Rodzaj terapii rzeczywiście okazywał się po kilku spotkaniach.Przy spotkaniu z 1-wszą terapeutką leczącą tą metodą,wręcz ją wyśmiałam,i uznałam za zupełnie niewykwalifikowaną (wtedy nie wiedziałam,że to taki rodzaj terapii).Zwaliłam to na jej młody wiek ;p
Kolejna terapeutko wskazała tę nazwę "psychodynamiczna" ale to pojęcie było mi obce i nie sądziłam,że to zupełnie to samo,od czego niejako uciekłam ;/ No cóż,chyba zrządzenie losu,że wpadłam w pułapkę po raz drugi.
Moja całkiem 1-wsza terapia była,nazwałabym ją,przygodą( mimo że to walka),bo dała mi nowe życie.Terapeutka "zadawała mi zadania",miałam wychodzić z domu,zapisać się na kurs tańca,itp-wszystko to było rodzajem oswajania się,czyli na zasadzie-na początku jest trudno,ale z czasem coraz lepiej,aż w końcu nawet nie zauważysz,jak lęk minie.Może nie działało to w 100%,wiem,że na zero nie wyjdę,ale po każdym spotkaniu,miałam o czy myśleć i chciało mi się żyć.Na kolejne spotkania wręcz "biegłam" z radości,bo jak już wspomniałam,biegłam do nowego życia.I jakby nie było,teraz funkcjonuje bazując jeszcze na słowach,poradach,wyjaśnieniach tamtej terapeutki.
Myślę,że ta metoda psychodynamiczna skierowana jest do osób o poważnych zaburzeniach psychicznych,żeby do nich jakoś "dotrzeć".Ja nie potrzebuje takiego wnikania do siebie,bo wiem,skąd co się wzieło.I tu ta terapia przestaje mieć sens.Tak ja uważam.Chyba,że się mylę.Sama nie wiem co zrobić,bo już u tylu terapeutów byłam,i chciałabym się zatrzymać,bo jestem już zmęczona tymi poszukiwaniami.Chyba cały czas mam przed oczyma tę 1-wszą terapeutkę,świętą dla mnie :-),i do niej każdego innego terapeutę porównuje.Może to jest problem.