Witam,
Mam 20 lat, studiuje, pracuje, imprezuje, a raczej imprezowałam. Taki tryb życia prowadziłam od września. Byłam maszynką i było mi z tym dobrze, czułam, że żyłam, że korzystałam z młodości. Od pewnego czasu nic mi się nie chce, wstaje rano i nie mogę wstac (na uczelnie przychodzę spóżniona, lub na 3 zajęcia, zdażało się również, że myliłam godziny tzn. przychodziłam na zajęcia na 8.15 o 9.20 i byłam świecie przekonana, ze jest 8.20) Do pracy również się spóżniam, a ostatnio w ogóle nie byłam- nie miałam siły, cały dzień przeleżałam. Kiedyś imprezowałam minimum 2 dni w tygodniu, teraz jak idę wszystko mnie nudzi, nawet znajomi. 2 dni temu wyszłam na imprezę zmuszona przez paru moich znajomych i dostałam krwotoku z nosa. Dziś siedząc w domu sytuacja się powtórzyła. Codziennie pobolewa mnie głowa i czuje się ociężała. Wydaje mi się, że większośc ludzi na studiach wręcz mnie nie cierpi i mam jakis lek przed tym, nie wiem skąd sie to wzielo w zeszlym roku mialam świetny kontakt z ludżmi, teraz ograniczył się do 3 osób?! Wciąż chce mi się płakac, dziś 2 razy płakałam nie wiem dlaczego. Cokolwiek robie wydaje mi się, że robię to bez sensu, nie mam celu w życiu, myśle nad rezygnacją ze studiów, które mnie nudzą (wczesniej fascynowały) ale wiem, że Mama by mnie zabiła...
Objadam się, zwłaszcza wieczorami... nie umiem się ogarnąc, mieszkam sama i nic nie robie w domu, nic mi sie nie chce nic... ciagle mysle o spaniu ( mam trudnosci z zasnieciem) .
Piszę do Was z zapytaniem czy to jest tylko przemęczenie, czy już coś gorszego??