Skocz do zawartości
Nerwica.com

cyc454

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez cyc454

  1. siema, dawno mnie tu nie było. tak dla przypomnienia: moj problem polega na tym że " nie potrafię kłamać dziewczynie na której mi zależy". Z początku można pomyśleć: super, nadaje się na męża ale to jest właśnie przekleństwo i już mowię dlaczego. Wyobraźcie sobie że mam dziewczynę, która pyta się mnie: ładnie wygladam? Facet powinien bez względu na wszystko odpowiedzieć : tak kochanie, wyglądasz bosko. Ale ja nie potrafię kłamać kobiecie, z którą jestem w związku. Najgorsze jest to że nie potrafię często zdecydować czy źle postąpiłem w stosunku do mojej dziewczyny czy nie. Wtedy myśli nie dają mi spokoju i chodzę zmartwiony i w głowę dostaję. Myśli znikają dopiero po tym jak powiem dziewczynie o co chodzi. często ona stwierdza że to błahostka i że nie muszę jej przepraszać za takie pierdoły itd. Ale ja nie potrafię rozróżnić kiedy przekroczyłem ze tak powiem .. zasady "fair play" Myśli stają sie tak natrętne że zrywam z kobieta ktora kocham bo juz nie wytrzymuje (zresztą ona tez nie ma łatwo). oczywiście problem z samego topicku też wystąpił. Jeny.. krok mnie dzielił od samobójstwa albo wariactwa. a teraz? jestem sam.. boje się związywac z kobietami, wole pozostawać z nimi w przyjaźni. Poza tym boję się że gdy będę z kobietą już jakiś czas to znajdę w jej wyglądzie jakieś defekty które sprawią ze nagle przestanie mnie się podobać. trudno jest mi okazywać uczucie miłości kobiecie ktora nagle wydaje mi się obrzydliwa, pomimo tego że ją kocham. co wy na to? pozdrawiam :)
  2. cześć, mógłbym was prosić o pomoc? Oczywiście stwierdzono u mnie NN, nawet już tu kiedyś byłem.. rok temu, może dwa. Dręczy mnie pewna myśl i tylko ktoś z Was może mi pomóc;) to jak? mogę na was liczyć?
  3. same kobitki tu piszą więc jestem zmuszony reprezentować męską część znerwicowanych osób:P ZNALAZŁEM ROZWIĄZANIE MOICH PROBLEMÓW: gdy przychodzi jakaś myśl że nie kocham mojej dziewczyny nie zastanawiam się już czy to prawda czy nie. rozmyślanie nie ma sensu bo przeważnie w nim wygrywają argumenty które nas pogrążają, a nawet jeżeli wygrają te prawidłowe to w końcu będzie robiło się to denerwujące, ten ciągły przymus tłumaczenia sobie PRAWDY. dlatego gdy pojawia się myśl odstawiam ją na bok. ona istnieje, ale tylko przez chwilę bo zaraz moją uwagę przyciąga coś innego. nie chodzi o to żeby specjalnie próbować szukać czegoś co odwróci NASZĄ uwagę. chodzi o to żeby dać możliwość bycia tej złej myśli ale nie przywiązywać do niej wagi, wtedy nasza uwaga zmieni punkt zaczepienia I ZAPOMINAMY O ZŁEJ MYŚLI. POZWÓLCIE ZŁYM MYŚLOM POCZEKAĆ OBOK WAS :)
  4. Do anity wiesz co, moim zdanie on dobrze mowi. bo jeżeli on by ci dawał znać to nakręcałby ciągle twoje natręctwa. Twoim natręctwem jest to że sie martwisz (też tak miałem), rytuałem jest wiadomość od Twojego chłopaka "nic mi nie jest" itp. przedstawię to troche nie typowo: zaburzenie wywołuje lęk u ciebie a Ty żeby sie go pozbyć potrzebujesz wiadomości od chłopaka. zaburzenie wie że skoro raz to zrobiłaś, czyli poddalaś się lękowi , znowu to zrobi bo o to mu chodzi, czyli znowu pojawi się lęk. tworzy się takie koło, natręctwo=> kompulsja=>natręctwo =>kompulsja itd.. w natręctwach chodzi o to żeby przerwać to koło.
  5. właśnie wpadłem na pewien pomysł myślę, że przede wszystkim trzeba mieć świadomość (w sytuacjach kiedy pojawia się lęk i myśli) że to jest właśnie spowodowane lękiem. Nie wiem czy macie tak samo ale ja np często w chwilach gdy mam te chore myśli itd nie zastanawiam się dlaczego one są, dlaczego wydają się takie realne.. Trzeba sobie ustalić jedną rzecz: musimy pamiętać o tym aby w złych i cięzkich chwilach (gdy atakują myśli) powiedzieć sobie : '' tak to działa, boimy się że nie kochamy że udajem, że ...(tu niech każdy wstawi swój problem)... i wtedy pojawiają się myśli które są takie realne.. które rzucają takie argumenty, że nie da się z nimi wygrać. wydaje mi się że to co myślę jest prawdą ale spowodowane jest to lękiem! czyli jestem świadomy! na argumenty myśli mogę nie dać rady odpowiedzieć swoimi ale myśli nie są w stanie podważyć naszej świadomości. lęk powoduje myśli, a myśli powodują lęk i koło sie zamyka. dlatego trzeba się skupić na czymś w co wierzymy a jednak nie umiemy wykorzystać czyli na świadomości, że to wszystko to zaburzenie. Każdy wie że nasze zaburzenie jest udowodnione naukowo. To jest fakt, tego nawet się nie kwestionuje. Wiec myśli chcą wywołać lęk, lub lęk wywołać mysli zaburzeniowe. czyli nie muszę się tym przejmować. Bo to wszystko jest udowodnione. lekarz powiedział nam: "masz nerwicę natręctw." To jest nasz argument, prawdopodobnie najsilniejszy, który może być ripostą na argumenty naszego zaburzonego umysłu." czyli jak pojawia sie obawa lub myśl (np nie podoba mi się ona, nie kocham jej, życzę mu śmierci itd), odpowiadamy tak: "aha, ten koleś z forum o tym pisał (to ja ) to że zwracam uwagę na jej wygląd i doszukuję się jakichś detali, to że życzę mu śmierci, to że bla bla bla.. to jest myśl spowodowana lękiem, lub lęk spowodowany myślą. nie muszę się nad tym zastanawiać. moja riposta jest poparta przez naukę, lekarzy, nie muszę się tym wszystkim przejmować, zastanawiać się czy moje myśli są prawdą czy nie prawdą bo już ktoś to za mnie zrobił." muszę to przetestować :) dam znać czy daje efekty NA FALI!!!
  6. czytam sobie te ostatnie posty i widzę że wszystko dzieje się w waszych związkach podobnie jak w moim. Moja dziewczyna i ja też mieliśmy już tego dość, w końcu oboje stwierdziliśmy że trzeba się rozstać chociaż się kochamy, tak czasem jest.. ale nie zawsze. Ona stwierdziła że beze mnie nie wytrzyma, była załamana i postanowiliśmy spróbować jeszcze raz. myślę że mamy jeszcze szansę. Wy też ją macie. skoro wiecie co jest chorobą w waszym przypadku to problem jest już prawie rozwiązany. prawdopodobnie jakiś element po tak długiej walce nadal kojarzy się nam z naszymi natrętnymi myślami, cały czas o nich przypomina bo nauczyliśmy się zwracać na niego uwagę. więc rozwiązaniem jest oduczyć sie zwracania uwagi na to co nas dręczy. im ktoś dłużej miał natrętne myśli tym bardziej jakby to powiedzieć wyuczył się zwracania na nie uwagi. Musimy więc zrobić tak: powiedzmy że przedstawię to na swoim przykładzie=> zwracam uwagę na detale w wyglądzie MOjej Ukochanej. Robię to automatycznie bo sie tego nauczyłem przez ostatni rok. teraz więc zaczynam robić tak ze jak dostrzegam te detale mowię sobie: ok są i nie podobają mnie się ale właściwie jak patrzę na nie pod innym kontem to wcale nie są takie złe i nie przeszkadzają. więc nie muszę się nimi martwić bo są momenty że mi się podobają z czasem sprawa się odmieni i jeżeli znowu zobaczę te elementy to już automatycznie będę myślał że czsami są one ładne (albo przynajmniej nie zwracają na siebie uwagi). od tego momentu już tylko krok aż przestane w ogóle zwracać na nie uwagę i wszystko wróci do normy, będę miał znowu normalny związek, taki jak rok temu.. pytania? niejasności? wątpliwości?
  7. eh Zagubiony przeczytaj swoje posty i pomyśl co Ty robisz?! Bierz dupę w troki i leć do psychologa jeżeli nie chcesz totalnie zwariować. też tak miałem, że musiałem myć ręce bo to bo tamto. z czasem wyskakiwało mi uczulenie na mydło, swędziały mnie ręce bo robiłem to za często. powinieneś robić wszystko na przekór zaburzeniu czyli (metoda na naleśnika) wejdź do kuchni zrób ciasto naleśnikowe (oczywiście gołymi rękoma) i mieszaj je, dosypuj mąki(niech twoje ręce się brudzą, wierz mi nie umrzesz od tego ), później nabierz trochę do szklanki nalej na patelnie, wtedy dopiero umyj ręce i zjedz pysznego naleśnika albo jeżeli masz psa który lubi jak się go drapie itd. więc podrap go pogłaszcz, niech twoje ręce pachną jego sierścią, a później idź do łazienki umyj ręce tylko raz. bez żadnego liczenia! albo idz na dwór i w ziemi pogrzeb. Poza tym jeżeli chodzi o te plemniki.. Jeżeli masz obawy że Twoja dziewczyna zajdzie w ciąże bo na twoim palcu zostało nasienie chociaż umyłeś ręce to możesz być spokojny. Do tego potrzeba milionów tych małych skurczybyków żeby coś z tego wyszło to co mogło by zostać na Twoim palcu nie jest w stanie sprawić że zostaniesz ojcem, a poza tym skoro umyjesz ręce to tego tam nie ma. zresztą skoro miałeś już takie przypadki to widzisz przecież że uśmiechnięte bliźniaki ci sie nie urodziły. 10936722 moje gg jak będziesz potrzebował pomocy to pisz. ja to przeszedłem, może Ci w czymś pomogę. pozdrawiam
  8. cyc454

    zdrada

    jakbym widział siebie samego... Po pierwsze jeżeli masz taki problem to idź z nim do psychologa, nie zgadzam się z wypowiedzią zamieszczoną nieco wcześniej (że same leki pomogą). Ja też to miałem ale wygrałem. Jeżeli masz taką myśl spróbuj zdenerwować się na nią (zachowaj się tak jakbyś miała już ich dość) i powiedz sobie tak: skoro mnie to dręczy to znaczy że jest to choroba! czyli Ty nie jesteś niczemu winna/ien. Jeżeli byś coś takiego naprawdę zrobiła (np nagle wydaje Ci się że 4 miesiące temu dałaś komuś buzi i teraz nie pamiętasz czy to prawda czy nie) to byś już wtedy miała wyrzuty sumienia. Skoro pojawiły się one tak późno to znaczy że to natręctwa i nie zastanawiaj się czy to co mowię jest prawdą. Po prostu jeżeli najdzie Cię taka myśl (czyli o Jezu! nie pamiętam co wtedy zrobiłam!!? a jeżeli to było coś złego??!!) to mów sobie : To jest choroba, zdrowi ludzie tak nie mają, ja mam bo jestem chora/y. I nie muszę się nad tym zastanawiać bo zdrowi ludzie też się nad takimi rzeczami nie zastanawiają! [Dodane po edycji:] PS mi pomogło. Odzyskałem spokój ducha i sumienia :) zobaczysz, że działa :) Koleżanka nade mną może to też zastosować do swojej sytuacji. pozdrawiam mać
  9. Witam wszystkich. Odwiedziłem tę stronę dzięki sugestii mojej dziewczyny (którą serdecznie pozdrawiam i dziękuję za to, że potrafi wierzyć w nasz związek gdy ja już nie daję rady). Trzeba przyznać, że temat ten dodaje otuchy. Z nerwicą walczę już (albo dopiero) rok. Oczywiście myśli, natręctwa itd skupiły się na mojej Drugiej Połówce. Najpierw były myśli, w których wyzywałem Ją, przeklinałem, czyli wszystko co złe to szło na Nią, ale najgorsze miało dopiero nadejść. I stało się, wmówiłem sobie, że nie kocham Jej, ba, wmówiłem sobie że kocham inną, a najgorsze było w tym to że musiałem Jej o tym mówić bo inaczej sumienie nie pozwalałoby mi normalnie funkcjonować. Czas leciał, a ze mną było coraz gorzej. Zacząłem dostrzegać jakieś detale w Jej wyglądzie, które nie dawały mi spokoju. zacząłem uważać, że mi się nie podoba i w dodatku nie wiedziałem czy Ją jeszcze kocham.. chodziłem na wizyty (nadal chodzę) do psychiatry i psychologa (którym również dziękuję za pomoc). Z czasem przestałem przejmować się myślami, pierwszym powodem było to, że dwie tabletki arketisu wyciszały mój umysł, drugim natomiast to, że po prostu miałem tego dość (inaczej mówiąc tak się zdenerwowałem na samego siebie, że na siłę przestałem się nimi zamartwiać ( nie miałem żadnych argumentów, może poza jednym: po prostu powiedziałem sobie, że skoro mnie one męczą to znaczy, że są chorobą, a skoro tak to nie muszę się tym przejmować). Ale problem z detalami w wyglądzie dziewczyny pozostał. Gdy na nią patrzyłem nachodziły mnie myśli, że mnie się nie podoba (oczywiście nie zawsze bo szczerze powiedziawszy to laska z niej niesamowita, tylko że malutkie szczegóły zawsze potrafiły wytrącić mnie z dobrego nastroju). Poza tym fakt, że często musiałem o niej myśleć i to, że widzieliśmy się prawie codziennie sprawiał, że zaczęła mnie denerwować (a to przemawiało za zakończeniem naszego wspólnego życia). Każdego miesiąca był dzień kiedy nasz związek wisiał na włosku, już prawie zrywaliśmy ze sobą ale zawsze coś kazało spróbować, ten ostatni raz... Tych ostatnich razy było, z 8 może więcej może mniej. Ale człowiek nie może tak żyć więc kiedyś musi przejśc na którąś z szal wagi. zerwaliśmy trochę ponad tydzień temu. rozstanie było straszne. ale zauważyłem, że po tym wszystkim myśli zniknęły, odzyskałem spokój, lecz straciłem "coś więcej", moje "coś więcej". Jednak moje "coś więcej" nie potrafiło żyć beze mnie więc wróciło do mnie (na tak zwany okres próbny albo inaczej mówiąc na "ten ostatni raz") i zaczęło szukać, szperać po necie szukając czegoś co otworzy jej czy i pomoże zrozumieć co tak naprawdę w mojej głowie siedzi. No i znalazła was, wasze forum (teraz to już właściwie nasze) i uwierzyła, że to co było powodem naszych kłótni to tylko choroba i, że będzie potrafiła mi pomóc, i że razem to zwalczymy. Jestem dziś tutaj pierwszy raz ale to co przeczytałem na pierwszej stronie tego tematu dało mi do myślenia. dokładnie taki sam problem jak mój.. 140 stron podobnych problemów.. Chyba też zaczynam wierzyć.. odezwę się na pewno jeszcze. Chociażby po to aby dokończyć to co napisałem. Oby to był HAPPY END :)
×