Ja żyję w takim stanie już 4 lata. Codziennie słyszę: "ty znowu jesteś jakaś nieobecna, ciągle w swoim świecie". Czasem rzeczywiście może być wokół mnie mnóstwo ludzi, wielkie zamieszanie, a ja totalnie nie wiem co się dzieje... Po prostu się wyłączam, myślę o czymś zupełnie innym... I to też jest męczące. Trudno mi się skupić, jestem rozkojarzona. Często mam poczucie, że użalam się nad sobią, a moje otoczenie daje mi do zrozumienia żebym się w końcu wzięła w garść. A ja nie mogę, chociaż bardzo się staram. Nie mogę się zebrać by iść do psychiatry (liczę na to, że tu - na forum odnajdę wystarczającą motywację) - Ty się tego podjęłaś, więc jesteś o jeden krok przede mną .
Tak sobie myślę, że skoro dotarłyśmy tutaj, że szukamy wsparcia i pomocy, że zdajemy sobie sprawę z naszego stanu, to znaczy, że mamy też w sobie nadzieję. Że drzemią w nas pokłady siły, które pomogą nam w wyjściu na słońce.