Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jesterus

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Jesterus

  1. Przez długi czas przeglądałam i czytałam posty wielu forumowiczów. Osobiście z nerwicą natręctw zmagam się od 15-16 lat, czyli prawie całe życie. W chwili obecnej jestem na studiach i widzę, jak wpływa to na efektywność mojej pracy i kontakty z innymi ludźmi. Jest źle, tyle mogę stwierdzić. Jak znalazłam to forum, to nieco ożyłam. Zobaczyłam, że nie tylko ja mam tego typu "odchyły" jak to lubiła nazywać moja matka. Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie. Początkowo było tylko ciągłe wielokrotne spoglądanie na różne przedmioty, w tym mój ulubiony schemat "lampa-stół", podnoszenie klamek do góry, unikanie przerw w płytach chodnikowych. POtem pojawiło się chodzenie do ubikacji przed snem po pare-parenaście razy, sprawdzanie czy drzwi są zamknięte, gaz i woda zakręcone, klepałam włącznikami światłą by upewnić się, że na pewno światło zgasło. Najnowsze hity to zamykanie lodówki po kilka razy i sprawdzanie, czy plecak jest zapięty. No miodzio, różnorodność kwitnie. Jeszcze fobia perfekcyjnego przedziałka, sprawdzanie czy woda w ubikacji nie cieknie. Rodzice nie mogą przeze mnie wody odkręcić w łazience bo dokręcam kurki na chama. No i wszystkie czynności mają być powtórzone 4, 7, 9, 11 razy, choć bywają odstępy od tej reguły. W klasie maturalnej chodziłam do psychoterapeuty i teraz mi tego cholernie brakuje. Obecnie nie mam żadnego wsparcia psychicznego. Rodzice sprytnie bagatelizują mój problem, mówiąc, że przesadzam i że mi przejdzie. Leki psychotropowe zażywałam krótki czas i szczerze tęsknię za tym stanem lekkiego otępienia i obojętności. Codziennie mam huśtawki nastroju od euforii po chęć mordu, kłuje mnie w klatce piersiowej i uciska w dołku. W dodatku to poczucie, że za bardzo się nad sobą roztkliwiam i jestem skończoną egoistką. Zdaję sobie sprawę, że nie gram blues'a i nie potrzebuję stale odczuwać wewnętrznego gniewu i poczucia swojej beznadziejności. Czuję się trochę jak chomik, który utknął w kołowrotku - raz zaczynając biec, musisz biec dalej. Mam kilka sposobów by oszukiwać ten mój system natręctw, np. udało mi się przekonać swój mózg, że jeśli koleżanka była po mnie w łazience, to ona na pewno dobrze zakręciła wodę i nie muszę już jej sprawdzać, podobnie jest z drzwiami i innymi pierdołami. Czasami w moim liczeniu udaje mi się policzyć do 1 i na tym zaprzestać. Sukcesem jest dla mnie jeśli zasnę od razu po położeniu się do łóżka, bo nie myślę o tym żeby znów latać do kibla. No jak dla mnie mój powyższy opis nadaje się na niezłą sztukę komediową. Mamuśka nadała mi ksywę "psychol" i bynajmniej nie pieszczotliwie. Z resztą moją pierwszą wizytę u psychoterapeuy wymusiłam na niej płaczem i histerią, bo nie dawałam sobie już rady z tym wszystkim. Obecnie marzę o chwili ulgi wewnętrznej i wytchnienia, ale moje studia i wiele innych czynników nie pozwalają mi na tą nirvanę. Łączę się z wami z dobrymi intencjami. Wiem, że jest wam wszystkim ciężko. Jak macie jakąkolwiek możliwość pomocy, od razu z niej korzystajcie...
×