie i raczej niezbyt podatna na lęk, stres etc., a po drugie: ten dziwny objaw (który na początku chciałem opisywać jako zawroty głowy właśnie, albo deja vu) zaczął się nagle. Nie był z początku bardzo silny - wręcz wydał mi się czymś zupełnie mało istotnym - ale zaczął się nagle... 23 września o godzinie 9:30 rano (+/- godzina). Trwał długo, myślę, że w pewnym momencie nawet się skończył. Mam wrażenie, że silniejszy nawrót nastąpił w zeszłą niedzielę 06.12, a od poniedziałku jak wstałem zdałem sobie z tego sprawę.
Prowadzi mnie to na tok myślenia, że jest to jakiś stan zakażenia układu nerwowego lub inne schorzenie, i chociaż nie jestem o tym może w 100% przekonany - chciałbym wykluczyć somatykę dla świętego spokoju. Na początku w ogóle myślałem, że to serce, płuca, wzrok - wszystko przepadane, łącznie z podstawową morfologią + mocz i jak na razie OK. Niedobór czegokolwiek też wykluczam, bo chociaż nie odżywiam się może super-zdrowo - to staram się przyjmować suplementy witaminowe + magnez ale też bez przesady.
Jak dotąd sen ZAWSZE przynosił ukojenie i wypoczynek, ale od kilku dni jest inaczej.