Czasami sam sie zastanawiam o co tak naprawde chodzi. 
  
PsycholozkawToku,Mayron macie duzo racji w swoich postach. 
Byc moze mam zanizona samoocene,ale nie wiem skad to sie wzielo. 
  
Staram sie zachowywac normalnie,ubieram sie  normalnie,nie jestem zadnym "lanserem" itp,..szpanerem,ktorzy udaja niewiadomo kogo.. 
  
A jednak cos burzy mi zycie....Ciagle,nerwy ,fobia spoleczna,... 
U psychologa( ktorego to..czwartego??) bylem,2 miesiace terapi...bez jakichkowiek wynikow,zmian.....bo sam musze do tego dotrzec.....paranoja... 
  
Najgorsze jest to zamykanie sie w sobie..brak kontaktu z rowiesnikami,kolegami...juz nie mowiac o bliskich ralacjach z dziewczynami...to paradoks....bo sadze ze nie jestem jakis brzydal... 
  
Lata leca,piewszy rok studiow...a ja stoje w miejscu. 
Wlasciwie to jest coraz gorzej..jak sobie uzmyslowie,ile maja koledzy. ktorych znam/znalem ..a ile ja... 
  
Do tego dochodzi strach przed przyszloscia,jakże czarną..wizja samotności...ehhh...